Sunday, December 20, 2009

|XXXVIII| Karmelowe lizaki.

20 grudzień 2009

No więc… dzisiaj mam taki plan żeby wam zdać plany na najbliższyczas, pozwolić wam piszczeć z radości razem ze mną, no i opowiem mammój dzisiejszy przezabawny dzień. Otóż za niedługo przyjeżdża do mniebabcia. Nie macie pojęcia jak się cieszę. Babcia wnosi w święta takąprawdziwą, rodzinną atmosferę. Bez babci to nie święta. Brakuje jejgadania że spać nie mogła bo Bill na mojej ścianie się na niąpatrzył… Hah. Mam cudowną babcię. Więc babcia zawita w domu już w środę. A mamy… niedzielę. Więc jeszcze trochę. Jestem w tak świątecznym nastroju… Wczoraj SAMA ubrałam choinę! Po raz pierwszy mama pozwoliła mi to zrobić samej.

Samej… tak po swojemu. W moim stylu. Tak więc mamy złoto, srebrno, limonkową choinkę. Piękności. Hm… wczoraj też tak wspominałam z mamą dawne święta… I wiecie co? Oglądałam ostatnio, a jak również czytałam „Opowieść Wigilijną”… I przeszłe święta były takie piękne… świąteczne. Wtedy ludzie nie patrzyli na to że <niektórzy> nie mają co dać na stół, nie byli tak zabiegani jak dziś. Tamtejsi ludzie po prostu obchodzili te święta. Teraz najważniejsze jest sprzątanie, gotowanie i żeby się wyrobić. A zapominamy na czym polegają święta. Niestety. Kiedyś matki siadały z rodzinami, jedli, śmiali się, śpiewali kolędy… a dziś? Mama biega wokół stołu, sprawdza czy ktoś już zjadł, oblicza czas kiedy podać następne danie, czy wszystkim smakuje… starają się, okej… ale to nie są te święta co kiedyś. No, nie jest tak? Osoby u których tak nie jest – zazdroszczę. Bo człowiek zwykły potrafi bardziej czuć i żyć świętami, jest radosny. Teraz ludzie myślą o zupełnie czym innym. Nie potrafię w ogóle tego nazwać po imieniu za co przepraszam… Po prostu chcę powiedzieć że każde kolejne święta są mniej i mniej radosne i obchodzone. Jeszcze teraz jest dobrze. Ale za parę, paręnaście lat świat będzie szary, ludzie-roboty będą biegać z prędkością 300km/min. Będą bez uczuć. Przetrwają tylko ci, którzy marzą, kochają, potrafią się cieszyć życiem i potrafią zwolnić. Tak widzę przyszłość wg.”Opowieści Wigilijnej”. Z każdym dniem świat się psuje. Psuje – znaczy idzie na przód. A właśnie tamten dawny świat jest piękny. Kiedy to w roku 1972 w sklepach były tylko karmelowe lizaki w kształtach zwierząt i zwykłe cukierki. Czy to nie cudowne? Nie wyobrażam sobie jak te lata smacznie musiały wyglądać. Kiedyś Michael Jackson śpiewał o tym że świat się psuje, ale można go uratować… ludzie nie skorzystali. Dziś w muzyce wszędzie jakieś złamane serca, miłosne opowieści… Pink śpiewa o mężu, nawet to moje Tokio Hotel w Durch Den Monsun… Ale my się psujemy razem z światem więc nam się to wszystko podoba. Jest fajne. A wiecie co ja lubię i o czym marzę? Lubię Modern Talking, Smokie, karmelowe lizaki, papierowe ozdóbki na żywej choince…. Ten dawny zapach świąt. Co dzisiaj wam się kojarzy ze świętami? Mikołaj, prezenty, może rodzina… karp. Mam rację? To jeden z znaków NOWYCH ŚWIĄT 21 WIEKU. Tych zepsutych. I dlaczego tak się cieszę jak babcia przyjeżdża? Bo ona jest takim elementem świąt, który automatycznie przywołuje tego ducha świąt dawnych. Puki co… powiem wam że w ramach prezentu pod choinkę dostaję 14.03.2010. Czyli bilet do marzeń. Coś pięknego. Ehhh. Jak dzisiaj spędziłam dzień? Pojechałam z mamą po ‚prezent’ dla taty. Tya… a potem nie mogłyśmy donieść tych 20 siatek ^^. No ale… nakupywałyśmy tego mnóstwo… Od budyniu o smaku bananowym (musi być mniam) aż po papier toaletowy :D. Wyszłyśmy z tego sklepu… nawet nie doszłyśmy na przystanek… i… mamie pękło opakowanie papieru i 4 rolki poleciały na śnieg. Mama próbuje to ze mną upchać do siatek… a tu nagle się odwracam i…


„Mamo! Pług nas goni!”

