Tuesday, April 26, 2011

|CXXVII| Sens?

26 kwiecień 2011

Dawno nie słuchałam MJ. Nadeszły święta, a ja wepchnęłam w komputer krążek króla popu. Zajęłam się pomaganiem mamie w przygotowaniu żarcia. Smooth Criminal, Give in to me, Can you feel it, You rock my world… Bad.

„Well They Say The Sky’s The limit
And To Me That’s Really True”

Kiedy zmieniłam adres tego bloga na skys-the-limit miałam totalną fazę na Michaela. Słuchałam tej piosenki i… nie zastanawiałam się nad nią. Dziś tak sobie usiadłam i na spokojnie pomyślałam. Mówią, że niebo jest limitem i myślę, że rzeczywiście tak jest. Jakiś tydzień temu, stworzyłam listę stu rzeczy, które zrobię przed śmiercią. Cele są różne, od najprostszych do takich, które wydają się niewykonalne. Przykład? #14 Noc pod gołym niebem – taki drobiazg, da innych może nic… ale ja o tym marzę. Nigdy tak na prawdę nie poczułam się wolna. To przeżycie, mogłoby mi pozwolić uwolnić się choć trochę. Co mi przeszkodzi?! Nie mam przeszkód. Jest też coś dobroczynnego. #40 Wakacje z mamą nad polskim morzem. – Moja mama ma już prawie 50 lat i to AŻ 50 lat. Z jej zdrowiem, nie wiem ile jeszcze wytrzyma. Nie chcę, żeby odeszła bez wspomnienia szumiących, słonych fal. Obiecałam sobie, że spełnię jej marzenie. Z serii prawie niewykonalne: #47 Zobaczyć tornado – chyba logiczne, że na żywo; #55 Dosiąść byka, #87 Nauczyć się latać – śmiejcie się, ale to jest możliwe! #95 Zjeść 12 kg Danio – wątpię, że uda mi się zrobić to samej… ;] Możnaby pomyśleć: o czym ona wygaduje?! Otóż… zrozumiałam, że nie ma granic. Jedyna jaka istnieje, to ta w niebie. Czuję się z tą świadomością szczęśliwsza. Mam zamiar całą setkę spełnić. Jeśli przyjdzie mi umierać, umrę z świadomością, że żyłam po całemu. Uczucie spełnienia na pewno jest piękne. Dziś blog ma drugie urodziny. W poprzednie urodziny nie zrobiłam nic. W te chciałam po prostu pokazać, że to co robię ma jakiś sens. Że adres jest nie z przypadku, że tytuł, też ma swój sens ( o tytule już mówiłam w innej notce ) … Ten blog jest świadkiem moich upadków i uniesień. Przemyśleń i dążenia do sensu. Ostatnio przeczytałam książkę Paulo Coelho – Weronika postanawia umrzeć. Drogi, ukochany, dwuletni staruszku – nie warto szukać sensu! Trzeba poddać się szaleństwu! Trochę spontaniczności, nie myślenia… trzeba być trochę wariatem i ufać sobie i swoim marzeniom. Wtedy pozostanie się zdrowym. – To możnaby nazwać sensem. Trzeba po prostu żyć! (Ah! Kocham książki psychologiczne) Róbcie to czego nigdy nie robiliście, coś co inni nazwą absurdem, ale zrób to, jeśli o tym marzysz. Nie patrz na innych, nie słuchaj ich bezpodstawnej krytyki – bo ty masz odwagę być sobą. Po prostu żyj.

I ja wiem, że ludzie, którzy mnie znają, nie wezmą tego na poważnie.
Nie dziwię się.
W moim organizmie panuje niedobór serotoniny.
Ponoć to substancja chemiczna, która… kiedy jej brakuje, człowiek ma czarne myśli,
nie potrafi się z niczego cieszyć, obdarza pesymizmem, a nawet prowadzi do samobójstwa.
Czasem, gdy poziom serotoniny spada, mam takie dni, że jedyne co mi przychodzi do głowy to podciąć sobie żyły. Ale… mam też dni szczęścia. : ) I staram się o tym pamiętać.
Plotę głupstwa godne wariata, wiem. 

Edit.1

Czy wiecie że notka [LXX - Maleńka] link-> link doczekała się publikacji? (razem z zdjęciem wyżej) Notka najsmutniejsza, jaką kiedykolwiek napisałam…, najlepiej wyrażająca smutek jaki przeżywałam, a teraz ludzie ją podziwiają. Pomimo, że treść jest bardzo smutna, to jestem szczęśliwa. Poczułam się artystką. Piszę treści, które ludzie podziwiają, piszę wiersze (napisałam w sumie tylko 4, ale dla mnie to AŻ 4), opowiadanie (jeśli jestem w stanie), rysuję, maluję, szkicuję, projektuję, jestem również dziennikarzem, troszkę detektywem, krytykiem, schizofrenikiem (może nie dosłownie…), dla niektórych psychologiem, powiernikiem wielu ludzkich uczuć, tajemnic, sekretów, marzeń (ludzie potrafią zaskakiwać…). Dotarło do mnie, że choćby człowiek był niewiadomo jak beznadziejny to na pewno – nie jest nikim. Czyżbym odkrywała swoją wartość?