Sunday, August 30, 2009

|XXI| Neverland i „Machel”

30 sierpień 2009

Tytuł może zmylić. Nie mam zamiaru mówić o Neverland – 25 pokojowej posiadłości, nie. Opiszę wam mój… hmmm już dosyć stary sen, przyśnił mi się może jakiś tydzień temu, jednak dziś nadal go pamiętam.



Byłam w szkolnej szatni z resztą dziewczyn. Przebierałam się, weszłam na salę razem z Kelly jakby niby nic. Grałyśmy w kosza. Wyniku nie znam. Następnie biegałyśmy. Miałam włosy związane w kucyka. Potem doszły do mnie plotki że wrócił ‚Mróz’ przyznam że kiedyś się z dziewczyną zadawałam, ale nie zbyt za nią przepadałam. Poszłam do szatni, a ta uwiesiła mi się na szyi nie chcąc mnie puścić, kiedy wyplątałam się z jej uścisku – wróciłam na salę. Nagle ‚ni stąd ni z owąd’ w kącie sali pojawił się profesjonalny fotograf, który właśnie rozkładał sprzęty. Po krótkiej chwili znalazłam się na końcu kolejki do ów fotografa. Mijały długie minuty kiedy byłam już przed ostatnia. Przede mną była Kelly. Usiadła tam gdzie jej mężczyzna pokazał, zaczął ją poprawiać i zrobił zdjęcie. Ja w tym czasie rozpuściłam włosy na ramiona, z jednej strony założyłam je za ucho (z lewej) a z prawej na ucho. Usiadłam na miejscu, wyprostowałam się, uśmiechnęłam… a fotograf dziwnie na mnie patrzył, po chwili usłyszałam cudowne słowa: Zasługujesz na sesję w Neverland. Wpadłam w euforię! Splotłam ręce i zaczęłam krzyczeć: Tak, tak, tak! Proszę! Potem ów fotograf przeprowadził mi krótki, ale trudny quiz o Michaelu Jacksonie. Ha! Przystało na mnie odpowiedziałam na wszystko dobrze i poleciałam. Nie pamiętam wszystkiego, czego bardzo żałuję, ale pamiętam jak bawiłam się w ‚berka’ z Michaelem. Widziałam ten jego cudny uśmiech i roześmiane oczy. Było jak w niebie…

EDIT.

Może wam się to nie wyda śmieszne, ale moja mama jest prze komiczna. Powód? Przesyłam jej moje rysunki sfotografowane na komórce… A ona stworzyła sobie katalog specjalnie na Michaela i wiecie jak ten katalog nazwała? Jego imieniem – Machel. Przez pół godziny się z tego śmiałam, a jak już się uspokoiłam to śmiałam się przez kolejne pół i zmieniłam nazwę na Michael. I śmiałam się dalej 😃

Saturday, August 29, 2009

|XX| Happy Birthday Michael! I love you.

29 sierpień 2009

Przyznam że rano było mi głupio że wszystkie blogi, które choć trochę są powiązane z Michaelem, świętują. Wystawiają grafiki, dodają teledyski, bajery… ale czy naprawdę w taki sposób mówią Michaelowi – Happy Birthday? Sądzę że nie. Ja postanowiłam okazać to inaczej. Otóż… nie robię nic. Poczekam do godziny 11:40 (w nocy) wtedy wyjdę na balkon, wypatrzę najjaśniejszą gwiazdę i prześlę Michaelowi szczere życzenia. Wiecie jaką mam teorię na temat gwiazd? Że każda z nich to jeden człowiek. Jeśli gwiazda znika… to i człowiek. A ja mocno wierzę że gwiazda świecąca ciągle w jednym i tym samym miejscu co Michael. To dla mnie stwierdzenie że on żyje. Tak więc wyślę mu tą gwiazdką złotą moje szczere Happy Birthday i I love you. Nie rozumiem czegoś takiego jak urodziny Michaela na blogu… jak np. na MJ-forever. To przecież nic nie znaczy… to tylko zwykła notka którą czytają fani. Dla mnie jego dzień urodzin to dzień pełen jego muzyki, cytatów, teledysków, żartów, opowieści, rysunków… a o godzinie o, której się urodził – ciepła w sercu i szczerych życzeń. Ok… można na blogu jakoś przekazać : Dziś są urodziny Michaela! Ale co z tego będzie miał Michael mieszkający w innym kraju? Nie… to nadal źle powiedziane. Nigdy dobrze się nie wysłowię bo nic nie jest wyjaśnione. Gdzie słać w takim razie życzenia? Do Neverland’u? Do francuskiego zamku Michaela? Do bloga? (niedorzeczne) Do gwiazd? A może do serca? Jak zaadresować list?