Za nami jechał pług śnieżny i odśnieżał chodniki. I tak jechał za nami ślimaczym tempem a ja aż zanosiłam się ze śmiechu… Potem stałam z mamą w autobusie i szarpnęło autobusem aż mama z przymusu usiadła. Po chwili wstała i znów szarpnęło i wylądowała na siedzeniach. I w dodatku tak się na mnie popatrzyła… jakby chciała powiedzieć „Ja nie chcę siedzieć!” i wybuchnęłam śmiechem. Potem jakoś doniosłyśmy zakupy do domu (ledwo bo były kosmicznie ciężkie) i zasiadłyśmy przed TV. Ehh… cudowny dzień.

Tak podsumowując to w najbliższym czasie…
21.12.09 – Szkoła, mycie drzwi w domu
22.12.09 – Wigilia klasowa, gotowanie z mamą
23.12.09 – Radość z przyjazdu babci, gotowania część dalsza
24.12.09 – Wigilia… o ile się nie mylę <lol>
25.12.09 – Wylegiwanie się z Billem cały dzień, mizianie i te sprawy 😀
26,27,28,29.12.09 – Patrz: 25.12.09
30,31.12.09 – Spróbuję napisać coś na heute.
31.12.09/1.01.’10 – Sylwester i zaciesz z tego że już ’10. Możliwe że spacer z Kelly.
2,3.01.’10 – To samo co 25.12.09
4.01.’10 – Szkoła, wesołego alleluja głoszę wam ewangelię mamy już ’10.
Potem rutyna. Czyli : Szkoła, nauka, mizianie, szkoła, nauka, mizianie 😀
Potem w styczniu, a może już w grudniu narodziny Krystianka bądź Oskarka – synka mojej 1 siostry.
W lutym narodziny Sandry – córeczki mojej 2 siostry
W marcu narodziny Michaela – : )
14.03.’10 – Koncert, Łódź, Atlas Arena, Humanoid City Tour 20:00 ;D
W kwietniu narodziny synka bądź córeczki mojej 3 siostry. <tej złej. współczuję maluszkowi>
A potem … to już czas pokaże : )

Monday, December 14, 2009

|XXXVII| O mały, czarny włos.

14 grudzień 2009

Shocker. Miałam ochotę w ikonce wstawić Georga, ale to szczegół. Sooo gut humor się trzyma. Oprócz tego że o mały, czarny włos moje drogi z Kelly jak i z samym TH by się rozeszły. Warum? A bo no… Może zacznę od początku. A więc jakoś rodzice zauważyli mój 😔 i mamę błagam o wyjazd do Łodzi. Chyba każdy fan wie o czym mówię ;] A jeśli nie może data 14 marca, wam podpowie. Tak więc błagam mamę o wyjazd i chyba się udaje… Bo jeśli rodzice pytają już gdzie to jest i obmyślają gdzie pójdą podczas gdy ja będę się świetnie bawić… – to nie może znaczyć – nie.


No i tak dzieliłam swoją radość razem z Kelly… i mi powiedziała że też by chciała. Ale jest sprawa wyższa… Otóż kochana Kelly tak szanuje to co rodzice robią, że nie potrafi o nic prosić, wymagać. Choćby miała przejść koło marzenia od tak. Ja bym tak nie mogła. Tego koncertu nie mogłabym sobie odpuścić. Na poprzednim mnie nie było i całe dwa lata rozpaczałam. No i błagałam Kelly żeby prosiła… wyrzuciła mi że ma swoją dumę i że nie chce żeby ktoś się nad nią użalał. Ja odebrałam to tak że to ja nie mam dumy bo proszę i że się wszyscy nade mną użalają. Zaczęłam ryczeć rzewnymi łzami. Wystarczyła jeszcze jedna rozmowa i było wszystko dobrze. Chyba jest wszystko dobrze… Miejmy nadzieje. A dlaczego mały, czarny włos? A bo tak mi się z Billem skojarzyło. W końcu czarny jest ;D. Nooo… piszę z szkoły. Biblioteka moja! Pierwszy jest WOS – na BANK będzie mnie babka pytała – nic nie umiem. Trudno. Teraz ciągle głową jestem w tłumie tych fanek… w Łodzi. Ze Szwecji, Niemiec, Anglii…

