Sunday, August 1, 2010

|LXXV| Otwieram się… nie chcę się już bać… i nie chcę czekać kolejnych 3 miesięcy. To dla mnie za dużo. Potrzebuję Cię.

1 sierpień 2010

Eeehh.. jest późno, wstawiłam za dużo awatarów po lewej, mam mało czasu. Dzisiaj wam pogawędzę jak wygląda moja miłość. Znaczy nie moja 2 połówka, a życie po znalezieniu jej. Napiszę to jakbym mówiła sama do siebie. W specyficzny sposób. Otóż to wygląda tak… Kochasz całym swoim małym serduchem ile sił, walczysz żeby „zdobyć” tą drugą osobę, przy okazji trochę pocierpisz… Jak ci się uda… owa osoba wyjeżdża na tydzień lub dwa. Zostawiając cię samą ze sobą i swoimi pięknymi uczuciami. Masz ochotę się przytulic, pocałować, ale nie możesz. A po 2 – boisz się. (ci którzy teraz pomyślą – czego się bać!? – nigdy nie byli zakochani) Boisz się czy to nie za szybko, czy czasem nie urazisz tej drugiej osoby, przeszliście wiele, musicie się przyzwyczaić do nowego stanowiska ‚dziewczyna’. Oswoić się. Ale ty cholernie chcesz! A nie możesz… Bo jej nie ma. Wyjechała na ferie. Zdychasz, usychasz z tęsknoty, nudzisz się, żyjesz jak robot. Wstajesz, jesz śniadanie, wleczesz się na kanapę, włączasz tv/kompa/laptopa i tak do wieczora. Potem prysznic i idziesz spać. Życie przelatuje przez palce bo tak bardzo tęsknisz… Okej. II połówka wraca. Co teraz? Ja się czułam zmieszana. Atmosfera jest napięta i gęsta… niby jest dobrze, ale nie jest. Po pewnym czasie to przemija. Jest jak dawniej. Czasem zdarzy się romantyczny moment… jest dużo uśmiechów… Potem się pokłócicie i znów ciężka atmosfera. Ale kochasz. I pragniesz być blisko. I to nic że bardzo rzadko jesteście blisko… Ja się bałam. Czekałam na nią. Aż to ona coś zrobi. Robię tak do dziś. Do dziś się boję. Choć jak na nią patrzę mam ochotę choćby ją cmoknąć… taki mały buziak, nawet nie koniecznie w usta… Ale nawet tego się boję. Czekam na nią bo powiedziała żebym była cierpliwa… więc jestem. Po jakichś trzech miesiącach, TA osoba wpada do ciebie, na początku atmosfera gęsta… zaczynacie gadać, rozgadywać się… siadacie na łóżku, śmiejecie się, zamawiacie pizzę, brakuje miejsca na wasze wygłupy więc rozkładacie owe łóżko, śmiejecie się, łaskoczecie, rozmawiacie… Patrzysz jej w oczy i ze sobą walczysz. Masz chcicę żeby pocałować… Nie robisz tego. Ona/on znów zaczyna żartować… dzwonek u drzwi. Pizza. Odbieracie ją, jecie… jeśli jest ktoś zboczony (jak my) kojarzy sos czosnkowy z czymś… innym, dużo śmiechu… Wciąż czekasz na ruch drugiej osoby. Pozwalasz sobą manipulować, oddajesz się w jej ręce. Może się przytulicie, może nie. Ja się wtuliłam. Było mi tak dobrze że mogłabym się nie ruszać. Ale szczerze… po 3 miesiącach bycia razem chciałam więcej. Los chce was do siebie zbliżyć. Robi coś przez co ona jest bliżej ciebie. Pierwsza otwarta chwila. Przełamujesz się. „A gryyź…” Po chwili masz gigantyczną malinę na szyi. Mało ci. Chcesz więcej bo cie to jara. Jara jak cholera. Prosisz o więcej, drażni się z tobą, w końcu dostajesz czego chcesz. Powstaje kolejna malina. Oddech przyspieszył. Myśli odpłynęły. Wiesz tylko że nie możesz jęczeć bo za ścianą jest twój tata, który ogląda tv. Nieco ci się wyrywa, ale nadal się powstrzymujesz. Odrywa się od ciebie. Myślisz: koniec? Chcę więeceejjj… Całus w policzek. Zerkasz na nią. Patrzy na twoje usta… wiesz co się stanie. Co