To są ciężkie pytania i ciężkie stwierdzenia bo nie da się ich tak przelać na bloga z własnej głowy. Ja na blogu mogę napisać tyle że Michael był nadczłowiekiem. Był kilkunastoma osobami na raz. Choreografem, romantykiem, muzykiem, buntownikiem, projektantem, dzieckiem, aktorem, producentem nagrań, czułym ojcem, byłym mężem i jeszcze długo by tak wymieniać. Jego zalet nie da się wymienić, a wielu ludzi próbuje znaleźć choć jedną wadę. Mogę tylko żałować że nie byłam Billie Jean, że nie byłam Dirty Dianą, Annie, kobietą z Thrillera czy też The way you make me fell. Choćby tą niebezpieczną z Dangerous… Że nie byłam Lisą, czy Debbie. Z resztą… wystarczyło by mi jedno krótkie spotkanie z nim. Choć znając mnie jeśli tylko doszło by do skutku, trwałoby wieczność. Przytuliłabym i nigdy nie puszczała. I love you Michael. Na zawsze w moim sercu. I love you…

Friday, August 28, 2009

|XIX| Życie całkowicie zaplanowane? Czyli przemyślenia o tym co i dlaczego jest tak, a nie inaczej.

28 sierpień 2009

Nigdy wcześniej nie myślałam o tym jak bardzo będę kochać IT, jak bardzo się do nich zrażę po tym jak wokalista ‚nałogowo’ zaczął grać w pokera wciągając też to tego żonę, zaniedbując fanów, że wydadzą beznadziejny krążek. Kto by pomyślał że wyrosnę z starych grubych rajstop, przestanę chadzać codziennie rano z tatą do łazienki i czesać się tak samo jak on, kto wtedy wiedział że właśnie w tamtym momencie kiedy się zbuntowałam i uczesałam inaczej… kto by pomyślał że straciłam resztki porozumienia i wspólnych spraw z ojcem. Kto wiedział że stanę się ostrą, pewną siebie dziewczyną?! Kto wiedział że przerzucę się na rock, hardcore? Kto wiedział że dokona się tak wielka zmiana z IT na TH, Green Day, My chemical romance, Good Charlotte czy inne ostre zespoły? Aż w końcu na Michaela Jacksona? Kiedyś obiecywałam sobie ‚będę miała przy sobie K. takiego, nie innego – na zawsze’ Kelly czytała mój pamiętnik i wie o co mi chodzi… aniołki itp. A dziś co? Dziś wieczorami cierpię na bezsenność, budzę się widząc uśmiechniętą twarz Michaela i tylko jego. Kto pomyślał że wszystko się tak zmieni? Niedawno odkurzałam zabawkowym odkurzaczem styropian z dywanu (3latka) a dziś idę już do gimnazjum. Dla mnie to istny szok.

Sunday, August 23, 2009

|XVIII| Najszybsza droga do mojej nienawiści. Czyli poradnik jak zostać moim śmiertelnym wrogiem.