Sunday, December 6, 2009

|XXXVI| Last Christmas…

6 grudzień 2009

Święta! Tak. Jeden jedyny punkt. Więc… po raz pierwszy od jakichś dobrych pięciu lat czuję że nadchodzą święta!! To coś niesamowitego! Mam taki pytanie z czym wam się kojarzą święta? Bo mi… kojarzą mi się z takim ciepłem, a przede wszystkim z babcią. Nie wyobrażam sobie świąt bez niej. Gdyby nie ona to nie byłyby święta. Kojarzą mi się z choinką… z karpiem, prezentami i miłością. Wielką miłością!! Kiedy myślę o świętach czuję zapach pomarańczy, pieczonych ciast w piecu. Przychodzi ta radość z przygotowań. Widzę choinkę wersji mini na oknie, stół zastawiony jedzeniem do pełna… ten cudowny zapach szczęścia… czuję go. Po raz pierwszy od tak dawna… To będą wspaniałe święta! Już jutro mamy klasowe rozdawanie prezentów… mnie wylosowała Patrycja – moja (jak myślę) przyszła przyjaciółka. Spodziewam się czegoś fajnego. Może budyń? : ) Ja jej mam zamiar dać – waniliowy. W formie witz’tu. Ale jednego nie lubię w tym wszystkim. Szkolnych wigilii. Za mało się znamy żeby wiedzieć co życzyć drugiemu. A z resztą ja nawet po trzech latach znajomości w podstawówce się krępowałam. Zawsze nie wiem co powiedzieć. Żeby było oryginalnie… ale żeby nie powtarzać każdemu jednego i samego… Z resztą – po co te wigilie? Nie wiem. Ale w tym jednak jest coś dobrego – opłatki. Uwielbiam je. Więc… w te święta nic nie jest złe. Kocham was, Ciebie Kell…

Życzę wszystkim czytającym dużo zdrowia,
szczęścia i miłości, żeby te święta dla was,
były równie wyjątkowe jak dla mnie,
życzę wam spełnienia marzeń,
wiary, nadzieji i lepszych czasów,
dla mnie jak i dla was.
Życzę wam żeby krysys się skończył,
fabryka czekolady Wonka wybuchła
i osłodziła te święta,
Życzę wam żeby to był jeden z najlepszych dni waszego życia,
spędzony w ciepłym rodzinnym gronie.
Życzę wam wszystkiego o czym marzycie.
Od piątki z polskiego, poprzez bilet na koncert na Tokio Hotel, aż po gwiazdkę z nieba.
Gorąco wam tego życzę.


Wasza – Ja.

Tuesday, December 1, 2009

|XXXV| Witajcie? – Dobry wieczór

1 grudzień 2009

Pewnie już niektórzy… aj co ja plotę! Tu nikt nie wchodzi oprócz Kelly. Coż. To się nie liczy. Czemu znów piszę? Bo muszę się wypisać.Dodać parę niusów… opowiedzieć coś… nie wiem, cokolwiek. Zacznę od organizacji bo sobie zupełnie nie poradzę, zacznę gadać o maśle i wyjdzie gówno z tego.

Biorę prochy. – Niech nikt tego nie myli z narkotykami! Broń Billu! Chodzi mi raczej o takie fajne, małe tabletki… które żrę bo mam problemy ze spaniem. 2 dni temu spałam tylko 4 godziny… a wczoraj w ogóle. Więc biorę jej już na muss. A no i mają fajny dodatek bo działają również jak antydepresanty. Fajnie ej. Przed chwilą miałam ochotę się pociąć bo ojciec się rzucał co opiszę w punkcie 3, ale po minucie… spokój. Tak że fajnie :] Minusem tych prochów jest to że sen nadchodzi dopiero po ok. 2, 3h. Ale dobre i to. Wole pójść spać o tej 23 niż o 4 rano… Ale ostatnio było śmiesznie bo mama dała mi te prochy o 16. I poszłam spać o 19. Jak przedszkolak jakiś! Ale po raz pierwszy wstałam taka wypoczęta że nawet na wf mi się chciało iść.

