Wednesday, December 29, 2010

|CX| Wena

29 grudzień 2010

Ostatnio w wyniku niewiadomocosiędziejki mam wenę i rozpoczęłam nowe opowiadanie, uprzedzam że będzie FFTH i na pewno będzie ciekawie. Prolog? Hier – Sechs. Miłego czytania.

Oprócz pisania, ruszyły rysunki. Ostatnio w II welcie wiele się dzieje co widać w rysunkach, których sama nie rozumiem… Wlepiam nowe i stare. ;] Rysunki zalinkowane. Kliknij a się powiększą

#link broken#

Strasznie mi się podobała ta statystyka ;]
Czekam na kolejną szósteczkę. Liczę na was.

Danke wszystkim. XD Amen.

…Trzymcie się.

Saturday, December 25, 2010

|CIX| Czytam

25 grudzień 2010

Moja siostra, kiedyś dała mi swój… hm… zeszyt. Nie jakiś tam pierwszy lepszy, beznadziejny. Zeszyt dobrze oprawiony w czerwoną oprawę, około stu kartkowy… i po brzegi wypełnionymi drobnymi wierszami. I jak czasem to czytam, mam łzy w oczach. Powtarzam jej żywot. Ona się cięła i ja się cięłam, ona pisała, ja piszę, ona miała problemy, ja mam problemy. Jestem nią. I jak to czytam… to zbiera mi się na płacz. Czuję jakbym JA to pisała. Co prawda to nie mój styl pisania, bo jest dla mnie za prosty, bezpośredni i jakby dziecięcy, ale jednak… eh. Jest w tym coś w czym odnajduję siebie. W tym prostactwie. Takie krótkie, rymowane myśli. Dokładnie 413. I czytając to… czuję to co ona czuć mogła. A przy tym odnoszę się również do własnego życia i… eh.

Zastanawiam się, dlaczego mi go dała. Że się odważyła… tu, w tym zeszycie są jej wszystkie cierpienia, problemy… nawet opis ciąży…

Przypadek? 

… No i jeszcze jedno. Ostatnio skys się robi ładną kupą kłamstw. Nie wiem jak mogłam do tego doprowadzić. Nie dałam sobie siana z Kell. Ona mnie nie kocha, okej. Ale ja chyba mogę, nie? I właśnie nawiązując do tego… Szereletek… Kuje mnie jedno pytanie. Punkt 30 – był kłamstwem? Pomyłką? Omylnym stwierdzeniem serca? Impuls? Bo podobno nie da się przestać kochać od tak. Ja próbuję i nie wychodzi, więc czy to oznacza że kocham? Czy to możliwe, że osoba, która nie potrafi kochać – kocha? To właśnie to uczucie?
Wujek Google mi nie odpowie.
Próbowałam.

Zostanę sobie allein, przez kolejne parę lat. Póki to nie wygaśnie, ale potem… to nie wiem co będzie. Nienawidzę przeżywać uczuciowej kichy.


Życzę sobie, aby ten nowy rok był spokojniejszy. Chcę już wysiąść z tego rollercoastera. Mam dość i jak przejadę się kolejne 483 razy – zwymiotuję.

Friday, December 24, 2010

|CVIII| Święta

24 grudzień 2010

Hallo,

Nie będę wam składać życzeń, bo nic nie zmieniają.
Nie będę się rozpisywać, bo nie ma sensu.

Powiem tylko…

W tym roku zupełnie nie czuję świąt. 
I wyglądam jak Byll. 
Tak się czuję.

Choć raz jak człowiek.

A i jeszcze tak na marginesie…
chora jestem,
Ave.

Monday, December 13, 2010

|CVII| Wie’n Alien in mir…

13 grudzień 2010

…. Muah. Beznadziejnie się czuję. Nienawidzę uczucia jakby siedział we mnie jakiś Alien. Jakbym nie była sobą. Ciało nie należy do mnie. To straszne. Wgl. ostatnio jakoś kiepsko się czuję. Mam strasznego lenia. Siedzę przy książkach od kilku godzin… ale zamiast się uczyć mam ochotę jebnąć się na nie i myśleć. O wszystkim i o niczym. Ostatnio zastanawiałam się nad II weltem. Zastanawiam się czy serio Georg tak o – wygrał. Czy to wszystko przekłada się na choć trochę prawdy. … Myślę że Bill… już prawie wygasł. Jeśli chodzi o moje uczucia. Choć czasem zdarza się, że spojrzę na jakieś zdjęcie, coś pooglądam, ba! Wsłucham się w jego głos, który nieraz ratował mi życie… i się waham. Gee pewnie nie byłby z tego zadowolony. To śmieszne. Mam taki mętlik w głowie, że piszę coś, a chwilę potem już nie pamiętam o niczym. Next.
Kelly, Kelly, Kelly… no. Nareszcie dałam sobie siana. Fajnie nie? Nie będę się więcej płaszczyć tak bez sensu. Tylko przyjaźń. Ale cholera… męczy mnie jedno. Chciałabym się spotkać, żeby było jak dawniej. Spacer z psem, czy coś, pośmiać się z babci w za krótkich spodniach i wystających jej białych skarpetkach. Marzę o tym. Ale… boję się. Boję się spojrzeć w oczy. I już zwisa mi i dynda wszystko… ale po prostu jestem ciekawa, kiedy w końcu stanę na nogi. Tak na maksa. I nie będę zmyślać – obwiniam Cię za ten wieczny strach, który we mnie wyrobiłaś. Bywa.
Adrianna ;] hmh… się rozkręcam. Załatwiłam sobie klucze do domu babci. Jeszcze tylko trochę poczekać… Się doczekać nie mogę. Mam takie myśli, że spac po nocach nie mogę XD
Nikodem – ja. nie. skomentuję. Przecież mi się kolesie nie podobają, no! Co za… chore no. No chore. I tyle. Muszę go sobie obrzydzić. Póki co dobrze idzie. ;D
… nienawidzę chemii. Mam zagrożenie – wow że jedyne. Muszę wkuwać. Ymh.. głodna jestem. Tak na sam koniec…. -

Say.O

Saturday, December 11, 2010

|CVI| Also, Leute… Das ist so geil

11 grudzień 2010

Leute, leute, leute… jak mi jeszcze raz weżre avatary… to znajdę tego co założył Oneta… i normalnie wbiję pazury w to co ma w spodniach! I normalnie urwę! Yh… Tak że no… Co łu mnie? Hmh… miałam się nie angażować… nie wyszło ;> Trudno. Uprzedzam że będę pisać niejasno i nie…składnie? o.- … … odechciało mi się pisać. Do… e.. jutra? XD

Byll często za często mówi „geil” … no straszne..

Thursday, December 9, 2010

|CV| …

9 grudzień 2010

Nie wiem co napisać. Jak zwykle niby jest dobrze… Scheisse! To dalej ta głupia gra! Ten jebany uśmiech i pozór szczęścia! Nosz… jebana Nelly. Bierze się za nowe nie kończąc poprzedniego. I dusi się jeszcze bardziej. A potem się denerwuję że nic mi nie wychodzi i wiecznie jestem zdenerwowana i zestresowana. Nie mogę być z Adrianną. I cholera no… eh. To będzie trudne. Bo wiem że ją zaboli. Scheisse! Muszę zerwać kontakt z Ewą, Leną i wszystkimi innymi. Przynajmniej nikt mi nie powie że nie próbowałam. Ah… no i do tego ‚kolega’ z klasy. Scheisse! Jak to Stefa powiedziała „Jak to się mogło stać?! <facepalm>” – no jak może mi się podobać kolega, się pytam? <jep głową o biurko> Nie ogarniam własnego życia. Tu Georg… nawet jeszcze trochę Bill… z miłości platonicznej. Kelly kocham, Adriannę szanuję i powoli się wciągam, Nikodem mi się podoba, a Ewa i Lena ze mną romansują. I co? Mam kochać Kell, mieć kochanki … i kochanka, ja? No mała przesada! Dlatego. Rezygnuję z Adrianny, Ewy i Leny. Zaczęłam się denerwować i stresować jak je poznałam. I może robię źle… ale trudno! Nikodema… jakoś sobie poradzę. To nic wielkiego. Po prostu mi się podoba. Ja. Kell.. no cóż. Się nie wypowiem. Kurwa tak czy siak nie ogarniam! Mam ochotę nie wiem. Zniknąć. Odciąć się od świata choćby na chwilę. Potrzebuję spokoju. A ja sobie zwaliłam na głowę jeszcze tłum lesbijek sądząc że mi to pomoże. Genialna jestem. Po prostu genialna. Teraz wewnętrzna ja powiedziała mi że po prostu chcę usiąść w kącie, ciężko wzdychnąć i się jeszcze trochę poużalać, żeby to wszystko ze mnie wyszło. … Scheisse! Mija już prawie pół roku do cholery! Jebane uczucia. Dołączam się do słów Razora

„Chciałbym nie mieć uczuć. Chciałbym 
być zimnym draniem, który na
wszystko ma wyjebane, nie liczy się z 
uczuciami ani zdaniem innych.
Pozbawiony absolutnie wszelkich 
emocji mógłbym być w końcu 
szczęśliwy.” 

Być skurwysynem, który nic nie czuje… 
chodź przez chwilę.

Friday, December 3, 2010

|CIV| 18.02 – 26.08, 26.08-3.12

3 grudzień 2010

Dawno nie pisałam. Dzisiaj notka poświęcona Kelly. Uprzedzam od razu, że będę rozpaczać. Dnia 18.02.2010 poczułam się najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Do dnia 26.08.2010 w którym praktycznie wszystko straciłam. Od tamtego dnia minęło około pięć miesięcy… Jeszcze trochę a minie pół roku. Z Kell byłam około pół roku i teraz pół roku cierpię. Minęło tyle czasu, a nadal nie mogę stanąć na nogi. Mam za sobą cięcie się, katowanie, zadręczanie psychicznie i wieczne łzy. Dziś byłam na spacerze. Pierwszym od pół roku. Po raz pierwszy poszłam gdzieś indziej niż na przystanek autobusowy. Poszłam do parku. Zaczęłam myśleć. Błagałam o zimę, tak bardzo jej chciałam… ale zapomniałam dodać, że nie chcę być podczas niej samotna. [Już mam kluchę w gardle] Szłam sobie widząc gromadki dziewczyn, przyjaciół, pary, rodziny spacerujące… Nie mogłam się powstrzymać. Wybuchłam płaczem. Tak bardzo tęsknię… tak bardzo kocham. Szłam drogą po czym weszłam do skateparku. Łzy same leciały, a ja łkałam głośno i żałośnie. Śniegu po kolana. Wydeptałam serce. Zatrzymałam się na chwile i zaciągnęłam się powietrzem po czym ów serce przeszłam na wskroś. Przekreśliłam. Znów wydeptałam jej imię. Kolejny raz tej zimy. Wspominałam jak to razem chodziłyśmy do parku co wzmagało jeszcze większy żałosny płacz. Boli. Boli jak cholera. I przyznam otwarcie że jestem zazdrosna. Jej nowi przyjaciele… chodzi z nimi do kina, do McDonalda… a ja? Co ze mną? Broniłam się przed tym żeby nie zejść na 2 plan. Nie wyszło. Wyszłam z skateparku i szłam okrytą śniegiem łąką. Uderzyłam się w twarz. Szczypało. Znów, tym razem mocniej, aż się zatoczyłam. „Jesteś idiotką. Zapomnij do kurwy nędzy!” Jedyne co mi przeszło przez myśl. Uderzyłam się jeszcze ze dwa razy. Głośno łkając dążyłam w kierunku ulicy. Następnie poszłam w kierunku naszego ulubionego miejsca. Opuszczony plac zabaw. Kiedy usiadłam na jednej z drabinek… Spojrzałam na drugą na przeciw siebie. Tą na której kiedyś ona siedziała. Razem tak siedziałyśmy i rozmawiałyśmy o niczym i o wszystkim. Ogarnęła mnie niepohamowana panika, strach… coś mnie rozrywało od środka. Siedziałam tam sama. Całkiem sama. Nie było jej. Nie widziałam jej pięknego uśmiechu, ani oczu… nie było koło nas jej psa… byłam sama. Po paru minutach zeszłam. Stanęłam w miejscu i wybuchłam jeszcze większym płaczem. Stałam dokładnie w tym miejscu gdzie kiedyś lepiłyśmy razem bałwana, około metr przede mną deptałyśmy Kaulitzów z śniegu, a potem się do nich przytulałyśmy. Kilka metrów w prawo… tam kiedyś się przytulałyśmy. Pod drabinkami pochowałyśmy żółtą żelkę. Na ostatniej drabince siedziałyśmy kiedyś razem, tuliłyśmy się, na małym wzgórzu leżałyśmy, śmiałyśmy się… podziwiałyśmy gwiazdy nocą, za dnia chmury. Dziś byłam tam zupełnie sama. Znów się uderzyłam. „Zapomnij” – choć zapomnieć się nie da. Kierowałam się w stronę domu. Kiedy weszłam do klatki… zwróciłam uwagę na schody. Wracały wspomnienia. Kiedy wróciłam do pokoju – wróciły wspomnienia… wszystko nią przesiąkło. Wszystko mi ją przypomina. Wszystko przyprawia mnie o płacz. Nie chcę. Chcę się wyprowadzić. Wyprowadzę się do mieszkania babci w centrum. Sama. Przynajmniej na miesiąc. Pomyślę, poukładam sobie wszystko, porządnie się wypłaczę i stanę na nogi. Znów będę mogła kogoś pokochać. Może zadzwonię po Ewę… przyjedzie i zabawimy się w łóżku babci… A potem, wrócę do domu.

Saturday, November 20, 2010

|CIII| Zmęczona

20 listopad 2010

Ostatnio niewiele na blogu piszę bo nie mam o czym i i i nie chce mi się. Jestem zmęczona. To życie jak Humanoid wcale nie jest przyjemne. Codziennie 6 rano, wstajesz, ubierasz się, wychodzisz, 7-11 godzin twojego życia przepada, wracasz do domu, idziesz na trening, wracasz, gadasz, jesz, uczysz się, śpisz. Co dzień to samo. Człowiek pod koniec tygodnia wysiada. A ja jeszcze ostatnio nie potrafię wrzucić na luz, odprężyć się, tylko ciągle chodzę spięta, duszę się w sobie, na wszystkich i wszystko się denerwuję, wszyscy na wszystkich i wszystko… no i cóż. Człowiek ma dość.

Czekamy na płytę Best Of. Już 17 grudnia w Polsce. Dwa dodatkowe utwory -.-’. Reszta to zbiór ich poprzednich hitów -.-’. Wydanie 3 płytowe. Ponoć. CD-ang, CD-de i DVD. Tak czy siak ją chcę. Choćby dla radości jej posiadania. A! I mam nadzieję że okładka nie będzie taka jak podał Thteam. Liczę na coś mniej nudnego niż samo logo. Niech się trochę wysilą, w końcu po coś robili sobie sesję w Berlinie…

Zakochałam się w Thirty seconds to mars do tego stopnia że zainwestowałam w ich płytę. This is war. Jestem muzycznym maniakiem! Nic mnie tak nie cieszy jak kupowanie płyt. Mam już z TH 3 DVD : Zimmer 483, Humanoid City Live i Schrei Live. W poniedziałek idę po Caught on camera czy jak mu tam ;p Potem w grudniu sprawię sobie Best of… Z CD posiadam Humanoid City live, Humanoid (deluxe – de), Scream, Zimmer 483, Schrei, Schrei so laut du kannst. 30stm mam This is war najprostsza wersja, zagraniczna ale w polskiej cenie z książeczkami itd… nie wiem jakim cudem *_* Z MJ ani wymieniać nie będę bo to katorga. Wgl jeśli chodzi o Emdżeja… to się denerwuję bo praktycznie na każdej płycie są utwory które były na poprzedniej (poprzednich) CD -.-’ Więc wystarczy kupić najnowszą i ma się wszystko. No ale to nie byłoby kolekcjonerstwo. ^^ Myślałam też o płycie Linkin Park. Ale jakoże to tak nawiasem to mogę trochę poczekać, czy to do mikołaja, czy to do gwiazdki… obojętne ;]

Się rozpisałam *_* Trudno. Wcinam właśnie winogron…

A! Dla ludzi zainteresowanych… opowiadanie piszę! „Powracam”. Ale powrócę dopiero jak będę miała tego sporo i znajdę tytuł, stworzę grafikę… a to trochę potrwa. No ale wstępnie powiadamiam że coś takiego jest tworzone. A! I to spory kawałek chleba jak dla mnie bo wzięłam się za coś w czym bohaterka jest praktycznie nikim, z nikim nie rozmawia, więc jest bardzo malutko dialogów i nieco ciężko mi się pisze jeśli bohaterka nie ma obok siebie przyjaciół. Przynajmniej teraz.