23 sierpień 2009

Tak. Piszę o tym bo dla mnie samej jest to nowość. Dziś to odkryłam że najszybszym sposobem żeby wzbudzić we mnie nienawiść jest… obraza moich poglądów. Odkryłam to podczas wizyty jednej z moich trzech sióstr. Pierwsza siostra chwaliła moje rysunki Michaela, druga chwaliła i przyznała że również go uwielbia… a trzecia, która dotychczas była mi najbliższa przyszła, rozwaliła mi się na łóżku i palnęła „Przesadzasz z tym Jacksonem. Ja go nie lubię on z tymi dziećmi…” I nie mogę tego określić inaczej niż – Szlag mnie trafiał! Po 1. obraziła mój gust mówiąc że przesadzam 2. mówi coś co jest totalną plotką. Nienawidzę takiego zachowania. O tych dzieciach już pisałam o ciastkach, amerykańskich bajkach… A wiecie że dzieci się wypowiadały że odstąpił im swoje miejsce snu, a sam poszedł spać w śpiworze? A po 3. czy dziecko mogło by skrzywdzić dziecko? Przecież Michael to małe dziecko ukryte w 51 letnim mężczyźnie! Po raz kolejny powtórzę on chciał dać dzieciom to dobro dzieciństwa, którego on sam nie miał! I to ma być pedofilia? To jest moje zdarzenie z Michaelem.

Dwa lata wcześniej.

Moja era Th. Koleżanka zaczęła się na mnie wydzierać że mam obsesję jestem chora itp. Na miejscu ją znienawidziłam. Czy to tak ciężko zaakceptować czyjś gust i to co robi?

Koleżance nie wybaczyłam, z siostrą jest ciężko bo to moja siostra i nie mogę jej znienawidzić, ale odczuwam głęboką urazę. Więc jeśli chcesz żebym szczerze cię znienawidziła, pluła na twój widok i wyzywała twoją ulubioną Hankę Montanę lub tych z High Skól muzikal od najgorszych to śmiało! Powiedz że Michael był kukłą, powiedz że był pedofilem, powiedz co ci ślina na język przyniesie! Moją nienawiść masz zapewnioną. Obiecuję.

***

I tu nie chodzi o czyjeś zdanie. Bo ok, ma prawo je mieć… ale niech nie rozsyła plotek. Te plotki były ohydne już za jego życia… a teraz i po śmierci go obwiniać to jest to naprawdę obrzydliwe.

Saturday, August 22, 2009

|XVII|To wciąż są lata ’70.

22 sierpień 2009

Zmiana szablonu na Michaela, zmiana track listy na telefonie na Michaela, chęć ściągnięcia plakatów innych zespołów. Tak… Chyba th wyprowadziło się z mojego serca. Bo jak dla mnie są to inni ludzie. Muzyka jest totalnie inna i beznadziejna – a ponoć muzyką wyraża się siebie więc totalne dno. A po drugie ich wygląd… Wyglądają okropnie… ale tylko T i B bo Gucci jest w porządku o Geo nie wspominam który schudł. Teraz siedzi we mnie Michael Jackson. Utknęłam w czasach 70, 80… Kiedy Michael jeszcze miał ciemniejszy odcień skóry, boskie loczki na głowie… i te czarne oczka. A jego muzyka… zawsze kiedy śpiewał widać było w nim mnóstwo uczuć które wracały z dzieciństwa zwłaszcza w piosence – Childhood. Coś pięknego a za razem strasznego. Dla mnie Michael był, jest i będzie taki jak TU. Dałam wam zdjęcie… nie w świetle reflektorów, bo chciałam dodać zdjęcie człowieka nie gwiazdy.

Trzeba szczerze przyznać. Th w moich oczach wygasło. Kochałam to z roku ’07 ale dziś… Ehh

***

Michael jednak żyje? Zadaje sobie to pytanie bo… na pogrzebie Michaela (wiadomo że Michaela w trumnie nie było) w drugim rzędzie siedział… jakiś facet. Wąsy, kapelusz… ludzie twierdzą że to właśnie Michael.

„Ostani wpis w pamietnku Michaela, który ponoć mówi, że Michael miałwszystkiego dość i chciał zafundować sobie zawał serca, oraz powrócićpod koniec tego roku, lub na początku przyszłego i że to ma byćprawdziwy Thriller. Poza tym ani jeden jego prawdziwy przyjaciel nieudał sie na ten pogrzeb.”
(c) krol popu

Tutaj jest film.