Życie szkolne. – Co ja mogę… Nic się nie zmieniło, oprócz tego że po raz pierwszy od jakichś 3 lat nie jestem zagrożona z matmy… lol. Nauczycielka po prostu potrafi mnie uczyć. Ah no i za niedługo klasa zmniejszy nam się o jakieś dwie osoby. O dziewczynę, która o naukę w ogóle nie dba i ciągne zgarnia pały i chłopaka, które chęci ma, ale lenistwo wygrywa. Prócz tego wygarnełam Filipowi że się zmienił – zepsuł. Cóż… jak się ciągle przebywa z idiotami to sam się taki stał. A szkoda. Bartek dalej przystojny, ale coraz bardziej mnie denerwuje. Jest wszędzie tam gdzie ja. To męczące.

 Dom. – Aaaa! Jak mnie mój ojciec denerwuje… Pyta sie mnie czemu gnoju <czyt. śmieci> nie wynoszę. A ja że czasu nie mam. (no sorry jak się wychodzi z domu o 6 rano… a wraca o piątej po południu… no to dodajmy sobię trzy godziny nauki to mamy którą? Ósmą! O ósmej nie wyobrażam sobie iść z śmieciami! Kąpiel, prochy, trochę kompa i spać a nie!) A ten że: Wróć! Jak nie masz czasu? No jak? (zaczął się drzeć, poprzeklinał sobie – a ja sobie myślałam to co opisywałam w nawiasie wyżej) – Zejdź mi z oczu. No spoko, nie? Po pierwsze najpierw mnie woła… potem zejdź z oczu… a dodatkowo, czy prawdziwy ojciec mówi tak do córki? – Zejdź mi z oczu! Czym sobie na to zasłużyłam żeby nie mieć ojca? Tylko jakiegoś patologicznego… pije, zdradza… na mnie się wydziera! Tak ogólnie to jestem takim wyżutkiem. Pierwszej córce wierzył we wszystko! Żarł jej z ręki, robił co chciała… Kolejne dwie zabierał na zakupy, żartował… A czwarta czyli ja dostaje tylko – Cześć. I w dalszych godzinach paręnaście opieprzów, rozkazów… i nic więcej. Oto mój kochający ojciec :] Niech mi wszyscy zazdroszczą! Ale mamę mam złotą. I to mnie pociesza.

 Zmiana szablonu. – Jak widać zmieniłam szablon i chcę wprowadzić kilka nawyków. np. tych znaczków. To ułatwia życie. I to bardzo. Jeszcze dodam taki piękny napis… ale to potem.

 Kariera. – Wiem, wiem że to dziwnie wygląda, ale nie umiem inaczej tego nazwać. Po prostu… jestem taka szczęśliwa! Nie podejrzewałby mnie nikt o to po poprzednich treściach, ale to prawda. Jutro drukuję swoją gazetkę szkolną, uzupełniam naszą stronę (jak narazie pusta)… Mam wystawę na stołówce którą już wypada zmienić… na nowe i na nowo się zacieszać jaka to genialna jestem :D, nauczyć się nowej piosenki, zabłysnąć… Ostatnio wszystko zadziwiająco mi wychodzi! Na wf moje skrzywienie rąk przy siatkówce odeszło w zapomnienie (po prostu jakoś mi nie szło), a dzisiaj… siatkarka z krwi i kości… nie jedna dzisiaj po ryju ode mnie piłką oberwała. Do tego dostałam 5 z angielskiego, 5 z matmy… i napisałam kartkówkę zupełnie się nie ucząc. No ok kartkówka była mega banalna, ale napisałam, ja? No. Prócz tego mam ochotę do nauki niemieckiego… Może to przez Billa, ale to w punkcie następnym, do którego teraz przejdę.

 Bill. – Dawna miłość powróciła ze zdwojoną siłą. Oh tak. Stara miłość nie rdzewieje. Spodobała mi się jego nowa płyta… wszystko sobie poukładałam i znów z nim śpię. A to cudowne, kiedy znów mogę się przytulić do ukochanego i po prostu zasnąć w jego ramionach. Na ścianie znów mam jego twarzyczkę, przed oczami jego uśmiech i czekoladowe oczy… Powrócił z taką siłą że te jego ohydne pomalowane na szaro paznokcie mi nie przeszkadzają. Chodź stanowczo wolałam wersję czarno-białą.

 Nie sądzicie że ten znaczek jest fajny? Chyba na dziś tyle. Chyba te prochy mnie tak naćpały że jestem taka happy jak jakieś upośledzone dziecię. Ahh świat jest pięknyyy :D! Powróciłam!