Say O.

Tuesday, November 2, 2010

|CII| Cześć dziadku, to znów ja.

2 listopad 2010

Wkurzają mnie te reklamy na prawo… coś z nimi zrobić, bo tych na górze raczej nie usunę, ale po prawej… mała poprawka graficzna i po problemie. Tak na początek pogadam trochę jak przeciętna nie-dziewica, potem jak profesor, a potem nie wiem xD. No więc zaczęłam pracę w gimpie, nie powiem, póki co wybielam zęby -.-’ ale dobre i to. Uczę się tego durnego programu na informatyce, fotografii (dodatkowe) i grafice komputerowej (dodatkowe). Teraz koleś sprawdzi czy dobrze to robię i przejdziemy do fotomontaży (podmiana twarzy) i upiększanie oczu. Potem poprawa cery i wszystko na raz. Liczę na 5. Później ponoć mamy zając się tworzeniem sygnatur (coś jak powyżej) i tym podobnych. Szkoda że Photoshop jest aż tak drogi (3000PLN wzwyż). Póki co operuję PhotoFiltre i Gimpem. ^^.

A tak po za tym… narzekam na kobitę od plastyki, ale w gruncie… zmusiła mnie do namalowania trzech dzieł w miesiąc, bez większego problemu. Miała tak fajne pomysły, że już po chwili miałam jakąś wizję. Pierwszy obraz to były figury geometryczne (3D z cieniami) żeby zobaczyć jakie mamy możliwości. Następnie był kosmos, abstrakcja Namalowałam czarne niebo przechodzące w niebieski po błękit no i ziemia. Ale to nie byłaby abstrakcja. Więc namalowałam ‚gwiazdy, kometę’ i tym podobne… fajnie było tak chlapać farbą na pół sali ^^ potem mieliśmy piękną podłogę,mundurki i twarze. Za obie prace dostałam po 6. Obecnie maluję konkretną abstrakcję. Jakichś wykrzywionych ludzi, mężczyzna ma jakby ogon? A druga ‚noga’ jest poskręcana w spiralę o.-, kobieta zaś jest ruda, ma zieloną twarz i jej dolne kończyny nikną. Od tak. W tle narysowałam jakieś oko w kole, jakiś kwadrat, fale, cienie, ‚ptaka’(który ptaka nie przypomina – czyli jest gut :D) i dalszych planów nie mam. Ale liczę na 6. Jak już wywieszą mój kosmos na szkolnym korytarzu to zrobię zdjęcie i tutaj wstawię. Co jeszcze z zajęć dodatkowych…hmm ah!

Kobita z świetlicy, nie ma dzieci, ma 2koty, 3 psy i królika i chyba za dużo pieniędzy. Kupuje mi Humanoid City Live. Poprzednio kupiła mi pastele suche, które tanie nie były,blisko 50 PLN. A to wszystko za to że chodzę na zajęcia… Ja i koleżanka z klasy. Ona już dostała CD Rihanny, farby i pędzle. Mi obecnie kupiła piórko do lawowania. Ciekawa jestem co mi wyjdzie,doczekać się nie mogę. Ostatnio narysowałam też całującego się Billa z Tomem, może potem wrzucę ;] Ogólnie co do plastyki, jak nienawidziłam farb tak z temperami (Koh-i-noor) zaczynam je lubić, ale jednak zostaje wierna ołówkom. Nie pastelom, nie farbom, nie kredkom, nie atramentowi tylko ołówkom. Ymm to jedna z nielicznych rzeczy które nigdy mnie nie zawiodły. Ołówek, temperówka i muzyka. One nigdy mnie nie zawiodły. O reszcie nie myślę. Piszę bardzo spontanicznie. Jest już dziewiąta, no cóż…

Zaczęłam czytać kolejną książkę B.Rosiek -Alkohol, prochy i ja. Kocham Barbarę Rosiek. Jak jeszcze nie czytaliście ‚Pamiętnika Narkomanki’ – tak kultowej książki to ja was nie rozumiem. Na prawdę. To się czyta z pełnym napięciem,ciekawością… od niej nie da się uwolnić. Kokaina jest jeszcze lepsza.Pamiętam, rano ją wypożyczyłam, a po lekcjach oddałam… bo już przeczytałam.Książka genialna. Dużo dragów, seksu (prostytucji, gwałtów, dzieci),alkoholu i zjebanej psychiki. Czytając te książki, człowiek może na siebie spojrzeć i powiedzieć – Kurwa! Jesteś pięknym, zdrowym człowiekiem, który jednak jest coś wart i coś znaczy. Ciebie rodzice kochają i naprawdę, nie masz powodu żeby się dołować. Ale są też totalnie zrypani ludzie, którzy po przeczytaniu tego widzą w autorce cześć siebie. Widzą, jak bardzo ich życie jest żałosne. Ale żeby zobaczyć cześć Rosiek w sobie, trzeba najpierw upaść bardzo nisko.Kokaina podobała mi się bardziej niż Pamiętnik Narkomanki. W pamiętniku właściwie jest opisany moment pierwszej dawki, to jak walczy by zdobyć towar, całe jej uczucia… i raz bierze, raz nie, trafia do Monaru,robi „kompoty”, ucieka, znów ćpa, chce się zmienić, idzie do Monaru,nie wytrzymuje, ucieka, ćpa, do Monaru i w kółko. Robi się trochę nudno. A Kokaina jest inna. Ją seryjnie trzeba przeczytać. Bardzo podobały mi się opisy w obu książkach. Były bardzo mądre, smutne… Po prostu przeczytajcie.

1 listopada. Nienawidzę tego święta. Wszyscy nagle przypominają sobie o tym że wypada ogarnąć wieczne łoże dziadka/babci czy kogo tam. To pretekst do tego żeby ludzie ruszyli dupy i poświęcili swoim zapomnianym bliskim-dalekim trochę czasu. Choć i tak nie wygląda to tak jak powinno. Bierzemy znicze, kwiaty, palimy znicze, żegnamy się, idziemy dalej, żeby tylko odhaczyć. Ja osobiście jak mogę to nie obchodzę tego święta. Czasem po szkole idę pogadać z dziadkiem na cmentarz, pozwierzać się, powiedzieć co nowego, uściskać od babci, usiąść mu na kolanach i uruchomić wyobraźnię. Siadam mu w nogach i opowiadam. O swoim życiu, o mamie, o ojcu… To jest jedyny taki przyjaciel, który milcząc, ale dając po sobie znać że jest i słucha (czuć tą obecność, uwierzcie, konsystencja powietrza jest inna i człowieka przeszywa lekki strach) i tym właśnie pomaga. Że można się wygadać a on milczy. Od zawsze żałowałam że nie mam dziadków. Marzyłam żeby usiąść mu na kolanach i pogadać, wypłakać się… żeby czule starł kciukiem srebrną łzę z mojego policzka,ucałował w czoło i… i przytulił. Ponoć bardzo lubił dzieci. Nigdy się o tym nie przekonałam. Podobno lubił jeździć na ryby. Podobno lubił rozmawiać. I nigdy nie zrozumiem tego że moja najstarsza siostra niebyła na jego pogrzebie. Wszystko bym dała żeby go zobaczyć (w jej przypadku, ostatni raz). Podobno był bardzo miłym człowiekiem. I kocham go seryjnie całym serduchem, całą duszą. Kocham mamę, kocham Kelly, ale on jest kimś naprawdę wyjątkowym.

Sny, sny, sny. Ostatnio są porąbane. Śniło mi się że byłam w szkole i jedna z dziewczyn (siostra kolegi z klasy D) miała sprzęt do tatuaży. Złapałam ją i poprosiłam o tatuaż lekko nad lewą piersią. „Kelly”. No i zaczęła pracę, bólu nie czułam, napisała tylko K, ale bardzo jej się ręka trzęsła, bała się, pobrudziła mi dekolt… wzięłam i dokończyłam resztę sama. To nie były jakieś zakrętasy, romantyczna ani gotycka czcionka.Proste Kelly, jakby dziecko pisało.

STOP KLATKA

Znalazłam się zupełnie gdzieś indziej – na studiach. Szłam długim korytarzem z jakimś mężczyzną. Korytarz był ciepłego odcienia żółci, ciemne drewniane drzwi, które były wszędzie (no wiadomo że nie w suficie i podłodze, nie?) a podłoga była pokryta beżowym dywanem w jakieś małe brązowe kwadraty. Weszłam do pokoju. Był mój. Ściany miały kolor limonkowo-cytrynowy taki po środku. Duże podwójne łóżko z ciemnego drewna, eleganckie meble… Zostawiłam walizki i wyszłam w poszukiwaniu toalety. Nagle jakby ktoś poprzestawiał wszystkie drzwi. Zaczęłam się gubić. Weszłam do jednego pokoju a tam jakiś ksiądz udzielał rozgrzeszenia młodemu chłopakowi, w następnym były wampiry a w kolejnym wilkołak. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Miała długie czarne włosy, mniej więcej do połowy pleców. Cała była ubrana na czarno. Wymalowana w tonacji czarno-fioletowej. Przyłożyła dłonie do czoła jakby teatralnie myślała i cicho mruknęła „Chodź”, poszłam za nią. Chyba była jasnowidzem i potrafiła czytać myśli. Zaprowadziła mnie do pokoju. Nagle pojawiła się moja mama. Zaprowadziła mnie do pokoju na przeciwko. Pokazała mi chłopaka, który był uderzająco podobny do Damiana Razora [KLIK] i powiedziała że będzie mi pomagał, oprowadzał i spędzał ze mną wolne chwile. Usiadłam obok i sprawiał wrażenie mi bliskiego, łatwo i szybko się rozgadaliśmy.

STOP KLATKA

Byłam na jakiejś wyprawie z uczelni. Najpierw płynęliśmy jakąś łódką. Było ciemno. Zdani na siebie i wiosła. Duże jezioro, ciemno jak w dupie, przy dalekich brzegach trzcina… Potem byłam nie wiem gdzie coś jak tor przeszkód.Kłody pływające po wodzie, różne kształty po których trzeba było sprytnie skakać żeby wyjść z – bodajże labiryntu.

Chyba na tyle. Do zobaczenia ;]

Saturday, October 30, 2010

|CI| Nie wiem kogo chcę oszukać.

30 październik 2010

Starguardmuffin – United

Wcięło mi notkę! Znaczy się… pisałam i się onet zaciął, kursor wgl nie reagował. Ani nie dało się pisać ;[ Więc zrobiłam Print Screena. Co prawda nie jest dokończona, bo wypadłam z wątku no i cóż, już pewnie jej nie dokończę, ale choć tyle macie [KLIK]

Sunday, October 17, 2010

|C| Na siłę.

17 październik 2010

Ten temat wywołuje u mnie łzy, ale pora o nim pogadać. Już za jakiś tydzień mijają 2 miesiące od momentu kiedy ONA chciała odpocząć od statusu „My”. Niesamowite ile wytrzymałam. Ale dziś… nachodzi mnie pewna myśl. Nie kocha, tylko lubi. Nie wróci, odsuwa się ode mnie z dnia na dzień coraz bardziej, chyba pora zacząć żyć normalnie. Już płaczę, bo nie wyobrażam sobie tego. Wmawiam sobie jedno i to samo: byłam, jestem i będę hetero. Potrzebują silnych męskich ramion, nie kobiety. Byłam, jestem i będę hetero… Muszę to zrozumieć. A jest ciężko, bo czym bardziej sobie to tłumaczę, tym wielką odrazę do mężczyzn żywię. Ale minęły już dwa miesiące, czekałam, starałam się nie patrzeć na siebie tylko na nią. Ona potrzebuje odpoczynku. Ma. Ja się nie liczę. Ale po dwóch miesiącach… tracę nadzieję że kiedykolwiek ów odpoczynek się skończy i dlatego postanowiłam się z tym pogodzić. Ona nie jest dla mnie, nie daję jej tego czego potrzebuje i nie jestem taką osobą, której pragnie. Za wysokie progi. Nie dla psa kiełbasa. Teraz otworzę się na ludzi, zdobędę grono znajomych, znajdę chłopaka i będę szczęśliwa. I wiem że to nie możliwe, a będzie zupełnie na odwrót. Zamknę się w sobie, znajomych oleję i będę najbardziej nieszczęśliwą osobą na świecie, a moją jedyną miłością będzie mój chrzestny. I tak źle i tak nie dobrze. Chcę żyć normalnie… Pieprzona psychika. Nie. Będzie inaczej. Z Kell będę się przyjaźnić, będzie to najlepsza przyjaciółka pod słońcem (która z życzeniami urodzinowymi budzi się pod wieczór, sypie sarkazmami, albo i w ogóle się nie odzywa… | spokojnie masz też plusy) następnie założę tą maskę z uśmiechem, okleję sobie głowę taśmą, żeby ów maska czasem nie spadła i będę trwać w szczęściu póki maska nie przyrośnie do twarzy i charakteru, a ja nie będę odróżniać emocji pozytywnych od negatywnych no i zapomniałabym… -będzie cudownie.

A tak poważnie… to nie wiem co będzie, nie mogę tego przewidzieć. Będę się starała być dobrym człowiekiem, zachować z Kell stosunki przyjacielskie (choć to od niej zależy czy potem znów ich nie zmienię), i być po prostu szczęśliwa. No a potem… może i znaleźć miłość, która pokocha mnie taką jaką jestem. Nie każe się zmieniać i nie będzie robić wyrzutów. Pokocha mój egoizm i użalanie się nad sobą i zobaczy jaką osobą jestem. Że potrafię być czuła, kochana i naprawdę delikatna i romantyczna. Znajdę osobę, która ujrzy we mnie coś innego niż wyżej wymieniony egoizm i da mi to szczęście i radość z życia.

Tak przy okazji:

Dziękuję Kelly, za ten czas kiedy… pozwoliłaś mi cieszyć się życiem, uszczęśliwiałaś mnie jak nikt inny i dawałaś to czego potrzebowałam. Byłaś przy mnie w trudnych momentach kiedy tylko mogłaś. Dziękuję za to wszystko. Dziękuję za momenty kiedy miałaś niesamowite ADHD i mnie nim zarażałaś, dziękuję za dzień w którym mnie naznaczyłaś i pocałowałaś, po czym czułam się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, dziękuję za dzień, kiedy mogłam cię upaćkać bitą śmietaną, a ty oblać mnie colą. Dziękuję za te 3 lata spędzone w podstawówce, kiedy po wf-ie oblewałam cię mineralną, kiedy siedząc w kącie ‚wiertałaś’ się ze śmiechu. Dziękuję za kartkę na Wielkanoc, dziękuję że tyle ze mną wytrzymałaś, dziękuję za kartki, które pisałyśmy na lekcjach, dziękuję za szereleteki i cudowne wspomnienia w nich zapisane, dziękuję za to że mogłam się przytulic, dziękuję za tego bałwana którego razem ulepiłyśmy, dziękuję za II welt dziękuję za pizze żartą na schodach, dziękuję za twój śmiech i cudowny uśmiech, za twoje najpiękniejsze oczy, za te wypady do kina, mc donalda, dziękuję za to wszystko. DZIĘKUJĘ ZA TE WSZYSTKIE WSPOMNIENIA…

I przepraszam, że nie jestem twoim ideałem i… i przepraszam za wszystko.
Kolejny raz.
Przepraszam i dziękuję.

Twoja… przyjaciółka Nelly.

P.S I dziękuję też za Scream’a
P.S 2 – i gluta
P.S 3 – za wszystko, tak naprawdę wszystko, nawet za te liczne kłótnie.
P.S 4 – pisałam pod wpływem emocji, więc jeśli coś jest niejasno napisane, przepraszam.