Myślę że są to kolejne plotki, jednak wiadomości z jego pamiętnika biją się z moim racjonalnym myśleniem. Bo każdy może zrobić sobie przerwę, a tym bardziej że to Michael to w takim stylu. Ale… ale… ale przecież już miał próby na koncerty, bilety sprzedane… i teraz ‚umierać’ ? Dziwny czas. A po drugie… rodzina no hej… przecież nie umówił się z nimi że mają płakać, cierpieć dla tysięcy widzów… w życiu by na to nie wpadł. A z resztą kto by kazał rodzinie cierpieć dla własnego odpoczynku… ba rodzinie, dzieciom! Więc ja twierdzę że gość na filmie to właściwie nikt.

Sunday, August 16, 2009

|XVI| 29 sierpień 1958 – tej daty nie zapomnę.

16 sierpień 2009

Może nie zacznę od głównego tematu, bo jest długi… tylko od czegoś co chciałam powiedzieć na inny temat. A więc, wielu z nas nie jest świadomy że to pokolenie szybciej dorasta. Dlaczego jak czytamy w opisie bloga że autor ma DO 13 lat, jakoś inaczej na niego patrzymy? Czy macie pojęcie że dziecko w wieku 12 lat już poważnie myśli o życiu i potrafi snuć długie myślenia o jego istnieniu, potrafi o nim pisać jak nie jeden dorosły. Dlaczego jeśli powie się komuś że masz 12 lat powie – ooh fajnie, wiesz muszę lecieć. A jak podrośniesz, napiszesz że masz 14 lat – ludzie z tobą rozmawiają? Zupełnie nie rozumiem takiego zachowania. Ba.. ja mówię o 12 latkach… moja siostrzenica która ma lat SIEDEM potrafi już poważnie rozmawiać na dosyć poważne tematy. Ja sama kiedyś jak prowadziłam bloga wręcz musiałam pisać że mam więcej lat niż miałam obecnie (11) bo inaczej inni nie chcieli go czytać. I wiecie co? Jak napisałam że mam lat 16 – statystyka skoczyła. Zupełnie nie rozumiem jak to działa, ale nie podoba mi się to.


Michael Jackson Forever

Historia piosenki „BEAT IT”
Szukałam jakiejś fajnej piosenki na internecie i trafiłam na „Beat It”. Ale wiecie co? Szybko ją pokochałam. Słuchałam jej w kółko. Ale nie wiedziałam że w oryginale śpiewa ją Michael Jackson – ja „Beat It” poznałam dzięki Fall Out Boy. Po porównaniu widać że Fall out boy nagrali piosenkę w stylu rock. Nie wiem czy mieli prawo zapożyczać tekst, ale afery nie było więc chyba tak. Wg. mnie „Beat It” w wykonaniu Mike jest lepszy.

Z każdą chwilą kocham go coraz bardziej.

Bo odkrywam że znane i lubiane przeze mnie piosenki śpiewał ten wspaniały artysta.
Bo odkrywam nowe, nieznane, które niezmiernie przypadają mi do gustu.

„This is it” – oto ostania próba przed koncertem powrotnym króla. Stanął ostatni raz na scenie – bo 2 dni przed śmiercią.

Teraz dodam parę świetności o/z Mike.

[mj-forever]
Opinia: Szczerze? Bałam się. Bałam się że to będzie kolejna strona, która będzie sprzedawać okropne kłamstwa, które pisała prasa. Co jak co – ale ja wierzę w słowa Michaela, nie prasy. Okazuje się że strona MJ-forever tak samo.

Całej prawdy o MJ dowiecie się na MJ-forever. Właśnie tam. O dzieciach, rodzinie, tam są palone wszystkie plotki, a podawana jest prawda. Prawda i tylko prawda. Poznajcie króla.

