Thursday, November 17, 2011

|CXLI| Nie chcę go widziec.

17 listopad 2011

I was almost there
Just a moment away from becoming unclear
Ever get the feeling you’re gone
I’ll show you the way, the way I’m going

Dzieje się dużo. Może i za dużo. Zmieniłam się. Czuję to całą sobą, cały czas. Przestałam patrzeć na siebie. I w sumie… wolałam siebie jako egoistkę. Wszystko było proste. Teraz mnóstwo uczuć, wspomnieć, myśli i duszę się. Nawet nie mam kiedy spuścić z siebie tego powietrza, bo po szkolę muszę ogarnąć problemy znajomych, szkołę, babcię, dom… Nie mam czasu na własną psychikę. Zeswatałam swoją przyjaciółkę z przyjacielem. Byli szczęśliwi. Ja przez ten czas również starałam się być szczęśliwa. Robiłam sobie złudne nadzieje dając sobie odrobinkę szczęścia, którym starałam się zadowolić swoje rozszarpane serce. Później mój książę z bajki wyleciał do Anglii. Zaczęło się psuć. Wrócił, dalej udawałam, że jest idealnie. Tak długo wmawiałam sobie, że mogę być dla niego najważniejsza, że wręcz w to uwierzyłam i rzeczywiście mnie uszczęśliwiał choćby tym, że był. Zajęłam się związkiem Steff i Wafla. Za każdym razem jak się rozpadali to ich z powrotem do siebie kleiłam. Po miesiącu się rozeszli. W sumie to dobrze. Fajnie, że Steff jest na tyle wyrozumiała, że nie robi mi wątów, że się z nim przyjaźnię. Tak czy siak ja od pewnego czasu walczę z uczuciami do Gabriela. Staram się do niego jakoś zrazić, zniechęcić, co mi się w sumie udaje. Stwierdziłam, że pomimo tego, że go kocham, nie chcę i nie mogę być jedną z wielu. Jest wrażliwy, ale również uczuciowy. Do zbyt wielu osób na raz. Ja tak nie potrafię. Boli mnie, kiedy obcmokuje się z innymi laskami. Ostatnio byłam u niego jakiś tydzień temu. On bardzo wie, że pewnej Karoliny nie znoszę, bo laska jest tapeciarą, solarą i pustakiem jakich mało, sam przyznał, że za nią nie przepada, mimo to z nią romansował. Kiedy weszłam i ją zobaczyłam – wyszłam. I już nie wróciłam. Od tamtej pory mnie na oczy nie widział, nie napisał ani sms’a, ani się pewnie nie przejął. Typowe. Dlatego stwierdziłam, że to nie ma sensu. Nie chcę cierpieć, ani się męczyć. Wycofuję się. Jednak… Wpada taka Steffa i mi o nim przypomina. Chodź do Da Grasso, spotkaj się z nim, przecież obie wiemy, że on cię uszczęśliwia. Widziałam co się z tobą dzieje, kiedy jesteś przy nim, rozmawiałam z nim, byłam dzisiaj u niego, bla bla bla bla bla. Wbija mi kolejne szpilki w serducho. To cholernie boli, ale mimo wszystko, z każdą szpilką i ukłuciem czuję się silniejsza i pewna siebie. Cieszę się z tego co się dzieję. Cieszę się, że z nim nie będę i to wszystko kończy się właśnie tak. Bo mam świadomość, że po wszystkim będę bogata o nowe doświadczenia, silniejsza, mądrzejsza i drugi raz tak nie postąpię. A nawet jeśli to jestem pewna, że będzie bolało mniej. Tak czy siak. Dziś, po wielu miesiącach polały się pierwsze łzy. Polały się i na nowo naładowałam siły. Znów będę silna i będę sobie radzić ze wszystkim.
A wspomniałam, że Gabriel planuje kolejny raz wylecieć do Anglii? (A tak w nawiasie to dowiedziałam się o nim takiej rzeczy, że jestem pewna, że nie mam szans – na nic. Więc wypadałoby sobie odpuścić.)