I mam nadzieję że ta przyjaźń nie zginie. Nie pozwólmy na to.

Thursday, October 14, 2010

|XCIX| Ostatnio usłyszałam że jestem niewrażliwa – chyba jednak nie ma w tym racjii.

14 październik 2010

Ostatnio moja ukochana stwierdziła że jestem niewrażliwa. No i racja. Ale jestem niewrażliwa na rzeczy które mnie nie dotykają. Cała reszta, cóż. Mnie nie obchodzi. Ale… ostatnio wracając ze szkoły poszłam „górą” czyli drogą na miasto. „Dół” prowadzi na przystanek autobusowy. Więc poszłam górą do miasta. Przeszłam uliczką zwaną „kocią” mijając liczne stragany, wspięłam się po schodkach i weszłam do sklepu muzycznego kopić sobie prezent na urodziny. Od siebie dla siebie. Zamówiłam sobie Humanoid DE ver. CD+DVD. 2 czy 3 lata temu ją zamawiałam, ale jej nie dostałam. Mam nadzieję że tym razem się uda. Później miałam jeszcze trochę forsy to poszłam do „Natury”, kupiłam sobie balsamy do ciała i poszłam do piekarni. Kupiłam co miałam kupić, kiedy kierowałam się do wyjścia, wszedł mały chłopiec. Miał może 5-6 latek. Był potargany, widocznie zmarznięty bo dygotał, brudny i biedny. Miał ciemną cerę co dawało mu niesamowity urok i duże, piękne oczy przypominające rozgwieżdżone niebo. Ciemne i błyszczące. Mruknął coś pod nosem i wyciągnął w moim kierunku kubek po jogurcie. Spojrzałam na niego mimochodem i… wyszłam. Niczego chyba w życiu bardziej nie żałowałam. Cały czas mam przed oczyma jego piękne oczy i błagalny wyraz twarzy. Że też nie kupiłam mu choćby bułki… Był pięknym chłopcem, gdyby tak o niego zadbać… Ehh.

A co do dzieci – niedawno Kell wypomniała mi że ‚chciałabym przecież taką małą kruszynkę’. I mnie rozbawiła i to nieźle. Bo tak w ogóle to takie dziecko to ktoś zrobić musi, nie? A mną się kolesie nie interesują, ani ja kolesiami. Nie wyobrażam sobie siebie z chłopakiem. Niektórych mogę uznać za przystojnych, fajnych, miłych i można wymieniać w nieskończoność, ale nie wyobrażam sobie być z takim stworzeniem. Nie wyobrażam sobie pocałunków, chodzenia za rękę, a tym bardziej stosunku! Chłopaki to tylko takie… koledzy. Hahaha właśnie pomyślałam że potrzebuję obojnaka xD. Potrzebuję laski z chujem. Wolne żarty. Kolejna sprawa to, to że może potrafię doskonale zadbać o dzidzię to nie wiem jak niby miałabym przejść ciążę i jakbym w ogóle to przeszła. Zwłaszcza że mam zrypaną psychikę. Kolejna sprawa to nie wyobrażam sobie mnie 15 letniej Nelly mówiącej matce: Mamo, jestem w ciąży. I to nie jest wpadka. – Śmieszne. No właśnie i za młoda jestem. Pożyję jeszcze trochę, a potem może i stworze jakąś rodzinkę (o ile dożyję i ktoś mnie zechce). Nie no, stwierdzam że nie będę mieć dzieci. Chcę, a nie mogę. Brzmi dziwnie. Po prostu… jest wiele przeciwwskazań. O.

Ludzie wokół mnie. Wszyscy są debilami tak naprawdę. Stefa się tnie nożami jak jej się nudzi, do tego jej koty ją tną, kolega Antek w 5 klasie podstawówki się ciął, Kinga się kiedyś pocięła (choć jej ciężko w cokolwiek wierzyć), większość ludzi wokół mnie zachowują się jak rasowe pedały – nie geje! – i w ogóle… czyli co? Chyba pasuję do swojego otoczenia. Wklepali mnie w idealną klasę. Oh i wychodzi na to że codziennie wchodząc do szkoły, każdy zakłada maskę. To mnie pociesza. Okazuje się że nie tylko ja jestem takim zjebanym dzieckiem ;].

Wkurzam się na Kell. O ok.19 wzięła „zw” i jest już 21 a jeszcze nie otrzymałam zbawiennego „jj”, ileż ja mam jeszcze na nią czekać? Tak w ogóle to ciągle na nią czekam. Miałam jej [sexy] dupy nie lizać i co? I kurwa Nelly kocha, Nelly poczeka. Eh. Kiedyś się wkurzę i to ona poczeka. Wymiękam. Eh. Ja jestem stworzona do samotności. Czasami mam ochotę się poddać i po prostu zabić, ale cóż. Prawda taka że nie mam odwagi się zabić. „Bo Kelly” a tak naprawdę nie wiem co Kelly czuje. I ja już naprawdę chcę skończyć tą przerwę. Czuję że się od niej oddalam. Bo jak rozmawiamy… jak to ujęła „rozmawiam z lalką o sztucznym uśmiechu 24 na dobę”, ja nie jestem sobą. Ja gram. Chcę przestać. Chcę żeby mi na to pozwoliła. Skończmy ten scenariusz i nagrajmy kolejną cześć filmu, tą lepszą, błagam. Nie wiem, czuję się jakby to był cholerny sprawdzian mojej wytrzymałości. Jeszcze trochę, a mimo błagań i próśb, wewnętrznych blokad, weżrę całą apteczkę i podetnę sobie żyły. To nie jest groźba. To jest po prostu… ja umieram wewnętrznie. I ona dobrze wie co mnie na nogi postawi. Myślę że potrzeba niewiele, a przecież mnie kocha, więc dlaczego znów trzyma na dystans, niszczy, sprawia że właśnie teraz płaczę i wmyślam czarne scenariusze? Dlaczego każe mi błagać? Przecież mnie kocha…

Sunday, October 10, 2010

|XCVIII| Banshee

10 październik 2010

Ostatnio dowiedziałam się jak nazywa się moja przyjaciółka, ba! Jak mniej więcej wygląda i jak się zachowuje jeśli ktoś ginie. Nazywa się Banshee. To kobieta zazwyczaj ubrana na biało-szaro. Gdy ktoś umiera, pojawia się i przeraźliwie krzyczy/jęczy z rozpaczy… kij wie. Ale po tym jak przeczytałam jej opis to pomyślałam że jeśli przyjdzie mi umierać, to chcę umrzeć w lesie. Bo to by jakoś wyglądało. Mgła, drzewa, ciało i Banshee. No wyobraźcie sobie taką boginię w mieszkaniu… to nie pasuje do scenariusza. Tu pasuje tylko las. Tu macie link do Banshee – [link] [link]
Banshee ponoć zmarła w czasie porodu.

Właściwie mam w miarę dobry humor, choć już sama nie wiem czy to maska czy nie. Zaczynam się gubić sama w sobie. Nie wiem czy dane uczucie, emocja jest prawdziwe czy to automatyczna część mojej automatycznej maski. Po prostu nie wiem. Ale uznam że to uczucie prawdziwe. Próbuję się wziąć w garść. W weekendy chodzę na baseny, planuję też fitness, szukam przyjaciół i staram się o siebie dbać. Będę jak te jebane idealne nastolatki z filmów. Stworzę pozory dobra. Udanego życia. Jak już będę sobie ważyć blisko 50 zauważy mnie jakiś koleś, będziemy razem i po 8 latach się pobierzemy i będziemy mieć 2 dzieci.
O czym ja w ogóle mówię? Jestem śmieszna. To nie mój scenariusz. Mój wygląda inaczej. Dużo inaczej. Ogarnę się, będę mieć laskę, spędzę z nią całe, albo chociaż połowę życia i o. Będzie zajebiście. Ale ej ta przeszłość wydaje mi się mega daleka. Na liceum bądź czasy kiedy powinnam być na studiach (ale nie będę bo aż tak mądra i super to nie jestem).

Znów ciągle wcinam płatki z mlekiem, nadal marzę o jednym i tym samym. Również o tym by w końcu zerwać się z tego dystansu i się przełamać, nie bać się. Już nigdy. Ale to nie takie proste. Zwłaszcza że ktoś mi ten dystans coraz bardziej jak sznur owija wokół szyi i powoli zaciska uśmiechając się i żartując. Taka dobra mina do złej gry. A ja? Ja się stopniowo duszę. Ciekawa jestem co się stanie kiedy sznur całkiem się owinie i zostanie zaciśnięty. Wyrwę się? Czy może się uduszę? Właściwie mi to wszystko jedno. Miło cierpieć/ginąc z jej rąk – mimo wszystko.

Nie chce mi się uczyć. W poniedziałek mam mieć nowy telefon. No nareszcie. Taki… HTC ja byłam zadowolona. Bawiłam się nim przez pewien czas i było ok. So.. Czekam.

Za.. 2 dni mam urodzinki. I chuj z urodzinkami, ale przylatuje mój ojciec chrzestny. Strasznie się cieszę. Strasznie, strasznie *_*. A urodzinkami to swoją drogą. Tak w ogóle jaka ja stara już… Ale sza.

To tyle ;]

Friday, October 1, 2010

|XCVII| Umierania ciąg dalszy.

1 październik 2010

Ja w ogóle myślę że śmierć jest cały czas koło nas i jednych czule głaszcze, innych gwałci. O czym ja w ogóle mówię? Że codziennie zdarza się coś co zbliża nas do śmierci. Jednak ci, których przyjaciółka tylko głaszcze, nie odczuwają tego tak bardzo. Zaś ci drudzy, gwałceni, kopani i popychani przez swoją przyjaciółkę, czują to mocniej i wyraźniej niż ktokolwiek inny. Tacy ludzie mają myśli samobójcze, tną się, chleją, ćpają, piją… Kiedyś ktoś mi powiedział że nic nie dzieje się bez przyczyny. No i racja. To ta śmierć, cudowna przyjaciółka ciągnie mnie w swoje objęcia, obijając, gwałcąc i raniąc. Gwałty to też nie przypadkowe wydarzenie. Ona tego chciała. Niszczy twoją psychikę, później ciało… nikniesz. Aż w końcu pewnego dnia przeprosi za to wszystko, mocno Cię przytulając. Tak mocno że aż cię udusi… I pośle do -podobno- lepszego świata. Tylko szkoda że trzeba przechodzić przez takie biczowanie. Eh… zapomniałam co miałam mówić. Bo… szukałam mojego maleńkiego narzędzia zbrodni, ale… chyba je mama wyrzuciła. Sprzątała mój pokój. Jestem jak ćpun na głodzie. Zniszczę i przetrzepię wszystko żeby znaleźć coś ostrego. Znalazłam swój stary pamiętnik. Jakoś z roku 2002… z gumką. Gumka zawsze się kończy jednym. Całego rozerwałam. Mam. Próbuję… tępe. Nie da się. To raczej logiczne że dzieci dla śmierci są niedozwolone. Przetrzepałam cały pokój. A tekst Kelly „niedowartościowane dziecię emo”, nie pomógł, ani nie powstrzymał. Jeszcze bardziej pogrążył. Inna zaś osoba, rozmawiając ze mną i czytając mojego bloga, stwierdziła iż: „tutaj już nic nie można wymyślić”. Ja nie wiem co ze mną. Przetrzepałam cały pokój, pozwalając łzom płynąć i tyle. Nie ma. Nie ma towaru dla ćpuna, nie ma niczego ostrego dla psychopaty. Czuję się naprawdę kiepsko. Ludzie nie potrafią mi pomóc. Znaczy się jest jedna osoba, która może zrobić wiele, ale… ehh cała reszta nie wie co robić. A ja sama sobie nie potrafię pomóc. Ani siły, ani motywacji. Cóż. Myślę że żyję tylko dla tego że kilka naprawdę kochanych osób jeszcze o mnie walczy. Większość możliwe że nawet nie świadomie.

Dzisiejszy dzień niby fajny… W szkole założyłam maskę, przykleiłam uśmiech i trwałam. Po szkole denerwowałam się tak że było mi tak niedobrze… że na angielskim myślałam że pawia puszczę. Poszłam do podstawówki, moja była wychowawczyni, jeszcze bardziej mnie zdołowała… a ja musiałam się durnie uśmiechać, przytakiwać i zgrywać szczęśliwą. Ah no i te spojrzenia w oczy. Szlag trafiał. Później nauczyciel polskiego. On był fajny. Słuchał nas, śmiał się i nie patrzył mi się w oczy. Powspominałyśmy. Poszłyśmy. Później pani od niemieckiego. Wiecie jakie to śmieszne a za razem głupie kiedy nauczyciel pyta co u ciebie a ty mówisz: Dobrze/Fajnie itp? Z tym głupim uśmieszkiem. Potem spacer. Pizza. Tym razem grzecznie. Cola, mentosy, bita śmietana, wojna. Cała się lepiłam od coli. Już nie powiem o ranach. Zalejcie kiedyś ranę colą i opiszcie wrażenia. Kell była mokra (sexy) i biała z bitej śmietany. Eh. Wróciłam do domu i… się humor zepsuł.

Jest wieczór i próbuję normalnie rozmawiać z Kell. A propo odpoczywania od siebie. To mam już za sobą miesiąc. Powiem tylko że pół roku to ja czekać nie będę. Albo jesteśmy razem, albo nie. Nie chcę wiecznie żyć w niepewności.

Thursday, September 30, 2010

|XCVI| Kolejny obrót o 180 stopni. – „Co ja robię?”

30 wrzesień 2010

Tak to w życiu bywa że raz pod wozem raz na wozie. Jak już wiadomo teraz mnie z ów wozu zrzucono i… wracam do poprzedniej siebie. Ja siebie nie poznaję. Nie wiem co się ze mną dzieje i wiem że jestem żałosna. Naskakuję na ludzi, robię coś głupiego a potem przez to płaczę. Przez własną głupotę. Dodam jeszcze że ja już chyba naprawdę jestem chora. I mieli rację. Raz zaczniesz to już nigdy nie skończysz. To śmieszne, ale czuję się jak bohaterka książki Barbary Rosiek. Może to ona pisze moją książkę? Pisała o alkoholu, dragach, prostytucji i uzależnieniach. Ze mną jest podobnie. Mój problem? Samookaleczenia. Obiecałam że tego już nie zrobię. I wygrywałam z tym spory kawałek czasu. Od dnia 18 lutego się nie cięłam. Byłam można by powiedzieć szczęśliwa, nie miałam większych problemów to też się nie cięłam. Przyszedł czas kiedy ukochana osoba – ta, która zawsze podnosiła na duchu i mówiła że będzie dobrze – oddala się ode mnie, rodzice w ogóle ze mną nie rozmawiają, a w szkole też nie najlepiej. Większość głównie z mojej winy – to kolejny powód do zadawania sobie bólu. Ta beznadziejność. Wszyscy w kółko mi to powtarzają. Eh i wiecie co? Mam to co chcę… mam komputer, internet, telefon, duże łóżko, własny pokój, dobrą szkołę, forsę i inne dobra materialne, ale wiecie co? Tnę się kiedy… brakuje mi miłości. Więdnę. Jak już wspomniałam jestem duszą towarzyską. Przyjaciółka nie ma na mnie czasu, nie ma ochoty rozmawiać, nic o sobie nie powie bo „mnie to nie zainteresuje”. Mama po powrocie z pracy idzie do babci, ojciec ze mną nie rozmawia. Jedyną radością w życiu jest mój ojciec chrzestny – ale to nie zasłoni wszystkich problemów. Cóż… dzisiaj nerwy mi puściły. Ile można wytrzymać. Dosięgnęła mnie presja i … wybuchałam płaczem, położyłam się, schowałam pod kołdrą, zwinęłam w kłębek… i płakałam. Nie… nie, ja nie płakałam. Łzy same płynęły. Tułałam się po łóżku… i naszła mnie ta ochota. Jestem sama. Sama jak palec, a zawsze w takich momentach myślę o jednym. – Znaleźć coś ostrego. Zawsze używałam czegoś… czego nikt by nie podejrzewał. Teczka tekturowa na dokumenty… z gumką. Na końcu gumki jest ostre, metalowe zakończenie. Szybkie cięcie nożyczkami. Łzy kapią na rękę. Przyciskam kawałek metalu do przedramienia. Mocne, szybkie i stanowcze pociągnięcie. Raz, drugi i trzeci. Krew się leje. Teraz zauważyłam co robię. Jestem słabą i nędzną istotą. Łzy lecą potokami. Przytulam misia. – Co ja robię?. Łamię obietnicę. I przepraszam, ale nie potrafię… nie potrafię normalnie żyć i cieszyć się życiem. „Jak chory pustelnik” – żebrzę o miłość. I myślę że to naprawdę żałosne. Do dna brakuje mi już chyba tylko dragów. Tak po prostu brać i dobić się do końca. Spotkać się z upragnioną śmiercią. Ale… ale ja nadal liczę na zmiany. Liczę że jednak ktoś mnie przytuli, czule ucałuje w czoło i powie że kocha. Że mogę się nie bać. Jestem bezpieczna. Kolejny powód że jestem idiotką. – Nadzieja matką głupich. Ja wcale nie chciałam się ciąć. To potoczyło się samo. I wiem że teraz nie będę mogła przestać. Będę się ciąć o najmniejsze głupstwa, a moje narzędzie zbrodni będę nosić w kieszeni. Czy już zawsze? Ehh… wiem jedno…

Morał mojego życia jest krótki i niektórym znany
muszę nosić rękawiczki by nikt nie zauważył.

