Tuesday, October 4, 2011

|CXL| Come and rescue me

4 październik 2011

Jak zwykle ogólnie jest dobrze. Powinnam być szczęśliwa. Mam przyjaciela-brata-kochanka (już nie wiem jak go nazywać), jest fajnie, bo mogę się przytulić, pocałować, pogadać o wszystkim i smakować życia. Z Stefą też jest spoko, mam pod dostatkiem rozrywek (nie jakichś ekscytujących, ale są) np. książki, filmy, kino… Mam co jeść, kiedy w szkole poczuję się gorzej, mogę się przytulić do Nikodema czy Stefy, mogę tak wiele, jednak chuj w dupę, nie jestem szczęśliwa. Nie taki był plan. Jest prawie tak jak sobie wymarzyłam. A prawie robi wielką różnicę. Zacznę od początku. Łukasz. Tatuaże nadal aktualne, za niedługo wydzierga sobie na klacie moje imię, ale… mam wrażenie, że moje uczucie do niego mu ciąży. Czytam posty na facebooku, rozmawiam z nim i widzę, że ostatnio na wybitnie szczęśliwego nie wygląda. Bronił się, że się przeziębił, ale jeśli chodzi o zdrowie nie wygląda źle. Przydałaby się taka szczera, prawdziwa rozmowa na spokojnie. W cztery oczy i nikt więcej. Najlepiej wieczorem. Przynajmniej wiedzielibyśmy oboje na czym stoimy. I można powiedzieć: no to na co czekasz? Stwórz jakiś wieczór i pogadajcie. No a to nie jest takie proste. Po pierwsze on pracuje, kiedy ma wolne najczęściej dla rozluźnienia idzie na imprezę. Ja chodzę do szkoły, w weekendy mam wolne i moglibyśmy porozmawiać, ale znów nie ma warunków. U mnie w domu odpada bo są rodzice. A ja chcę być sam na sam. Żadnych szmerów i rozmów za ścianą. U niego też odpada. Brat i rodzice są często w domu. Na zewnątrz (np. park) też nie można, bo nie ma spokoju. Po prostu się nie da. No i jest jeszcze kwestia odwagi, której mi brak. Pożyjemy zobaczymy. Póki co, serce mi się roztrzaskuje na miliony maleńkich kawałeczków, kiedy widzę, że nie jest szczęśliwy. Next. Jeśli chodzi o książki to przeczytałam niedawno (wczoraj) Requiem dla Snu i się po prostu dobiłam. Smutna książka. Bardzo. Muzyka. Słucham 30 seconds to mars – The Story i się rozklejam. Nie wiem co się ze mną dzieje. Z kina się cieszę, tylko szkoda, że dopiero w sobotę… ;c Szkoła. Czuję, że jeśli chodzi o szkołę, to znów wróciło uczucie maski. Udawanie szczęśliwej, kiedy tak naprawdę jest tragicznie.

Ale najbardziej mnie rozbija sytuacja z Łukaszem. No po prostu leżę. Czy nie mogłoby być po prostu dobrze? … Jak sobie tak pomyślę, że gdybym była o … 3-4 lata starsza i o jakieś 50 kilo chudsza, to wszystko nie byłoby tak skomplikowane. I a propos. Chodzi mi po głowie jeden tekst. Jedna rozmowa z Krzysiem.

- Wy jesteście razem, czy to takie… pojebane jest?
- Pojebane.
-Witaj w klubie. 

Krzysiu, jeśli nadal tu jesteś i czytasz – yh… Łączę się z tobą w tym pojebanym życiu. Ale wiesz co? Damy radę. Tobie już słyszałam, że się powoli udaje.

P.s dziś wieczorem zdaje się pozbieram zdjęcia i ci wyślę. :* Mordo ty moja ; ) <3 :*