[geniusMichaelJackson]
Kolejna i jeszcze lepsza strona. Choć grafika zbytnio nie kusi do zostania, warto zajrzeć w tekst. Ja najbardziej lubię dział „Poczucie Humoru” Tam są śmieszne urywki z życia Jacksona. Nie są to filmy, lecz teksty, ale uwierzcie że warto przeczytać choć parę a wciągnie was.

[król-popu]
To kolejna strona o MJ. Tym razem tu napotykam ładne dodatki z MJ w notkach. Jest wiele fajnych filmów. Ale ogółem blog mi się nie podoba. Grafika, znalazłam parę kłamstw… ale cóż zrobić. I tak zawsze i wszędzie – KAŻDY będzie uprawiał własną filozofię.

akcja z strony: retrocolor
akcja z strony: honeychaos
i już ostatnia – angielska strona
[mjjpictures]

Moja biblioteka – czyli najczęściej słuchane przeze mnie utwory Mike.

Bad | Beat It | Billie Jean | Black Or White
Dangerous
Ghosts
Man In The Mirror
Say Say Say | Scream | Smooth Criminal
Thriller
We are the world

Teraz tłumaczonka – Dlaczego.
Bad – bo ja też jestem zła!
Beat It – po prostu wpadło w ucho.
Billie Jean – kto by nie kochał klasyku?
Black Or White – kocham tą walkę z rasizmem.
Dangerous – bo czuję jakby śpiewał o mnie „The girl is dangerous!”
Ghosts – cudowny teledysk.
Man in the mirror – po prostu lubię.
Say Say Say – to znany utwór.
Scream – od tak sobie.
Smooth Criminal - ma coś w sobie i dlatego jest favorite
Thriller - porywająca muzyka i wspaniały teledysk.
We are the world – pierwsza MJ piosenka przy której się wzruszam.

Wednesday, August 12, 2009

|XV| Mój pokój numer 483

12 sierpień 2009

No a więc. Wpadłam wam opisać mój pokój. Jest niewielki i podłużny. Na podłodze mam panele z brzozowego drewna. Takie jasne. Jedną ścianę mam wytapetowaną na ciemno szaro, a drugą na bordowo. Meble mam w nowoczesnym stylu. I są mieszanego drewna. Np. blat biurka jest z ciemnego drewna, a szuflada w nim jest jasna. Półki regału są jasne, ale oprawa ciemna. Meble są też masywne. Łóżko mam w kratkę czerwono – czarno – szarą. Na łóżku zawsze mam dwie duże poduszki robiące dosyć fajne wrażenie, dwa „jaśki” z Tokio Hotel i koc. Bo kiedy jest lato nie chce mi się wyciągać kołdry i poduszek – więc śpię na „jaśkach” i pod kocem. Mam lampę która składa się z czterech mniejszych lamp. Wyglądają jak te kule dyskotekowe – tylko te nie są okrągłe. Są wklęsłe. No i co ja jeszcze mogę… Regał i półkę nad biurkiem mam zawsze zawaloną książkami. W szafie wieczny nieład, a w komodzie prawie pusto. W kącie wala się sflaczała piłka do kosza. A tak ogólnie to niedawno miałam przemeblowanie. Wcześniej mój pokój wyglądał TAK a teraz wygląda TAK. Zawsze, wieczorem kiedy nie mogę spać wychodzę na balkon i potrafię tam siedzieć wpatrując się w gwiazdy do trzeciej nad ranem. A kiedy w domu jestem sama… włączam TO i tańczę, śpiewam razem z moim ukochanym Michaelem. Zawsze przy zasłoniętych zasłonach. Kiedyś odpalałam układ z Beat It przy oknach z rozsuniętymi zasłonami i jakiś gościu z bloku na przeciwko się na mnie gapił. Zasłoniłam okna i dalej dawałam czadu. A mogę śpiewać najdalej przy łóżku bo kabel mikrofonu podłączony do kompa – dalej nie sięga. Ale jest fun i jest zabawa.