Tak… to zawsze było wyjście. Rękawiczki. Czarno-białe, bez palców, w paski… długie aż do łokcia. Chcę żeby chociaż ludzie w szkole uważali mnie za osobę w miarę normalną i mieli do mnie szacunek. Choć wiem że na niego nie zasługuję. I piszcie ludzie co chcecie. Ja piszę co czuję, co mi ślina na język przyniesie. Ja sama siebie nie rozumie, potrzebuję pomocy… ale nikt tego nie widzi. A jak widzi… to nic nie robi. Chciałabym być normalną dziewczyną. Normalną… Nienawidzę oglądać filmów… w nich wszystko jest idealne. Dziewczyna, ładna, szczupła, zdrowa fizycznie i umysłowo, pięć przyjaciółek i 4 w szkole… A ja? Phh… ja w ogóle… szkoda mówić. Płaczę jak to piszę. Rany pulsują i palą żywym ogniem. Ja… Cóż. Nie wiem czy JA jeszcze istnieje. Ale ta „Ja” jest przeciwieństwem tych filmowych badziewi. Nie jestem ładna, będę miała ok 80-90 kg, tnę się, marzę o używkach żeby sobie ulżyć, fizycznie to też ze mną źle, jedna przyjaciółka z którą mi się nie układa. Kocham ją ponad wszystko i jak mamę i wszystkie ukochane osoby razem wzięte, dwóje i tróje w szkole… jedynki tym bardziej… Ja… nie doczepiajcie się żebym nie zwracała uwagi na laski w tv bo są charakteryzowane i to tylko rola… bo ja wiem… Ale… po prostu piszę. Nie wiem po co piszę.

Krwawe ślady, blizny, łzy i strach.
-Jak kiedyś.


Nic nowego.

Tuesday, September 21, 2010

|XCV| Melodia dzieciństwo przypominająca.

21 wrzesień 2010

Make me wanna die! Dzisiaj przesiadując na you tube… znalazłam swoją starą ulubioną piosenkę z dzieciństwa. I naszło mnie takie sobie myślenie… zauważyłam… że cały czas się zmieniamy. Ooooll tajm. Już mówiłam o tym że czytamy inne rzeczy, o oglądaniu tv też kiedyś chyba wspomniałam. A teraz… muzyka. Zaczęło się od tego że weszłam na allegro i obserwowałam nowe śliczne lalki kolekcjonerskie Reborn. Na jednej z aukcji… nagle zaczęła lecieć znajoma melodia. Melodyjka przywoływała mnóstwo pozytywnych wspomnień. Sprawiła że się uśmiechnęłam. Ostatni raz słyszałam ją mając około roczek. O czym mówię?

Johannes Brahms – Lullaby

Jako dziecko potrafiłam tego słuchać w kółko i w kółko… To mój ulubiony utwór. Teraz powymieniam… (postaram się chronologicznie -od czasów dzieciństwa aż do dziś.) ulubione utwory.

1. Johannes Brahms – Lullaby
2. Żółta żaba żarła żur
3. Piosenka której nie pamiętam, ale ją bardzo lubiłam… coś z kominiarzami.
4. Pieski małe dwa
5. Coś o pajacyku… już ją ledwo pamiętam
(potem już trochę podrosłam…)
6. Ich Troje – Czekanie – oj kochałam ten utwór.
(potem era Tokio Hotel)
7. Durch Den Monsun
8. An Deiner Seite
9. Schwarz
10. Reden
11. Fur immer jetzt
12. Ogólnie cała płyta Humanoid.
13. The pretty reckles
14. Linkin Park
15. 30 seconds to mars
16. Green Day
17. My chemical romance

i inni.

I to mnie bawi. Ta dziewczynka, która kiedyś nuciła ulubioną kołysankę… dzisiaj siedzi w Rock’u. Ale zanim do tego doszła przeczołgała się przez Ich Troje i inne tym podobne wiochy – przynajmniej teraz. Przyznać się do Ich Troje to ja się nie wstydzę. Lubię ten zachrypnięty głos wokalisty i łagodny wokalistki. Za czasów „Ci wielcy”, „Jeanny (I,II,III)”, „Homo homini lupus” itp. byli naprawdę świetni.

To tyle na dziś. Jak coś mnie najdzie to dopisze ;]

Wednesday, September 15, 2010

|XCIV| Co u mnie? Dłuuuuga notka. Wymaga cierpliwości.

15 wrzesień 2010

Ostatnio mało piszę… Cóż… Właśnie dlatego tu weszłam żeby to zmienić. Po pierwsze jak zawsze… standardowo powiem coś o tym na lewo… otóż… nie pytajcie co mi się stało… Najbardziej podoba mi się 2 i 6 av ^^ XD Śmieszne takie. Dobra.. Co u mnie? Chora jestem. Mam katar i kaszel. A jutro mama mnie do szkoły wysyła -.- No zajebiście będzie. Albo wszystkich pozarażam, albo ludzie którzy tam łażą przeziębieni, dobiją mnie i będę miała grypę, nie będę jej leczyć i umrę! – to łagodna wersja wydarzeń. Co z tą drastyczną? – zasypią mnie kartkówkami i sprawdzianami, które obleję, babka od polskiego będzie mnie nękać, obiady będą niedobre, a babka z świetlicy będzie za mną łazić żebym wzięła udział w konkursie plastycznym. Kolejnym. Ehh… Nie chcę iść do szkoły! Nie teraz! Jak mam kisiel w nosie i jak połknęłam ciernie -.- no i co najważniejsze – jak mam wenę twórczą! Wczoraj narysowałam oko Bylla De Bylla no i dzisiaj zamierzałam narysować drugie… Bo wgl mam taki projekt… żeby zrobić portret mega wymiarów. Więc najpierw męczyłam się z okiem wymiaru A3… potem drugie, nos, usta, wszystko złożę w całość, posklejam taśmą i będzie bosko. Ale chuj z tym bo będę musiała iść do szkoły, zakuwać na chemię i fizykę żeby nie kiblować w 2 klasie i dupa z moimi planami. Kolejny powód dla którego nie chcę wracać to durny kumpel kuzyna. Uwziął się na mnie i się ze mnie nabija. Jak idę korytarzem to zaczyna wołać „Natalko, kocham Cię serce moje! Jesteś Aniołem! Oddam serce!” I tym podobne. Ostatnio wyjechał z tekstem „Kocham twoje opływowe kształty (wtf?)! Jak chodzisz to pływasz!” – myślę że powinno mnie to obrazić, ale ja nie z tych. Olałam kolesia i się z tego śmiałam. Do tego podszedł kolega z klasy i spytał „Żabką czy kraulem?” nogi mi się uginają. To na ogół śmieszne, ale czasem nerwy mi puszczają, ręce opadają i nie wiem czy się śmiać czy płakać. Mam ochotę podejść i nie z liścia a z pięści przyłożyć mu między oczy -.-’ . Kolejna sprawa… II welt. Cholera chyba do dziś nie wytłumaczyłam o co z nim chodzi. So… zaczęło się od tego że mam mózg 6D… a może i więcej. Więc… jeszcze raz. Zaczęło się od piosenki An deiner Seite i tekstu w piosence iż bodajże – kiedy zechcesz będę obok ciebie – jakoś tak. Kiedy było mi źle, zamykałam oczy… i czułam czyjąś obecność. Potrafiłam sobie wyobrazić że ów postać mnie przytula czy też siedzi obok mnie i pociesza. Z czasem wyobrażałam sobie że to Bill Kaulitz. A z czasem czułam go nie tylko w złych momentach. Był ze mną zawsze. Czułam jego dotyk, obecność i widziałam go oczami wyobraźni. To właśnie był ten mój mały świat. Później zdradziłam ów mój sekret Kelly, zaraziłam ją… Tomem. Sprawiłam że czuła to samo… a może tylko coś podobnego. Ale było. Ten świat stał się nasz wspólny. Potem doszli Georg i Gustav… Dzisiaj nie wyobrażam sobie bez nich życia. – Bez swojej wyobraźni. Co w ów świecie słychać? Rozwiodłam się z Billem, mam 7 dzieci (łohh jak dużo – 2 adoptowana) i wychodzę za mąż – za Georga. Kelly była z Tomem, mają razem trojaczki, Bill się w Kell zabujał i odbił ją bratu i się jej oświadczył. Boah. Kell jest w ciąży. – Bliźniaki. Gustav ma dziewczynę Amandę i dwójkę dzieci. Tom został sam. Co będzie dalej? To już zależy od losu. Całość jest oprawiona w luźną i humorystyczną ramę, czasem są kłótnie, czasem coś większego (alkoholizm, narkomania i inne kłopoty), ale przede wszystkim jest miłość : ) I życie staje się piękne. To jest całkowicie … niesamowite. Choćby mi się świat na łeb walił… to mam mój świat w którym ów Georg może mnie przytulić i pocieszyć… od razu lepiej. Co dalej… Kelly. Dalej udaję. Powoli się łamię. Psychika mi siada. Cały czas zadaję sobie jedno pytanie – od czego chce odpocząć? Ostatni raz w marcu zachowałyśmy się jak para. Chyba pierwszy i ostatni raz. Cóż. Ah i myślę że nie będziemy już razem. Jak już zwątpiła to już nigdy nie uwierzy. Taka moja teoria. Tylko teraz mały problem. Albo ona przyzwyczaja się do tego że w głębi duszy mam ochotę się pociąć, powiesić i nie wiadomo co jeszcze, albo ja się odkocham, pogodzę z tym że mnie nie chce, wyleczę się z drugiego weltu i… nie wiem.

W dzień zerwania zalewałam się łzami. Jedyne co udało mi się powiedzieć to : Zostawiła mnie… KTOŚ mnie przytulił i powiedział : Nie martw się, będzie dobrze, jeszcze wróci.

Pocieszyło jak cholera, tylko szkoda że nie mam wiary żeby w to wierzyć.

Wednesday, September 8, 2010

|XCIII| Przerywnik w klepnięciach – Urodziny

8 wrzesień 2010

Jako że nie umiem składać życzeń i nigdy nie wiem jak to robić, nie wiem co powiedzieć, jak się zachować, a nawet jak dać pieprzony prezent… Więc powiem jak potrafię. Dna 8 września 1988 roku przyszedłna świat chłopiec bla bla został perkusistą sławnego Tokio Hotel ikochają go miliony… Dobra tam nie owijam już. Chodzi o naszego kochanego Gustava. Guss, Gucci, Gucia, Wolfgang’a czy jak kto go jeszcze tam nazywa. Dzisiaj ma urodziny. Staruuuszek… 22 lata już ma.Cóż. Wszystkiego najlepszego Guss ^^ Spełnienia marzeń, dużej rodziny i poznania laski o imieniu Amanda.

Saturday, September 4, 2010

|XCII| Klepnięcie

4 wrzesień  2010

DZIEWCZYNY/MIŁOŚĆ/CAŁOWANIE I INNE (czyli to co tygryski lubią najbardziej)

061. Byłeś kiedyś zakochany? Byłam, jestem…
062. Ilu osobom powiedziałeś „kocham Cię?”? 6
063.W ilu osobach się zakochałeś? 7
064. Ile osób całowałeś? 3
065. Całowałeś kiedyś kogoś tej samej płci? Tak
066. Z iloma osobami łącznie byłeś na randce? Dla mnie są to po prostu spotkania…
067. Czego szukasz w chłopakach? W kim? Ee…
068. Jaka jest pierwsza rzecz, jaką zauważasz u przeciwnej płci? Włosy. Jeśli ma długie, zadbane i przy tym nie jest pasztetem – zakochuję się w nim.
069. Za jakim chłopakiem przeważnie się oglądasz? Z długimi włosami.
070. Masz chłopaka? Nie
071. Gdzie go spotkałaś? -.-
072. Co lubisz najbardziej w swoim chłopaku? -.-
073. Jesteś w kimś zadurzony? …”zadurzony”? Nie, ale zadłużona – owszem.
074. Kto to jest? Kelly
075. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? Tak
076.Pamiętasz swoją pierwszą miłość? E… no chyba nie.
077. Kto był pierwszą osobą, którą pocałowałeś? Mama?
078. Wierzysz w przeznaczenie? Tak
079. Wierzysz w bratnie dusze? Tak
080. Jeśli tak, czy wierzysz, że znajdziesz swoją? Już znalazłam

SEX (uhaha)
081. Jesteś dziewica? Nie
082. W jakim wieku był ten pierwszy raz? Jeszcze go nie było… i wiem… wiem, jak to brzmi bo nie jestem dziewicą a ten… Ehh nie ważne
083. Z kim? …-.-
084. Masturbujesz się? …
085. Miałeś kiedyś orgazm? …Tak ;]
086. Używałeś jedzenia podczas seksu? …hę?
087. Nagrasz kiedyś numerek na kasetę? …wątpię
088. Ulubiona pozycja? …misjonarska <lol2>
089. Ilość partnerów seksualnych, jakich miałaś? …nie było 1 razu!
091. Napisz twoją ostatnią seksualną fantazję jaką miałeś. …O.O Eee.. ja pozwolę sobie nie odpowiedzieć.
092. Mówisz „ciekawe” rzeczy przed lub w czasie seksu? …
093. Lubisz dostać klapsa? ……. noo.. ;]
094. Jesteś złośliwy? (w seksie) …tzn?
095. Jesteś zboczony? I to jak!
096. Lubisz niewolę? …miałam kiedyś taką fantazję… <lol2> kajdanki i te sprawy…
097. Jesteś zwykle pod spodem? …nie było 1 razu -.-
098. Uprawiałeś kiedyś seks z najlepszym przyjacielem? …maarzę o tym.
099. Uprawiałeś kiedyś seks niezabezpieczony? …nie było 1 razu!
100. Miałeś kiedyś STD? …?!
101. Gdybyś mógł uprawiać seks z kimś sławnym, kto by to był? …Bill Kaulitz albo Georg Listing ;]
102. Jesteś/możesz być teraz w ciąży? … byc to ja mogę, ale nie ma kto stworzyc. Czasem nawet … przyznam że marzę o takim maleństwie, wiem, wiem że to chore w moim wieku, no ale…póki co w ciąży – nie jestem.