czujesz? Podekscytowanie, spięcie, lekki strach… radość że nareszcie wasze usta mogą zasmakować siebie nawzajem. Pierwszy pocałunek. No… nieco nie wyszło. Śpieszyła się. Odrywa się. „Muszę iść”. Jesteś sparaliżowana. Nie bardzo wiesz co się dzieje ale wiesz że chcesz zaprzeczyć, nie pozwolić. Przewidziała to. Znów się całujecie. Po chwili nawet nie zauważasz kiedy druga połowa już na tobie nie leży. Wychodzi z uśmiechem rzucając „Do widzenia” mojemu ojcu. Ogarniam sytuację w pokoju. Kołdra poskręcana pod ścianą, poduszki walają się po podłodze. Czujesz ten zapach? Przesiąkłaś jej perfumami. Twoje włosy, ubrania i łóżko. Czujesz jakby wcale nie wyszła. Stwierdzasz że używa cudownych perfum. Po chwili otwierasz szeroko oczy, biegniesz do łazienki, zerkasz na maliny, cicho się śmiejesz. Oznakowała cię. Czujesz się jej? Owszem. Fajne uczucie, nie? Tata woła żebyś wyniosła śmieci. Ogarniasz się, wychodzisz nieprzytomna z domu, ciągle się uśmiechasz. Na drugi dzień jesteś tak szczęśliwa że nawet odkurzasz z przyjemnością, masz tzn. ADHD. Włosami zakrywasz maliny i zgrywasz przed mamą grzeczną. Nie zauważa. Spotykasz się z tą swoją połówką. Nie wiesz jak się zachować. Czujesz się nieco zakłopotana i zawstydzona. Ale potem te uczucia idą w las. Jest jak zawsze. Tylko nieco… ciszej. Następnego dnia rodzice odkrywają maliny, mała afera, przechodzi im, ludzie w szkole pytają z przerażeniem, ty zawstydzona, ale z uśmiechem odpowiadasz „Poniosło nas..”. Lecą kolejne dni. Czasem chodzicie razem podczas burzy, mokniecie… marzysz o niej. O tym żeby pocałować ją w ulewę, kiedy wasze twarze obmywają krople deszczu… żeby pochodzić trochę za rękę… Tylko marzysz. Co wieczór, choć powinnaś zapomnieć, wspominasz tamten dzień kiedy obżarłyście się pizzą i… no właśnie. Już tylko wspominasz i marzysz. Wspominając jej o tym… chyba ją peszysz. Znów się boisz. Czekasz na jej ruch. Mija miesiąc, dwa… wakacje. Ona wyjeżdża. Znów żyjesz jak warzywo. Potem i ty wyjeżdżasz, trochę odpoczywasz. Wracacie. Zanim wyjechała odważyłaś się odważnie o coś poprosić. Jak wrócicie, powtórzycie to. Spotykacie się i cisza. Mija trochę czasu, ale dalej nic. Tracisz nadzieję że jednak spełni twoją prośbę. Wracasz do marzeń i już nawet nie odważysz się zaproponować czegoś znowu… Masz wiele okazji żeby zrobić krok w przód, ale się boisz. Bo ‚obiecała’ a nic się nie dzieje – znaczy się – może po prostu nie chce? Nie naciskasz, boisz się i czekasz na nią. Wiecznie się boisz. Dalej marzysz. O tym żeby móc bez skrupułów podejść i po prostu pocałować. Nie myśląc o niczym. No… ale się boisz. I tak jest do dziś. Śmiejemy się, żartujemy… i cholernie tęsknię za zimą. Myślisz… przyjdzie zima, zmarzną nam dupy, będzie ciemno… wejdziemy do mojej klatki schodowej, klepniemy na schodach i zacznie się coś dziać. Lecz ja do zimy czekać nie chcę. Postanowiłam się znów otworzyć. Wyjść z tej twardej skorupy i powiedzieć co czułam, czuję i o czym marzę. Może będzie chciała mnie za tą notkę zabić, może nie. Może atmosfera będzie do niczego… Ale ja w końcu się muszę otworzyć. Bo potrzebuję jej bliskości. Chcę znów słyszeć bicie jej serca i tym razem czule, wolniej, całować. Cieszyć się że ją mam. I raz na 3 miesiące nie wystarczy… A może ona nie chce…?

Tak wygląda moja miłość, z mojego punktu widzenia.

No comments:

Post a Comment