Tuesday, August 11, 2009

|XIV| Dziękuję

11 sierpień 2009

Kellucha. Dzięki że chociaż ty się przejmujesz moimi słowami. Ale na dzień dzisiejszy to nie mam żadnych plusów. Do niedawno był nim mama… ale dziś odkryłam że ona też mnie nie zna. Dziś zaczęła wykrzykiwać że ja tylko to „pojebane Tokio” lubię. A to nie jest prawda! Zaczęłam po raz kolejny ryczeć – bo mama była mi z rodziny najbliższą. Nosiłyśmy bransoletki przyjaźni… A dziś okazało się że nie zna. A co z Green Day? Z My chemical romance? Z Paramore? Z Michaelem Jacksonem (o którym mama trzeźwo wiedziała że go uwielbiam)? Z H.I.M? Z Avril Lavigne? Z Papa Roach? Z Pink? Jeszcze długo by wymieniać. Wiedziałam że tata mnie nie zna… ba. Niedawno dopiero nauczył się mojej daty urodzin, a trzy dni temu przy innych zapytał bezwstydnie ile mam lat. Ogólnie na 50 moich prostych pytań o mnie odpowiedział na TRZY. Dużo nie? A ja pytałam tylko o moje zainteresowania, ulubione danie, czy zespół. A odpowiedź na zespół była na połowie mojej ściany. Przykro mi, naprawdę przykro. Bo moje trzy siostry już dawno się od rodziców wyprowadziły – zostałam im tylko ja. Czy tak trudno by było znać datę moich urodzin, czy wiedzieć że uwielbiam także Michaela? Myślę że nie. Kelly… będę szczera i powiem jak to widziałam w moich oczach. Nie chciałaś mnie choć trochę podnieść na duchu bo uważałaś że będę miała to gdzieś. Moje myśli były zupełnie inne. Szukałam pocieszenia. A ty mówiąc to stwierdziałam że sama masz mnie gdzieś. I że możesz się nie przejmować bo i tak bym się nie zabiła. – Tak to odebrałam. Więc nie było mi miło. Ale to w porównaniu do rodziców to nic. A po za tym nie potrafię ci czegoś nie wybaczyć. I nie mam pojęcia dlaczego gdy teraz piszę o tobie to mam całkiem mokrą od łez twarz… ale wiem że często mówiłam coś nie fajnego, często robiłam. I nie wiem ile razy będę cie za wszystko przepraszać … ale cie z całego serca Kocham. I nie wiem jak to będzie jak pójdziesz do innego gimnazjum. Ja nic nie wiem oprócz tego że cię kocham. I że jesteś mi najbliższą osobą. Bo ty jako jedyna wiesz wszystko. Wiesz co myślę jak tylko na mnie spojrzysz. Dziękuję.

Wednesday, August 5, 2009

|XIII| Złe wspomnienia zostają, a dobre są zapominane już na zajutrz.

5 sierpień 2009

- A przynajmniej ja tak mam. To aż wstyd że nie pamiętam co robiłam w mój pięcio dniowy wyjazd w góry. Coś sobie przypomnę – bo po to tu piszę, ale będzie ciężko.