Wednesday, September 1, 2010

|XC| Klepnięcie |XCI| Klepnięcie

1 wrzesień 2010

001. Jak się nazywasz? – Natalia002. Przeliteruj swoje imię wspak. A l i a t a n – kojarzy mi się z Manhattanem lub z leśnymi elfami ^ ^003. Data urodzin. 12/10/1996
004. Facet czy kobieta? Kobita
005. Znak zodiaku? Waga
006.Przezwiska. Nelly, Ej
007. Praca? Uha. ha. … szkoła -.-
008. Wzrost. Coś ~160cm
009. Waga. A była ostatnio w biedronce do kupienia…
010. Kolor włosów. Ciemny brąz. – Takie… czekoladowe ; )
011. Kolor oczu. Ciemno brązowe – czasami czarne
012. Miejsce urodzenia. Szpital…
013. Gdzie mieszkasz? Jaworzno
014. Wiek. Rocznikowo 14 ale jakby patrząc datami to za niedługo stuknie mi 15.
015.Nicki. lola 482, Nelly, Kaulitzowa483, Kaulitzowa4835, dirtydiana, dirtydiana29
016. E-mail. Mam ich tak dużo że onet nie pozwala mi założyc kolejnego o.o… ale dwa takie główne to kaulitzowa483@autograf.pl i dirtydiana29@op.pl
017. Od czego wziął się twój nick? „Ej” bierze się zewsząd. Jak ktoś chce mnie zaczepić mówi „eeej!”. Z „Nelly” zaś wiąże się dłuższa historia. Był kiedyś pewien blog o TH. Było to opowiadanie i głównymi bohaterkami były Nelly i Kelly (niesamowicie zboczone… jak ja :D). Nelly szalała za Billem, Kelly za Tomem. Ów Nelly była mi tak bliska i podobna do mnie… (lubię wcielać się w postacie) że już zostałam tą Nelly i mówią tak na mnie właściwie wszyscy znajomi.
018. Jakie jest twoje drugie imię? Kazimiera. Jest to imię po babci. Kiedyś owe imię bardzo mi przeszkadzało, irytowało mnie i wstydziłam się go. Dzisiaj zaczynam je lubić.
019. Dlaczego twój aktualny nick jest taki a nie inny? A dlaczego śnieg jest zimny, a słońce świeci? Z resztą już w pytaniu 17 napisałam… Spodobał mi się i już.
020. Zwierzątka domowe: Miałam rybki (zeżarły glonojada – a je karmiłam!), kilkanaście chomików, papużki nierozłączki, papugę arę, kanarka… więcej nie pamiętam.
021.Ile świeczek zdmuchnąłeś na ostatnim torcie urodzinowym? Na moim torcie nie było świeczek. Była… nazwijmy to… petarda. Ją się po prostu odpala… i nie zdmuchuje.
022. Kolczyki? Chodzi o przekłute miejsca, tak? A więc uszy. Ale marzę o kolczyku w języku. Który mam zamiar sobie zrobić w 3 klasie gimnazjum na zakończenie roku. Później zastanowię się nad kolczykiem w brwi.
023. Tatuaże? Póki co nie mam. Ale marzę o kilku.
024. Rozmiar buta? 38/39
025. Prawo- czy leworęczny? Praworęczna.
026. Co masz teraz na sobie? Koszulkę która będzie miała już z dobre 3-4 lata i spodnie od piżamki.
027. Słyszysz. Słyszę jak mój ojciec krząta się po domu
028. Czujesz się. Czuję się pojedzona. Właśnie zjadłam kolację.
029. Jesz/pijesz. Właśnie skończyłam

2 wrzesień 2010

Który z twoich przyjaciół jest/ma…
030.Największego palca u nogi? Nie sprawdzałam..
031. Najgłośniejszy? Bill
032. Najmilszy? Może Gustav?
033. Jak dziwka. Cóż nie przyjaźnię się z dziwkami. Ale z starej szkoły ‚znam’ parę.
034. Dusza towarzystwa? … hmm.. Tom?!
035. Mięśniak? Zależy jak wygląda taki mięśniak. Powiedziałabym że Georg, ale on nie tak jak Pudzianowski że mógłby ciężarówki ciągnąc… Ale coś tam ma. Prócz tego – Tom.
036. Zawsze przygotowany na wszystko? Kelly
037. Rebeliant? Eee… no raczej ni ma tak owych.
038. Najsłodsza? Gustav…
039. Najlepszy przyjaciel tej samej płci? Kelly
040. Najlepszy przyjaciel płci przeciwnej? Nie wiem ale ostatnio pogaduję sobie z Tomem…
041. Najpopularniejszy? Bill
042. Chamski? Może teraz nieee ale kiedyś – Tom
043. Najbardziej nieśmiały? Guss
044. Najgłupszy? Ja
045. Najmądrzejszy? Kell
046. Najdziwniejszy. Ja.
047. Ma najfajniejsze włosy? Bill
049. Najbardziej utalentowany? Każdy ma jakiś talent.
050. Faszystowski? o.-
051. Najbardziej rozgarnięty? Gee
052. Najbardziej dramatyczny. Bill
053. Wrzód na tyłku? Sądzę że wrzód nie może zostać przyjacielem.
054. Najzabawniejszy? Kell
055. Najlepszy doradca? Guss? / Kelly
056. Ćpunek? Ja i Kell
057. Najprawdopodobniej dołączy do sekty? Nikt
058. Straciłeś kontakt z kumplem ostatnio? Tak
059. Osoba, która jest twoim przyjacielem najdłużej? Bill / Kelly
060. Jak dużo masz kumpli na liście GG? 12

|LXXX| Jacy oni starzy…

1 wrzesień 2010

O lol… Jak mi się ten av podoba xD A;e przejdźmy do sedna. Bill i Tom Kaulitz’owie obchodzą dzisiaj 21 urodziny. I o zgrozo patrzcie jacy oni starzy. Niedawno mieli po 16 lat i dawali czadu na koncertach grając/śpiewając „Der letzte Tag”. A dziś? „Lass die Hunde los, Lass uns frei” i buja się razem z nimi pół świata. (choć to również zasługa GEE i GUU) Nie mogę uwierzyć w to jak szybko płynie czas. Ja sama za niedługo będę miała… KOLEJNE urodziny. A czuję się jakby tydzień temu były poprzednie. A tak po za tym… to nie mieli się kiedy urodzić… Tylko w rozpoczęcie roku szkolnego. Ehh. Tak że… Wszystkiego najlepszego chłopaki. I kolejnych 5, 10, 15 (i więcej) lat na scenie… Jajówy wy moje 😁

A propo szkoły…. WRY. Nie ciem. To protest. Jutro mam dwa polskie, dwa wu-efy (z facetem którego nienawidzę) iwgl. Nasz kochany ksiądz jest na urlopie, drugi też (jajcarze jakich mało :D) i dali nam jakiegoś młodego księdza (wygląda jakby był striptizerem przebranym za księdza) i katechetkę (ta to mrr… wgl dziecię mroku. Ciemny makijaż, ciemne ubrania i długie czarne włosy … ;> będzie ciekawie) Odeszła nasza pani z biblioteki więc nie będzie miał kto być opiekunem gazetki szkolnej „Musli” – a tak na marginesie, kumpela na siłę próbuje mnie namówić żebym wróciła. I nie wiem czy nie wrócę. Podobało mi się to jak nauczyciele biegali do mojej mamy i wychwalali moje wiersze, potem się do mnie słodko uśmiechali i miałam fory… No i rozdawanie tego szajsu… mry. Cała godzina wolna. Albo się urywałyśmy z wu-efu. No i miała bym na własność stronę musli. I o jak miło – Magda (główna redaktorka – kiedyś byłyśmy dwie takie główne że wszyscy nas słuchali i pisali to co kazałyśmy… ;]) obiecała że nie będzie brała połowy gazetki (Mamy sporo redaktorów a ta chciałaby wszystko robić) więc może być fajnie. Może napiszę jakieś… wrażenia z koncertu? Polecę DVD Tokio Hotel Humanoid City Live? Roboty jest wiele. I już prawię się przekonuję do powrotu. To udawanie że jest dobrze wychodzi mi perfekcyjnie ;] Będę kiedyś aktorką. Nie no nie chciałabym. Mi się tam marzy scena i mikrofon. Muzyka… Wiecie jak super się czułam jak jechałam na koncert w Łodzi? Siedzę w samochodzie, świruję, śpiewam, gadam, poprawiam makijaż, fryzurę itd, żre niezdrowe żarcie (frytki) i jestem hepi. Po koncercie – godzina 2 w nocy, zatrzymuję się gdzieś i stoję pod stacją paliw… – życie w trasie to coś dla mnie. Jestem do tego stworzona. Ale… cóż. Nie wierzę w siebie. Więc nici z planów. ….Pomarzyć można. A co do TH – leute… nie potrafię angielskich wersji piosenek! *_* Jak oglądałam DVD z Humanoid City to nie wyrabiałam. Dlatego mam postanowienie na rok szkolny – będę się uczyć ich piosenek. Wer. ang. Nie wiem co miałam napisać. i wgl wypadłam z tematu i mówię nie na temat. Cóż. Oto ja.

Żegnam…

Thursday, August 26, 2010

|LXXIX| Krótko i na temat

26 sierpień 2010

Chcę powiedzieć tylko… że kiedyś byłam mądrzejsza. Dzisiaj jestem głupia i naiwna. Jako dziecko, patrząc na związki sióstr powiedziałam sobie że zostanę sama – bo miłość jest trudna, ciężka i pełna problemów. I co? I zgłupiałam dla takiej jednej… a teraz… dupa.

Nie powiem nic więcej bo każde słowo może zostać użyte przeciw mnie. Będzie że jestem biedną pokrzywdzoną Nelly i robię z siebie sierotę. Dlatego nic więcej nie napisze… powiem tylko -

Że zostałam zraniona jak nigdy.

To jak tak kiedyś… jednego dnia orgazm drugiego liść. Wczoraj byłam w kinie, śmiałam się, przytulałam i chciałam żeby było tak zawsze. Chciałam zatrzymać czas. Niebo było pięknie ugwieżdżone, ona przy mnie i pełnia szczęścia. Cóż dzisiaj powinnam o tym zapomnieć. „Bo musimy od siebie trochę odpocząć”. Myślę sobie tylko…

Nic nie myślę. Miałam nic nie mówić. Jebię to. Jebię to że ja sobie poryczę z tydzień, może dwa. – Niech ona będzie szczęśliwa.
Jebię wszystko.

Ale nie wiem czy jak od siebie odpoczniemy… czy uczucie będzie równie mocne. – nie wiem.
Póki co ona wybrała te 40% przyjaźni – teraz jeszcze nieco się potargała – co będzie dalej – nie wiem.

Piszę byle co… masło maślane ale.. nie potrafię się pozbierać. Pewne jest jedno że jako 8-latka byłam 20x mądrzejsza. Wtedy nie myślałam o cięciu w trudnych chwilach i byłam mocniejsza.

Aj i jeszcze jedno… nie wiem jak pisać. Bo jak napiszę że ja pocierpię a ty się ciesz – to może nie jestem egoistką ale znów twierdzisz że się nad sobą użalam. Jak coś napiszę o sobie to jestem albo egoistką, albo źle cię zrozumiałam.

I kto tu się w sobie gubi? – Już nie wiem kim jestem i kim mam być żeby ci się podobało. – Ale nie będę narzekać. Będę próbować dalej.

Monday, August 16, 2010

|LXXVIII| Wstyd, strach? … – Dlaczego? | Częste rozłąki – do czego u mnie prowadzą?

16 sierpień 2010

Bo mam taki temat… A nawet dwa. Ale zanim zacznę wywód – powiem tylko że animacja z boku po lewej mnie rozbraja. Meoow ^_^

TEMAT #1
Słowo „Kocham” i wyznawanie uczuć. Dlaczego tak wiele osób tego nie mówi…

Chodzi mi o to (przynajmniej z moich doświadczeń) że ludzie wokoło piszą sobie „Kocham Cię”, rozmawiają o swoich uczuciach… ale nigdy w oczy… (albo mega rzadko) I się zastanawiam dlaczego. Osobiście wiele miałam takich momentów kiedy chciałam przytulić, spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć że kocham. Tak na poważnie. Jeśli już to było to mówione tak… no nie tak jak się powinno mówić „Kocham”. Dajmy na to… – <opowiada żart> – <śmiech> Jaa to Cię kocham. Tak to wygląda. Coraz mniej ludzi rozmawia ze sobą o problemach, uczuciach i innych z tej beczki ‚na żywca’ To… smutne. JA żeby powiedzieć prosto w oczy „Kocham” – nie jestem na to gotowa. Po prostu… no… to chyba wstyd że coś mnie blokuje kiedy mam ochotę to wyznać. Powód 2 – strach.

TEMAT #2
„Rozłąki zbliżają”.

Myślę że każdy, każdemu mówi że rozłąki umacniają związek… I okej umacniają. (wypowiadam się o swoim przypadku, nie wiem jak jest z innymi) Jak pierwszy raz wyjechała, cholernie tęskniłam, jak wróciła to myślałam że ją zjem. Było fajnie… Ale koleje wyjazdy… Jeszcze w te wakacje – gdy wyjechała do Anglii – przyznaje że umierałam. Bo wyjechała na sporo czasu. Ale z każdym wyjazdem coś się zmieniało. Niedawno wybyła do Chorwacji. I wiecie co? … Na początku trochę było przymulania ‚Weź nie wyjeżdżaj’, ale potem… Powiedziałam sobie – trudno. Po prostu to zlałam. Wyjechała to wyjechała, wróci to wróci. I tyle. Co prawda trochę tęskniłam ale … nawet specjalnie nie zwróciłam uwagi na to że wyjechała. I przy tym wyjeździe więcej było złości niż tęsknoty. Bardziej się wkurwiałam na to że znów wyjeżdża. Po prostu się wściekałam. I w tym momencie potwierdza się reguła – co za dużo, to nie zdrowo. To tyle na dzisiaj. A i żeby nie było, Kelly – nie poczuj się urażona tym co napisałam.

Wednesday, August 11, 2010

|LXXVII| Spontaniczne myśli

11 sierpnia 2010

Wiem że avatar obok jest tragiczny. Ale mi się spodobał. Krążąc dzisiaj po deviantartcie natknęłam się na pewne zdjęcie [LINK] pod spodem zdjęcia widniał opis (po ang oczywiście) że uśmiech Billa jest… niesamowity. I tak się teraz zastanawiam – jak to jest. Przyznam że moim jednym z największych marzeń – stanąć twarzą w twarz z chłopakami z Tokio Hotel. (A miałam okazję, ale ze mnie ciota i o…) Stanąć naprzeciw takiego Billa… Który na patrzy właśnie na Ciebie i do Ciebie się uśmiecha – w ten piękny, najpiękniejszy sposób. Jesteś tylko ty i On. Świat się zatrzymuje, nic się nie liczy… Słyszysz „Cześć” (po ang/niem) – odpowiadasz. Powiedział coś do Ciebie! – Niesamowite… Nie wierzysz w to co się dzieje. Wręczasz mu list z wyznaniami, bądź płytę aby złożył na niej swój autograf. Kolejna osoba popycha Cię w bok. Stajesz przed Tomem. TYM Tomem. To jak powtórka z rozrywki z Billem. Kolejny który na Ciebie patrzy, uśmiecha się i poświęca Ci swoją uwagę. Później Georg. W tym momencie ten jego ‚bezczelny’ uśmiech wydaje się być piękny. Następny Gustav… Odchodzisz… Czujesz pustkę. Cholerną pustkę. Co teraz? Masz tak po prostu wrócić do domu?…

Tia… włączyłam wyobraźnię. Ciekawa jestem co się czuje tak stojąc… i… nie wyobrażam sobie żeby Bill się tak pięknie do mnie uśmiechał. Od samego myślenia, wyobrażania sobie tego ryj mi się cieszy, puls przyspiesza, brakuje mi powietrza i mam ochotę zemdleć. A jak jest na żywo?

Co ja jeszcze… ah tak! Mam ostatnio sporą wenę twórczą. W przeciągu 3 dni narysowałam 3 portrety. 9.08 – Guss, 10.08 Tom, 11.08 Bill. ^^ Słodko.

***

Jestem wkurwiona. I oo! Tak! Właśnie to piszę – JESTEM WKURWIONA. Na co? Na tate Kelly -.-’ Nie lubię goooo! Wywozi mi moje słońce i co? I mi ciemno! -.-’ (przynajmniej humor się jeszcze mnie trzyma) I i i wgl! I co chwile mi ją wywoozi i o. Niby rozłąki zbliżają i coś tam coś tam umacniają… bla bla.. A mnie to kurwa wkurwia. Bo ile można? W tym roku (chyba) wyjeżdżała już z 4 bądź 5 razy. -.-’ W tym jeden wyjazd był na więcej niż tydzień. No masakra no! Oddajcie mi moje światełko! Bo mi ciemno jak w dupie i nie wiem dokąd mam iść i wgl jeden wielki wkurw. Błądzę sobie po świecie bez sensu. I tyle no. Oddajcie moje słońce! ;/

… I to już. Mam dość rozłąk.

Wednesday, August 4, 2010

|LXXVI| Za 4 lata…

4 sierpnia 2010

Właściwie to nie wiem po co wgl się logowałam. Chyba jakaś podświadoma potrzeba pisania. Ostatnio jak pisałam komentarz na pewnym, innym blogu przyszedł mi pomysł na jakąś tam notkę. Czyli co zrobię ze sobą za 4 lata. Jeap. To straszne że już za 4 lata będę pełnoletnia. Niby chcę ze względu na pozwolenia, ale nie chcę … bo nie jestem do tego przygotowana. Nic a nic. Dowody, papierkowe sprawy… mdli mnie jak pomyślę. Dlatego o tym pisać nie będę. So… o ile mi TH „nie przejdzie” to się zafarbuję na czarno i zrobię sobie kilka białych pasemek. Co dalej… ah kolczyk w języku (w brwi się trochę boję, ale … pomyśli sie). Choć myślę że zrobię go nawet wcześniej, no ale jak się nie uda to wtedy. Dalej… będę się zastanawiać nad tatuażem. Małym. Jak mi się spodoba to zrobię sobie coś większego. I zapewne ojciec pośle mnie na prawo jazdy. Może jakaś praca… I założę się że będę jeszcze się uczyć. I albo będę siedzieć gdzieś wyżej, albo będę kiblować w liceum czy czym tam. Wgl tą moją dorosłość widzę czarno. Taka brudna mi się wydaje. Wyobrażam sobie siebie w tych czarnych włosach, kolczyk w języku, brwi, maleńka literka „D” na lewym cycu (tak to … a myślcie co chcecie), może Freiheit na ręce… nie wiem, i wyobrażam sobie siebie leżącą na środku jakiejś meliny – zaćpana i wypuszczająca kłęby dymu tytoniowego z ust… No i bym zapomniała – liczne blizny po cięciu się. Tak to widzi moja wyobraźnia. Ale … jako że to moja wyobraźnia to pewnie będzie inaczej. Ah i liczę na to że nadal będę z Kell. Ale znając życie (-że nie wierzę w siebie) to tak nie będzie. (zwieje albo do innego kraju, albo do jakiegoś kolesia) Albo mi się coś z orientacją stanie. Nie wiem. Przyszłość ma wiele opcji. Można by tak gadać bez końca. No ale liczę że w końcu pojadę do tych Niemiec, rzucę się kiedyś na Billa- deBilla i na resztę chłopaków, polubią nas i II welt stanie się rzeczywistością. Bajeczka… Tia… to by się nigdy nie zdarzyło. Śmieszne o jakich rzeczach ja marzę. A marzę ostatnio dużo. Śnię na jawie, fantazjuję… ehh. Chora moja biedna psychika ; ) A może to normalne? o.O No nie wiem czy to takie normalne że leżąc wieczorem w łóżku „śnię” że idę z Kelly w głąb lasu i się na siebie rzucamy. – To też jest nie realne. Oj głupia ja. : ) – „Naćpana życiem” – zazdroszczę Ci z caaałego serca. Nie masz pojęcia jak bardzo. I zapewne myślisz że to ja mam lepiej… i może masz rację bo wg. mnie ta twoja „przyjaciółka” się tobą po prostu bawi i cię wykorzystuje, robiąc ci w głowie mętlik – kocha/lubi? Mam nadzieję że posłuchałaś moich rad. <zief> Zeszłam z tematu. Ale no nie no. Szkoda mi dziewczyny. I zżera mnie ciekawość co z nią będzie. Eh chyba już skończyłam swój temat. Ale mam jeszcze miejsce… powiem wam o moim nowym … uzależnieniu. Mega ciekawym! Otóż… codziennie rano… jem płatki z mlekiem! o.O Ale to takie mówie wam meega! Kiedyś po mleku rzygać mi się chciało. Ale od Billa przejęłam nawyk i wżeram takie ilości że masakra. Zaczęło się niewinnie od takich… miodowych kółkóf XD potem musiałam jeść Cini minis (nienawidzę ich – za dużo cynamonu – za słodkie) a potem jakieś Fitnes (pyszne są mmrr) a teraz Nesquik XD I wszystko zalewam zimnym mlekiem i wcinam XD No i ten XD Czasem nawet je na obiad i kolacje jem. Zakochałam się w płatkach i mleku XD Boooże XD sialala. ADHD mam XD

Sunday, August 1, 2010

|LXXV| Otwieram się… nie chcę się już bać… i nie chcę czekać kolejnych 3 miesięcy. To dla mnie za dużo. Potrzebuję Cię.

1 sierpień 2010

Eeehh.. jest późno, wstawiłam za dużo awatarów po lewej, mam mało czasu. Dzisiaj wam pogawędzę jak wygląda moja miłość. Znaczy nie moja 2 połówka, a życie po znalezieniu jej. Napiszę to jakbym mówiła sama do siebie. W specyficzny sposób. Otóż to wygląda tak… Kochasz całym swoim małym serduchem ile sił, walczysz żeby „zdobyć” tą drugą osobę, przy okazji trochę pocierpisz… Jak ci się uda… owa osoba wyjeżdża na tydzień lub dwa. Zostawiając cię samą ze sobą i swoimi pięknymi uczuciami. Masz ochotę się przytulic, pocałować, ale nie możesz. A po 2 – boisz się. (ci którzy teraz pomyślą – czego się bać!? – nigdy nie byli zakochani) Boisz się czy to nie za szybko, czy czasem nie urazisz tej drugiej osoby, przeszliście wiele, musicie się przyzwyczaić do nowego stanowiska ‚dziewczyna’. Oswoić się. Ale ty cholernie chcesz! A nie możesz… Bo jej nie ma. Wyjechała na ferie. Zdychasz, usychasz z tęsknoty, nudzisz się, żyjesz jak robot. Wstajesz, jesz śniadanie, wleczesz się na kanapę, włączasz tv/kompa/laptopa i tak do wieczora. Potem prysznic i idziesz spać. Życie przelatuje przez palce bo tak bardzo tęsknisz… Okej. II połówka wraca. Co teraz? Ja się czułam zmieszana. Atmosfera jest napięta i gęsta… niby jest dobrze, ale nie jest. Po pewnym czasie to przemija. Jest jak dawniej. Czasem zdarzy się romantyczny moment… jest dużo uśmiechów… Potem się pokłócicie i znów ciężka atmosfera. Ale kochasz. I pragniesz być blisko. I to nic że bardzo rzadko jesteście blisko… Ja się bałam. Czekałam na nią. Aż to ona coś zrobi. Robię tak do dziś. Do dziś się boję. Choć jak na nią patrzę mam ochotę choćby ją cmoknąć… taki mały buziak, nawet nie koniecznie w usta… Ale nawet tego się boję. Czekam na nią bo powiedziała żebym była cierpliwa… więc jestem. Po jakichś trzech miesiącach, TA osoba wpada do ciebie, na początku atmosfera gęsta… zaczynacie gadać, rozgadywać się… siadacie na łóżku, śmiejecie się, zamawiacie pizzę, brakuje miejsca na wasze wygłupy więc rozkładacie owe łóżko, śmiejecie się, łaskoczecie, rozmawiacie… Patrzysz jej w oczy i ze sobą walczysz. Masz chcicę żeby pocałować… Nie robisz tego. Ona/on znów zaczyna żartować… dzwonek u drzwi. Pizza. Odbieracie ją, jecie… jeśli jest ktoś zboczony (jak my) kojarzy sos czosnkowy z czymś… innym, dużo śmiechu… Wciąż czekasz na ruch drugiej osoby. Pozwalasz sobą manipulować, oddajesz się w jej ręce. Może się przytulicie, może nie. Ja się wtuliłam. Było mi tak dobrze że mogłabym się nie ruszać. Ale szczerze… po 3 miesiącach bycia razem chciałam więcej. Los chce was do siebie zbliżyć. Robi coś przez co ona jest bliżej ciebie. Pierwsza otwarta chwila. Przełamujesz się. „A gryyź…” Po chwili masz gigantyczną malinę na szyi. Mało ci. Chcesz więcej bo cie to jara. Jara jak cholera. Prosisz o więcej, drażni się z tobą, w końcu dostajesz czego chcesz. Powstaje kolejna malina. Oddech przyspieszył. Myśli odpłynęły. Wiesz tylko że nie możesz jęczeć bo za ścianą jest twój tata, który ogląda tv. Nieco ci się wyrywa, ale nadal się powstrzymujesz. Odrywa się od ciebie. Myślisz: koniec? Chcę więeceejjj… Całus w policzek. Zerkasz na nią. Patrzy na twoje usta… wiesz co się stanie. Co czujesz? Podekscytowanie, spięcie, lekki strach… radość że nareszcie wasze usta mogą zasmakować siebie nawzajem. Pierwszy pocałunek. No… nieco nie wyszło. Śpieszyła się. Odrywa się. „Muszę iść”. Jesteś sparaliżowana. Nie bardzo wiesz co się dzieje ale wiesz że chcesz zaprzeczyć, nie pozwolić. Przewidziała to. Znów się całujecie. Po chwili nawet nie zauważasz kiedy druga połowa już na tobie nie leży. Wychodzi z uśmiechem rzucając „Do widzenia” mojemu ojcu. Ogarniam sytuację w pokoju. Kołdra poskręcana pod ścianą, poduszki walają się po podłodze. Czujesz ten zapach? Przesiąkłaś jej perfumami. Twoje włosy, ubrania i łóżko. Czujesz jakby wcale nie wyszła. Stwierdzasz że używa cudownych perfum. Po chwili otwierasz szeroko oczy, biegniesz do łazienki, zerkasz na maliny, cicho się śmiejesz. Oznakowała cię. Czujesz się jej? Owszem. Fajne uczucie, nie? Tata woła żebyś wyniosła śmieci. Ogarniasz się, wychodzisz nieprzytomna z domu, ciągle się uśmiechasz. Na drugi dzień jesteś tak szczęśliwa że nawet odkurzasz z przyjemnością, masz tzn. ADHD. Włosami zakrywasz maliny i zgrywasz przed mamą grzeczną. Nie zauważa. Spotykasz się z tą swoją połówką. Nie wiesz jak się zachować. Czujesz się nieco zakłopotana i zawstydzona. Ale potem te uczucia idą w las. Jest jak zawsze. Tylko nieco… ciszej. Następnego dnia rodzice odkrywają maliny, mała afera, przechodzi im, ludzie w szkole pytają z przerażeniem, ty zawstydzona, ale z uśmiechem odpowiadasz „Poniosło nas..”. Lecą kolejne dni. Czasem chodzicie razem podczas burzy, mokniecie… marzysz o niej. O tym żeby pocałować ją w ulewę, kiedy wasze twarze obmywają krople deszczu… żeby pochodzić trochę za rękę… Tylko marzysz. Co wieczór, choć powinnaś zapomnieć, wspominasz tamten dzień kiedy obżarłyście się pizzą i… no właśnie. Już tylko wspominasz i marzysz. Wspominając jej o tym… chyba ją peszysz. Znów się boisz. Czekasz na jej ruch. Mija miesiąc, dwa… wakacje. Ona wyjeżdża. Znów żyjesz jak warzywo. Potem i ty wyjeżdżasz, trochę odpoczywasz. Wracacie. Zanim wyjechała odważyłaś się odważnie o coś poprosić. Jak wrócicie, powtórzycie to. Spotykacie się i cisza. Mija trochę czasu, ale dalej nic. Tracisz nadzieję że jednak spełni twoją prośbę. Wracasz do marzeń i już nawet nie odważysz się zaproponować czegoś znowu… Masz wiele okazji żeby zrobić krok w przód, ale się boisz. Bo ‚obiecała’ a nic się nie dzieje – znaczy się – może po prostu nie chce? Nie naciskasz, boisz się i czekasz na nią. Wiecznie się boisz. Dalej marzysz. O tym żeby móc bez skrupułów podejść i po prostu pocałować. Nie myśląc o niczym. No… ale się boisz. I tak jest do dziś. Śmiejemy się, żartujemy… i cholernie tęsknię za zimą. Myślisz… przyjdzie zima, zmarzną nam dupy, będzie ciemno… wejdziemy do mojej klatki schodowej, klepniemy na schodach i zacznie się coś dziać. Lecz ja do zimy czekać nie chcę. Postanowiłam się znów otworzyć. Wyjść z tej twardej skorupy i powiedzieć co czułam, czuję i o czym marzę. Może będzie chciała mnie za tą notkę zabić, może nie. Może atmosfera będzie do niczego… Ale ja w końcu się muszę otworzyć. Bo potrzebuję jej bliskości. Chcę znów słyszeć bicie jej serca i tym razem czule, wolniej, całować. Cieszyć się że ją mam. I raz na 3 miesiące nie wystarczy… A może ona nie chce…?

Tak wygląda moja miłość, z mojego punktu widzenia.

Wednesday, July 28, 2010

|LXXIV| Rodzinnie

28 lipiec 2010

Znalazłam temat na który mogę napisać. Przeważnie jechałam po leutach z mojej rodzinki. Dzisiaj postaram się spojrzeć na nich z innej strony. Choć z niektórymi może być ciężko – postaram się. Zacznę od taty. Zawsze na niego narzekałam bo nigdy nie dawał mi choć odrobiny czułości i poczucia bezpieczeństwa i miłości. Ale kiedy gdzieś wyjeżdżam na dłużej – dzwoni do mnie, dłuugo rozmawiamy (choćby o pogodzie) – czuje że tęskni. W takich momentach go kocham. Mama – zawsze kochałam, kocham i kochać będę. Za wszystko. Siostry – najlepsze jest to że zawsze mogę do nich wpaść i

napić się dobrej kawy. Jak byłam mała puszczały mi wielkie płyty winylowe z muzyką dla dzieci. Do dziś pamiętam tamte utwory. (Żółta żaba żarła żur i inne.) Babcia (nr1) – może nie jest typową stereotypową babcią, która dobrze się trzyma i gotuje pyszne obiadki…(może kiedyś gotowała, ale teraz choroby ją żrą i pali wszystkie garnki) może to zabrzmi głuupio ale lubię u niej nocować bo jej ‚smyranie’ (jak to nazywa) niesamowicie mnie odpręża. (wiem że to głupie) A poza tym te wszystkie godziny spędzone z nią na grze w remika – bezcenne. Babcia (nr2) szczerze to jej nie lubię. Ale robi najlepszy rosół pod słońcem. (ale nic więcej XD) Dziadków nie zdążyłam poznać… Siostrzeńce, siostrzenice… Najstarszy siostrzeniec (12l.) – najfajniej się z nim rozmawia jak jesteśmy Sam na Sam. Kiedyś wyznał mi że chciałby być jak Tom Kaulitz. Drugi siostrzeniec (9l.) to właściwie jeszcze dziecko… Ale można się z nim fajnie pobawić. Siostrzenica (8l.) – zaszczepiłam w niej miłość do Michaela Jacksona, kiedyś stwierdziła że Georg wygląda jak dziewczyna a Bill to ładny pan. Siostrzeniec (8miesiecy) mówi już tata i baba. Siostrzenica (6miesiecy) szczerzy się do każdego. Słodkie maleństwo. Jej uśmiech jest bezcenny. Siostrzenica (4 miesiące) jej śmiech jest niezastąpiony.

Friday, July 23, 2010

|LXXIII| Kolonia

23 lipiec 2010

Nie sądziłam że będzie tak trudno. Ogółem nie było źle… tyle że wszystkie dziewczyny wzdychały do chłopaków… a jaa… Lampiłam się na wyświetlacz swojego telefonu i przeglądałam esemesy nawet sprzed dwóch lat… Ale to nie było najgorsze. Najgorsze były babskie ploteczki… jak to wgl brzmi?! … So… W pokoju byłam z czterema dziewczynami. Wszystkie hetero – ale to akurat zbędna informacja. Dwie z czterech były w porządku. Kolejne dwie były dziecinne i nie tak głupie jak mi się wydawało. Kiedyś jedna z dwóch dziecinnych zapytała jacy kolesie mi się podobają. Wtedy zrozumiałam że nie potrafię kłamać. – Blondyni? – Nie… – Szatyni? – Ee.ee niee… i tak wymieniała każdy rodzaj, aż w końcu wyplułam z siebie – Mam dziewczynę. Cisza… – Fajnie. (Dwa dni później żałowałam że wgl z nimi gadałam) Dwa dni później wpadła grupka 4 kolesi. 2 Braci, jeden pasztet i jakiś mały koleś. Najstarszy zaczął – One mi powiedziały że jesteś lesbijką <śmiech> Ja zamordowałam wzrokiem dwie gówniary, potem spojrzałam na kolesia. – Co w tym śmiesznego? – Ee..e no nic… . Wtedy to mi zachciało się śmiać. Idiota. – W gruncie rzeczy cię rozumie. Dziewczynki są fajne. Wtedy spojrzałam na niego wzrokiem pt. Are you fucking kidding me? Potem kolesie jak to kolesie. Miliony idiotycznych pytań, głośnych wyobrażeń od których mnie mdliło. W końcu przypierdoliłam najstarszemu. Siedział cicho. Wieczorem tamtego dnia myślałam że uduszę, połamię, potnę i posolę dwie trzynastolatki fanki Biebera.

Później

Mój telefon spokojnie leżał na łóżku. Jedna z fanek Zmierzchu/Biebera/Hanny Montany (czy coś) stwierdziły że nie wiedzą, która godzina i muszą się tego dowiedzieć. Klik. Zgwałciły mój telefon. Sprawdziły godzinę a po chwili ryk w stronę łazienki w której byłam. – Masz ją na wyświetlaaaczuuu! - Nosz kurr.. <lekko jebnęłam łbem w ścianę> Zabije was. – Wielu ludzi próbowało… – Noosz kur! Alee najgorsze jest too że one kurwa idą do Gim.4 -.-’ Jak je kiedyś jeszcze spotkam …

Wednesday, July 7, 2010

|LXXII| Dzieciństwo

7 lipiec 2010

Tą notkę obiecuję sobie od bardzo, bardzo dawna. Otóż… moje dzieciństwo. A konkretnie to bajki. Wkurwiam się jak nie wiem co kiedy ludzie niszczą mi przemiłe wspomnienia. Wkurzam się Bolka i Lolka obwołują mianem gejów, jak fioletowego z teletubisiów zwą homo bo nosi torebkę… Bronię swoich wspomnień jak … nie wiem. Kiedy koleżanka w szkole powiedziała mi że wyśle mi linka do porno z smerfami spojrzałam na nią mega krzywo i odmówiłam. To samo z np. Gumisiami wielu ludzi oferowało mi przeróbki na wulgarne wersje. Ciągle odmawiam. To naprawdę niefajne jak niszczą człowiekowi ostatnie …

ostatki ostatnich wspomnień z dzieciństwa. Tego dzieciństwa nie wulgarnego, zanim się poznało pojęcie seks itp. Nigdy nie zapomnę jak siedziałam przed telewizorem i wgapiona w telewizor podziwiałam kolejny odcinek Teletubisiów, który zawsze zaczynał się tak samo. To roześmiane dziecko w słoneczku… mmm Albo smerfy! Gumisie to już wgl, a teraz tak rzadko je emitują… A jeszcze były te stare bajki Disney’a… myszka miki rządziła. Albo pamiętam też gry na video. 3 zniszczone dżojstiki i kilka gier, których do dziś nie zapomnę. Nie wiem co ja jeszcze na ten temat powiedzieć mogę… Jakbym mogła to bym tylko ględziła o tym że to boli że tak ubliżają moim idolom z lat dziecięcych i że już nie emitują połowy… Ehh

Rzadko piszę, przepraszam czytających no ale… nie zbyt czasu mam. Ciągle coś robię, a jak nie robię to i tak zapominam wejść. A jak wejdę do nie chce mi się pisać. Wgl… beznadzieja. 10 lipca o godzinie 14:30 wsiadam do autokaru i uciekam z kraju. NARESZCIE. Odpocznę. Od miesiąca jestem spakowana. Teraz tylko dokupuję kosmetyki, BUTY (!) i inne takie, ale wszystko już właściwie miałam. Soł… no. Już raczej nie będę pisać. Dopiero po powrocie. So… Say, yo :D

Monday, June 14, 2010

|LXXI| Jestem tylko człowiekiem

14 czerwca 2010

Jak każdy inny jestem człowiekiem. Każdy człowiek jest inny. (nie chcę wszystkich wrzucać do jednego worka…) Mamy np. człowieka dobrego, uczciwego, jednakże najważniejsze dla niego są sukcesy. I są też ludzie suki do których należę. Zazdrośni, egoistyczni, samolubni, po prostu do dupy i nic im nie wychodzi choćby nie wiem jak chcieli… I ja taka jestem. Jednak ja mam cóż… wszyscy mówią że głupie wartości. W tym roku jestem nominowana do Oscarów w szkole, jeśli chodzi o plastykę jestem rozchwytywana, wszędzie o mnie mówią u fryzjerów, makijażystek – wszędzie. Ale czy to dla mnie ważne? Otóż nie. Dla mnie jedynym co w życiu dla mnie ważne to Kelly. Jest takim moim promyczkiem… sensem w życiu. Jest dla mnie wszystkim. Nadzieją, wiarą, radością, światełkiem w tunelu, tlenem… mogę nie jeść i nie pic, ważne żeby tylko ją miec. Jest dla mnie wszystkim. Jednak ostatnio się coś psuje. Podejrzewam że to przez moje filozofie jak i mój piękny charakter, którego (próbowałam) nie umiem zmienić. I cóż… Kelly mnie zostawia. Wyjeżdża. Nie wiem kiedy, jak, z kim, na ile… nie wiem nic. Ale… chce przeanalizować ostatnie 2 lata. A ja mam wielkie przeczucie że dojdzie do wniosku że ich żałuje i nasza historia się skończy. Ale z drugiej strony zaufanie do niej mi temu zaprzecza. Ale jeśli wierzyć wersji 1. Wyobraźcie sobie że pewien człowiek… pewnego dnia traci wszystko co ma. Dosłownie wszystko. Co by zrobił? Czuł? Ja wiem co bym czuła. Byłabym nikim. Straciłabym sens w życiu. To co zawsze ratowało mnie przez samobójstwami, straciłabym tą nadzieję, radość, zapanowałaby jedna wielka czerń. Nie miałabym nikogo. Bo prawda jest taka że mam tylko ją. Nie mam rodziny… nie będę powtarzać że ojciec się mną nie interesuje, a mama jest fałszywa, siostry zaś zerwały kontakt. Przyjaciół też nie mam. Szkoła jak szkoła – zwykli znajomi – oni mi nie pomogą. Więc co ja będę miała? Nic. Zabiję się. Stracę sens, powód żeby żyć, więc po co dalej ciągnąc tą szopkę? Ale mam nadzieję że to wszystko się nie stanie.

Sunday, June 13, 2010

|LXX| Maleńka…

13 czerwiec 2010

Nie wiem ile ważę. Ale sądzę że coś koło 90 będzie. Jednak nie teraz. Teraz się czuję maleńka… jak ziarnko piasku, jak maleńki elf. Taka niewinna i bezbronna, bezsilna. Czuję się… jakbym była zamknięta w wielkim ciemnym i pustym pomieszczeniu. Na środku światło z reflektora. To jedyne. Leżę w samym centrum pomieszczenia. W świetle. Skulona. Ledwo odziana w czarną suknię. Skulona, jakby przerażona, załamana, porzucona… Sukienka jak i ja – potargane. Gdzie nie gdzie są rany, które krwawią. Chcę wstać. Ale wiem że nie mogę. Jestem słaba. Krucha. Z oczu lecą łzy. Za wszelką cenę… chcę żebym ja jako upadły anioł, mogła się podnieść i na swoich skrzydłach wznieść się ponad wszystko. Ale … nie mam skrzydeł. Jestem prostym człowiekiem. Nie mogę wstać – coś przyciąga mnie do ziemi. Może ukryte w sobie problemy? Może mam w sobie coś co jest nieskończone? Niewyjaśnione? Tego nie wiem… bo gdybym wiedziała, gdyby to było odkryte, wstałabym i choć nie potrafię tańczyć… Zatańczyłabym coś z serii baletu. Wyrosłyby mi skrzydła, wzniosłabym się i znów byłoby dobrze…

|LXIII| Śniąc – nie śpiąc

13 czerwiec 2010

Tytuł notki jest nieco absurdalny, ale możliwy. Wieczorami, kiedy jeszcze nie śpię, ba! – mam otwarte oczy… nachodzą mnie myśli, widzę obrazy, słyszę dialogi. Jakbym już śniła… jakby moja historia już się zaczynała, ale przecież nie śpię! Wczoraj wieczorem mózg wymyślił coś oryginalnego. Zazwyczaj „śniłam” przyjemne rzeczy, ale nie tym razem. Tym razem wyobraził sobie że siedzę gdzieś, na czymś z Kelly i prowadzimy rozmowę. Pamiętam dialogi. JA: Co mogłabyś mi dać? – tutaj na chwilę mózg przerwał historię i pomyślał. Pierwsze co padło to : dziewictwo, ale zaraz potem stwierdził że nie, prędzej poczeka na jakiegoś przystojniaka, tego jedynego i jemu się odda. Potem padło stwierdzenie: serce. – ONA: Serce… . I mózg znów stanął. Mignęło mu przez myśl tragiczne wyobrażenie: Jestem mega chora. Mogę umrzeć. Potrzebuję przeszczepu… – serca. Ehh. Później Kelly zniknęła. Szukałam jej wszędzie, w końcu jej mama dała mi nasz pamiętnik gdzie było napisane co się stało. Kelly była częścią mnie. Wtedy leżąc tak z otwartymi oczami i starając się zasnąć… wybuchłam niemym płaczem. Co za chore wyobrażenia? Ale historia toczyła się dalej. Poszłam do szkoły. Wszyscy o nią pytali, ja tylko płakałam i pokazywałam na swoją klatkę piersiową mówiąc że jest przy mnie. To był mój pierwszy koszmar na jawie. Zawsze śniłam najpiękniejsze sny… Później szybko odgoniłam od siebie czarne myśli i starałam się zasnąć. Udało się. Lecz tamto wyobrażenie ciągle za mną chodzi.

Friday, June 4, 2010

|LXII| Dzień bachora.

4 czerwiec 2010

Hallo. Już wcześniej planowałam tą notkę ale mi wypadało z głowy więc piszę z opóźnieniem. Soł… w dzień dziecka urządzono w naszej szkole… hm… może powiem inaczej. Zniesiono WSO. Wszystkie dotychczasowe zasady na ten jeden dzień zostały usunięte. Przyszłam do szkoły w irokezie, wymalowana, czarny lakier na paznokciach, bez mundurka, glany, łańcuchy, kolce… no i paradowałam po szkole z papierosem w dłoni. Rock’owo. Co prawda babcie w autobusie patrzyły na mnie jak na satanistkę jakąś, a nauczyciele jak mnie zauważali to było : Łoooh! :O inni mnie mijali i mnie nie poznawali. Nie powiem że to głupie uczucie, bo właśnie fajne… zdarzały się

też kąśliwe uwagi, ale puszczałam je mimo uszu. Koleżanka – Stefa zrobiła sobie Afro, Magda przebrała się za KOŁBOJKĘ, kolega Brokuł owinął sobie głowę bandażem i poplamił czerwonym atramentem… Śmialiśmy się z niego że leciał samolotem z Kaczyńskim. Było so fun. Marcin miał niebieskie włosy… Prócz tego prowadziliśmy lekcje a dyrektorem i wice byli normalni uczniowie, nauczyciele zaś chodzili w kucykach i mundurkach… z wyjątkiem wice który grał łobuza i chodził po szkole w dresie… Fajnie było widzieć dyrektora z plecakiem… tego dnia od mamy dostałam Nimm 2 i Nimm 2 żujki ^^ Yummy. Ach i szkololadę truskawkową. ;] No i forsy trochę – babcia, tata… ale najbardziej cieszyło mnie to że mogłam chodzić po szkole w glanach x3 No na co dzień to normalnie kryminał jak się przyjdzie w nieprzebranych butach. Dobra to tyle… może jeszcze parę zdjęć dodam…

Zdjęcia są mniej więcej ocenzurowane… Soł…

Mój irokez: przepraszam że bokiem… KLIK
Niebieskie włosy Marco : KLIK
Mój Freiheit ^^ : KLIK
Stefa w kapeluszu Magdy : KLIK

Thursday, June 3, 2010

|LXI| Miłość

3 czerwiec 2010

Dzisiaj chcę wam opowiedzieć o … właściwie nie wiem jak to określić więc po prostu zacznę… Pierwszy raz zakochałam się w drugiej klasie szkoły podstawowej. Był to chłopak zabawny, uroczy… jednak ta ‚miłość’ była totalną porażką. Chłopakowi chodziło tylko o pieniądze. Ja jako dziecko w tamtych czasach dostawałam już dosyć spore kieszonkowe. Kupowałam różne rzeczy, on głośno mówił że jestem najbogatsza (boahh), a ja czułam się wyjątkowa. Ale… kiedy z kasą było słabiej koleś udawał że mnie nie zna. Potem były jakieś przelotne zakochania itp. Później… później była Kelly. Była to miłość nieodwzajemniona. Cóż… bolało. Jednak później… Sprawa zmieniła obroty o 180 stopni i było już tylko coraz lepiej. Obecnie… czy kochanie mi wychodzi? Nie wiem… właściwie po raz pierwszy kocham. Kilka razy się przejechałam na kilku osobach, od rodziców do końca miłości nie dostałam więc nie bardzo wiem jak się w tym poruszać, co robić itd… okazuje się że jestem egoistyczna. Cóż… nigdy tak naprawdę miłości nie dostałam. Takiej prawdziwej. Więc jakbym tylko mogła to bym ją wzięła i zeżarła. A prócz tego egoizm to cecha odziedziczona po ojcu. Ciężko to przezwyciężyć, ale się staram. Nie wiem czy mi wychodzi. Czuję się jakoś tak zagubiona… nie wiem co robić. Prócz tego no cóż… jestem zazdrosna. I boję się. Znów wrócę do drażliwego tematu ale… ta Martyna… wiesz kocham cię, a nigdy nie kochałam nikogo pojawiła się ona i przeraziłam się że mi cię jakoś zabierze. Jakby dziecku wyrywali lizaka… Przepraszam że cię tak porównałam. Ale cóż. Ja myślę że kiedyś będzie idealnie.

Edit. 4 czerwca 2010 12:38
Pomysł na powyższą notkę powstał 3 czerwca rano w okolicach godziny 10:30 kiedy to leżałam sobie w łóżku i myślałam o pewnym najszczęśliwszym dniu w moim życiu… czyli 21 maja 2010. I jakoś od tego myślenia pomyślałam o moim pierwszym ‚zakochaniu’. Cóż dzisiaj wiem to tak naprawdę nic nie znaczyło. Dopiero dziś zaczynam czegokolwiek doświadczać i rozumieć siebie, ją… Więcej może napiszę wieczorem i możliwe że w nowej notce.

Wednesday, May 26, 2010

|LX| Etapy

26 maj 2010

Zauważyłam to już jakiś czas temu… ale piszę o tym dopiero teraz iż zawsze wypadało mi z głowy. Etapy… nie byle jakie, bo etapy z życia człowieka… najlepiej jest spojrzeć na media, które kupujemy, oglądamy itp. No to ja zacznę…

Przeciętna dziewczynka z prostej rodziny:

@ dziecko się rodzi i są mu czytane bajki o krówkach, mrówkach itp.

@ dziewczynka idzie do przedszkola – rodzice kupują kolorowanki

@ podstawówka 1-3 (za moich czasów :P) popularne „w.i.t.c.h” obecnie są jeszcze czarodziejki i inne
@ czas 4-6 (u większości dziewczynek) to czas gazet Bravo, Popcorn, Twist …

@ gimnazjum – nadal rządzi Bravo, jednak powoli pojawiają się Cosmopolitan’y itp.

@ później czytamy coś w rodzaju Joy (czy jakoś tak), Cosmopolitan, Avanti, Twój styl…

@ w średnim wieku pozostaje nam czytanie gazet z programem telewizyjnym i rozwiązywanie krzyżówek rozchwianymi rękoma.
@ później niszczy nam się wzrok i ledwo czytamy cokolwiek…

A co do telewizji…

@ zaczyna się od dobranocek

@ później bajki Disney Channel, Cartoon Network (nie wiem czy dobrze piszę) itd.

@ następnym przystankiem jest MTV, Viva, VH1

@ (powoli wchodzą) TVN, Polsat

@ wiadomości

@ filmy, telenowele…

A jeśli chodzi o panów…

@ (to samo co u dziewczynek aż do punktu 3)

@ niestety co czytają w czasie 1-6 nie mam pojęcia… może i nic albo jakieś samochodowe czasopisma
@ playboy i ckm

@ program telewizyjny

Z TV myślę że wszystko jest tak samo… nieliczni mają inaczej. Ale też nie mówię że wszyscy tak mają i robią… bo zapewne nie. Ale większość… to zabawne, ciekawe i zdumiewające…

Tuesday, May 11, 2010

|LIX| A teraz tak jak ty, dokładnie w tym momencie… spojrzał w niebo.

11 maj 2010

Wiecie co Leuty? Rozmawiałam z laskami na czacie TH o nich i… rozkminiałyśmy pewną kwestię… otóż… na bang znalazłoby się garstka osób która w tym momencie robi to co ty. A my tak pomyślałyśmy… że może kiedy patrzymy w niebo, któryś z chłopaków też? Magiczne… Później dziewczyny UŚWIADOMIŁY mi coś. Otóż… wiedziałam o tym (żeby nie było) ale nigdy nie poczułam tak jak dziś. Otóż. Oni żyją na tej samej planecie, stąpaliśmy ich śladami (w Łodzi chociażby), oddychamy tym samym powietrzem, możliwe że robią / myślą / czują podobnie, bądź tak samo jak my. Czyż nie magiczne? Dziś poczułam że naprawdę na tym świecie nie jestem sama. Dziękuję laskom za to. Od dziś będę wszystko robić z uśmiechem bo… mam świadomość że oni robią może coś podobnego, bądź to samo to jest naprawdę cudowne… niczym trochę jak sen. Ale jest to jednak prawda.

Sunday, May 2, 2010

|LVIII| Wielki WKURW!

2 maj 2010

Jezus Mario! Szlag mnie trafia. Jestem w Balinie. Uh! Wkurwia mnie to miejsce. Dzieci idące do komunii klną jak szewc, ja ciągle pilnuję niemowlaka, jak jakaś niańka. Wszyscy mnie olewają i gadają o jednym. Polityka, pieniądze i szlag mnie cholerny trafia bo to 2 tematy, które wkurwiają mnie do czerwoności! Ja pierdole…że w Smoleńsku to, że głosuję na Kaczorów bo to a nie to bla bla bla… UH!! I jeszcze Kelly na gg nie ma. Jezu. Popełnię samobójstwo. I się pytam po to tu jechałam?! Kurwa! Po to żeby słuchać tematów które negatywnie na mnie wpływają? Żeby robić za niańkę? A kurwa miałam odpocząć! Lepiej bym odpoczęła na jebanej łące, albo i nawet pod mostem! Byle by tylko mieć spokój! A tak to pomóż mi w tym, tym i tym, zrób to, tamto i to… pracuj nad konkursem, ucz się, pozmywaj naczynia, poodkurzaj, zajmij się dzieckiem … i się pytam gdzie czas dla mnie? Chcę odpocząć do cholery! Jestem zmęczona psychicznie i fizycznie. Jestem mega słaba. Czuję się naprawdę jak zombie. A psychicznie już wysiadam. Jest jeden wyjątek. Jak jestem z Kelly. Wtedy ból psychiczny odlatuje. Mogę się przytulić i „pospać”. Ehh. Jeszcze dzisiaj z nią gadałam ale już tęsknię. Będę nudna jeśli powiem że UMIERAM? Eh. Chcę do domu. Nigdy tak bardzo nie chciałam do niego wrócić. : (

Żegnam. Za niedługo znów coś napiszę. Nad notką nie zmienię teraz dat because… nie jestem u siebie i nie chcę długo zajmować kompa no i wgl nie mam na to sił. Also…

Say O.

Thursday, April 29, 2010

|LVII| Fani wiedzą czym jest Twincest…

29 kwiecień 2010

Po pierwsze… Przepraszam, przepraszam i przepraszam… przepraszam. Miałam dodać newsa wcześniej…, ale mi oczywiście czasu brakło. Po prostu się nie dało. A przechodząc do dzisiejszego tematu… Twincest’y – znane też jako TWC, a w przypadku Kaulitzów – Kaulicest. Chyba każdy fan… od 11 lat w zwyż wie czym ów Kaulicest jest. A nie fanom i innym niedoinformowanym… wytłumaczę. Twincest-TWC-Kaulicest to nic innego jak wyobraźnia fanów. Rozchodzi się tu o kazirodczą (chyba dobrze napisałam…) miłość braci Kaulitz. Cześci fanów się to spodobało. Po chwili zaczęły powstawać kreskówki, rysunki, animacje, avatary, obrazy… nawet figurki obrazujące miłość Kaulitzów. Powstało wiele stron, wiele dziewczyn zyskało popularność dzięki swoim pracom.

Przykładem jest Allegator, Salv/Nightingale, emseviltwin, betsy, Monica, takaju, tabeck, Pika_chu, rcahern, Petronellaa, flamagram666, Sapphiamur, yaoisex, safufu, lisa777, Beautiful_lie czy też Farbenfrei. Ich świetne prace zna pół internetu. A właściwie dlaczego o tym piszę? Bo wpadłam jak śliwka w kompot. Spodobało mi się to. Mój komputer stał się teraz nieczystym urządzeniem. Mam na nim 130 twincestowych prac… 
 
A tak po za tym co u mnie… nieco gorzej. Dręczy mnie wiele spraw, myśli, zdarzeń… i jeszcze ten natłok pracy… Eh. Wszystko mnie boli. Nogi od tygodnia włażą mi w dupę. Umrzeć można. I jeszcze mnie w jedną mrówa ugryzła… na spacerze z Kelly podejrzewam… jak leżałyśmy na trawce. Eh… w kółko były mrowiska, mordowałyśmy wszystkie po kolei… właściwie to Kelly je mordowała… mniejsza o to… ale powiedziałam jej że mrówki się na niej zemszczą. Ta… zemściły się na MNIE! I za co? Ja tylko tam leżałam. NO I ZA CO? Wredne mrówy. No i ten… nic więcej takiego się ostatnio raczej nie działo… Eh nuudy. A na koniec… dla fanów twincestów (antyfani i ci nieoswojeni z widokiem nagości dwóch mężczyzn… – odradzam oglądania):

Monday, April 26, 2010

|LVI| Geburtstag!

26 kwiecień 2010

Ich habe GEBURSTAG!

A właściwie to blog ma… Niestety na ten dzień… wyjątkowy dzień, rok ów bloga, mojego pamiętnika, który wysłuchał się wiele… nie przygotowałam nic. I przepraszam. To nieładnie z mojej strony – wiem. Ale… mam usprawiedliwienie. Ostatnio jestem bardzo zabiegana. Szkoła, w niej już drugi konkurs w którym biorę udział – plastyczny, więc wymaga TROCHĘ pracy… prócz tego jest we mnie tyle radości, ostatnio wszystko jest tak głupio, dziecinnie cudowne… że powoli staje się to dla mnie normą i stwierdzam że normy nie warto opisywać ^^. Ale jednak opiszę. Jutro. Kiedy na spokojnie usiądę i znajdę czas na bloga. Opiszę jak to cudownie mi się wiedzie i sprawię że będziecie mi zazdrościć. To chyba tyle co chciałam.

Dziękuję onetowi że mimo problemów w komentarzami, dodawaniem postów… że jednak jest.
Dziękuję Kelly za to że zawsze i wszędzie jest przy mnie i sprawiła że życie jest piękne.
Dziękuję wszystkim czytelnikom, którzy to czytają. Bo wierzę że tacy są…
Dziękuję Katji za pojawienie się na moim blogu.
Dziękuję wszystkim.
Losowi…
Za dobre i złe momenty…
Bo bez nich nie było by tego bloga.

Wednesday, April 14, 2010

|LV| Walka o WF na dworze.

14 kwiecień 2010

Alsoo… Po odwiedzeniu bloga jednej z moich czytelniczek… Stwierdziłam że coś jej udowodnię! Że zwykły dzień potrafi być ciekawy. Żeby w pełni wyszedł efekt tego co chcę pokazać… opiszę swój dzień najprościej jak tylko mogę. Nie obrażając… Zrobię to tak jak ona. Więc. O godzinie 5:20 rozdzwonił się budzik, poleżałam jeszcze w łóżku jakieś 20 minut i zaczęłam się ubierać, potem walczyłam z tatą o łazienkę. Po chwili byłam gotowa by wyjść. Oczywiście zapomniałam butów na zmianę… W szkole bałam się że oberwę za to uwagę ale nikt nie zauważył. Tak więc przesiedziałam 8 czy też 9 godzin… od 7:30, potem musiałam wrócić do domu. Zamknęłam się w pokoju i do teraz w nim siedzę. No czyż to nie nudne?
Można powiedzieć że ten dzień był mega nudny. A tak naprawdę nie był. Został tylko źle opisany. Trzeba zacząć dostrzegać szczegóły w naszym życiu. I cieszyć się każdą chwilą. To właśnie to zapewnia notkom fajny klimat. Więc jeszcze raz ;] Wcześnie rano, ale już jasno w okolicach 5:20 obudził mnie budzik w telefonie piosenką „Menschen suchen Menschen”. Moja leniwa natura nie pozwoliła mi wstać. Tym bardziej że słyszałam że tata krząta się po domu. Po dłuższym wylegiwaniu się wzięłam się w garść i wstałam. Dzisiaj było mi wyjątkowo zimno więc ubrałam się na cebulkę. Czarna koszulka z myszką Mickey (tak to się pisze?) na to obowiązkowo mundurek, bluza w kratkę, na nią druga bluza w kratkę. No i spodnie. I bielizna pod to wszystko. Następnie poszłam do łazienki. Po dłuższych zmaganiach została ona mi udostępniona. Zaczesałam tylko włosy, końcówki wyprostowałam, grzywkę spięłam do tyłu i praktycznie byłam gotowa. Wzięłam więc plecak, kartę autobusową, klucze, telefon, słuchawy… Założyłam buciki i wyszłam. Na dworze było mi nieco zimno. A dziwiłam się bo przecież byłam wyubierana jak nigdy. I podejrzewam że to z powodu chłodu – dostałam niezłego kopa. Rekordowo doszłam na przystanek w 3 minuty. Zawsze byłam tam w 5-7 minut. Czekałam chwilę na autobus, wsiadłam, zauważyłam kumpelę, standardowe ‚cześć’ i jadę. Autobus jedzie jakieś 10-15 minut. Wysiadłam i zaczęłam rozmawiać. (dopiero teraz bo w autobusie słuchałam Tokio Hotel przez słuchawy) Chwilę później (10minut) byłam już w szkole. Tam zrozumiałam że znów zapomniałam butów. Cóż. Zdarza się. Poszłam pod salę 44. Pierwsza lekcja to Historia. Nie mam pojęcia co za idiota układał ten plan że najnudniejsza lekcja na świecie jest o 7:30 rano! Przeważnie tam usypiam na siedząco! Ale tym razem nie. Było nieco zabawnie. Więc nie usnęłam. Chodź pod koniec powoli odlatywałam… ;D Następnie była religia. W sali 42. Religię traktuję jako lekcję wolną. Ksiądz gada, nikt go nie słucha… a ja nawet nie wiem po co tam chodzę. Ja już dawno przestałam wierzyć, praktykować… Chodzę tam tylko dla świętego spokoju. Ale tym razem owa lekcja mnie zainteresowała. Albowiem… rozmawialiśmy na temat tego że co by było gdyby nagle jakiś uczony powiedział „Chrystusa nie było” Hmmh.. ciekawy temat. Ale nie będę tego rozwijać. Bo nie bardzo wiem jak… Next. Matematyka. Matma w sali… 40… albo 41. Tam zawsze jest zabawnie. Nasza nauczycielka ma świetne teksty. Uczymy się obecnie algebry. Jakieś poplątane rzeczy… i kobieta nam próbuje jakoś to zabawnie i zrozumiale wytłumaczyć. Tak się złożyło że tłumaczy nam to na kurach. Tak więc. ‚Masz kurę i obetniesz jej głowę to nadal masz kurę?’ To był jakiś przykład z ułamkiem… Koleżanka zaczęła się śmiać że nadal mamy kurę tylko bez głowy. Potem padł tekst dotyczący odejmowania sum algebraicznych, x i y itp. ‚Masz kurę… i ją zabijasz. Co ci wyjdzie?’ A kolega wybuchnął śmiechem i palnął ‚Rosół!’. Po prostu matematyka jest mega. Następnie była Geografia. Na której żywcem zżynałam z książki. Bo sprawdzian był ;P Jednak najciekawszy był WF. Przebrałam się, cacy iwgl… i błagam panią żebyśmy na 2 lekcji WF-u szli na dwór. A dlaczego tak bardzo chciałam? Bo 3G w której jest mega zajebisty koleś, blondynek który na naszym 2 WF-ie ma Fizykę w sali 24… zaraz przy wejściu na dwór (w razie wf-u na dworze). Walczyłam o to długo bo babka chciała nas posłać tam na 1 lekcji. A mi się to nie zgadzało bo nie mogłabym kolesia wkurzać ani się na niego gapić. Ale jednak wygrałam. Na 1 lekcji byliśmy na korytarzu na piętrze a na drugiej na dworze. Ale jeszcze opiszę przerwę między jedną lekcją a drugą. Tak więc. Owy chłopak stał mi tuż przed nosem z uroczym uśmiechem. On po prostu czaruje swoją osobą. Ale jednak nie chciałabym z nim mieć nic bardziej wspólnego. Jego charakter mi nie odpowiada. Tak więc całą przerwę cieszyłam oczy zajadając się paluszkami i popijając Lipton zieloną w puszce. Przerwa jak przerwa. Minęła zabawnie. Na następnej lekcji wyszłyśmy na dwór. Ale to że babce było zimno to sobie poszła i nas zostawiła. Mogłyśmy robić co chciałyśmy. A na dworze padało! Bosko. Wyszłam i od razu spojrzałam na okno. Patrzył się na mnie z tym swoim uśmiechem. Jej ^_^. Na początku coś tam odbijałyśmy piłką w siatkę ale jak piłka wylądowała w wodzie, potem błocie a potem piasku… Więc zaczęłyśmy ją kopać. Ale to że każda przed nią uciekała bo brudna… No i potem leciały śmieszne teksty… np. jedna z lasek powiedziała że bardzo lubi lody. A ja ją objechałam tekstem że jest lodziarą. A ta się cieszy *.* No lol. Koleś w oknie śmiał się z mojego tekstu. Potem się jej ktoś zapytał czy lubi te lody jeść czy robić. My jesteśmy zboczoną klasą. 3G o mało się nie posikała ze śmiechu słuchając naszych tekstów. To zabawne. Cóż. Po lekcji pobiegłam pod salę 24 żeby przypadkiem się natknąć na blondyna z okna co mi się oczywiście udało… potem poszłam się przebrać i poszłam na kółko plastyczne. Trwało ok 1-2h. I było nudne więc nie warto opisywać. Po kółku wzięłam wszystko i zmierzałam na przystanek. Szłam otoczona 3G. Po dojściu nie czekałam długo. Może z 5 minut… I akurat jak wsiadłam, odwróciłam się to zauważyłam blondynka szeroko się uśmiechającego. Jego widok poprawia samopoczucie. No i wracałam z myślą o Kelly. Potem weszłam na gg i zaczęłam z nią rozmawiać. I tak do wieczora. A teraz piszę tą notkę. Ogólnie dzień był przezabawny. Czyż nie? I powiedz mi droga Katju… (chyba taki masz nick… przepraszam że nie jestem pewna) czy bardziej szczegółowa, rozbudowana forma nie jest ciekawsza? ;]

To tyle na dzisiaj. Widzimy się za niedługo. ;*