day – 1 (Piątek)
Minibusem do centrum, a z centrum do autokaru i na Szczawnicę.Jechaliśmy ok.3-4 godziny. W Nowym Targu szukaliśmy ludzkiej restauracji odeszliśmy jakiś kilometr od przystanku znajdując restaurację. Nie macie pojęcia jakie tamtejsze ziemniaki są dobre! Wracając się na przystanek okazało się że parę metrów od niego znajduje się lepsza i tańsza restauracja. Pół godziny na przystanku i nadjechał minibus do – Sromowce Wyżne. Wsiadamy i tak dalej… jedziemy i jacyś obcokrajowcy wsiedli. Babka chyba z Słowacji a facet z Włoch. I tak śmiesznie i szybko po między sobą jakoś gadali. Jechaliśmy jakąś godzinę. Wysiadka i nad Dunajec. Ale mój tata jest jak jakiś dwu latek i ciągle musi być w ruchu, wszystkiego musi dotknąć i zobaczyć. Od razu poszliśmy nad zaporę i oglądaliśmy z góry szczupaki. Potem poszliśmy ZA zaporę i usiedliśmy na murku. Można powiedzieć nad przepaścią wody. I poszliśmy do domku cioci i wujka itd. Przywitania, bla bla bla… I zaczęło się dłuuuugie gadanie. Jak to za każdym razem. Zawsze wtedy mam ochotę iść się rozpakować, ale cóż z grzeczności zostaję. Potem poszliśmy się rozpakować no i znów na dół. W domu były cztery koty w tym jeden tak urokliwy że nie dało się go nie pogłaskać i pies pasterski – Beti. A pies sięgał mi do połowy tułowia i miał długość mniej więcej… gdyby stanął na tylnych łapach – kto wie czy by mi nie dorównał wysokością, a mam coś 160cm. No i pokusiłam się pogłaskać kota i pech chciał że mam na nie uczulenie. Potarłam odruchowo oko i zaczęło mi strasznie puchnąć i robiły mi się takie bąbelki wokół. W zewnętrznym kąciku oka – białko jakby zrobiło mi się przeźroczyste. Po chwili nie mogłam patrzeć bo jak oko miałam otwarte to bolało. A o uczuleniu nie wiedziałam. Dali mi wapno dwa razy i jako tako powoli mi bąbelki znikały. Zawołali mnie na kolacje i śmiali sięze mnie że sobie do ust nie trafię bo siedziałam z jednym okiem zamkniętym. Późnym wieczorem została mi tylko lekka opuchlizna.

day – 2 (Sobota)
W drugi dzień działo się tak wiele że mam mętlik w głowie co działo się najpierw. A tak, już wiem. Poszliśmy na nogach nad spływ. No, kawałek to jest, ale poszliśmy. Bilety i wsiadamy do łodzi flisackiej i odpływ.Najpierw flisak pytał czy wszyscy umieją pływać. No to mama się zgłasza że nie potrafi. A ten tłumaczy że jak ktoś wypadnie i zacznie tonąć to rzucą iglastą gałązkę zamiast wieńca, a jak ktoś jeszcze sobie radzi i macha rękami… (tu flisak uderzył gigantycznym kijem o lustro wody przy czym nas trochę chlapiąc) robimy tak i też rzucamy gałązkę.Zaśmiał się i ktoś na łodzi rzucił hasło że trzeba się topić poza zasięgiem kija. Przepłynęliśmy jakieś 100 kilometrów rzeki (całość ma ponad 270km) i wysiedliśmy w Szczawnicy i poszliśmy na obiad – tanio,dobrze i robione na miejscu co jest rzadko spotykane, potem poszliśmy wgłąb miasta i tym samym lądując na PKL – polskich kolejach linowych. O tak. Wyjechaliśmy na 722m w górę. A dodam że mam lęk wysokości! Na górze wysiadka, skasowanie biletów i z powrotem siadamy i jedziemy na dół dosyć szybko. To był koszmar! Miałam uczucie że zaraz spadnę.Następnie poszliśmy do centrum Szczawnicy poszukując pijalni zdrowych wód. Ale niestety nie znaleźliśmy, a szukać dalej – nie było sił.Schodząc w dół ujrzałam koszulkę z panem Michaelem Jacksonem -koniecznie ją chciałam mieć, ale to że mój tata jest zuy to mi jej nie kupił. Potem jakieś 2 km wracaliśmy się na przystań i tym samym na przystanek. Wsiadaliśmy do minibusu. Ale ten ów nie jechał aż do naszego domu. Więc wysiedliśmy na WYGONIE – jest taka góra Wygon więc od tego nazwa miejsca – i poszliśmy do rodziców cioci do której przyjechaliśmy.Siedzieliśmy, siedzieliśmy… i w końcu trzeba było iść do domu więc poszliśmy drogą od ogródka w dół i potem polami zbóż do domu. W domu czekało na nas ognisko. Jak to zawsze określamy… wieczorek zapoznawczy który miałbyś już w piątek (day 1) , ale wujek ubzdurał sobie że w piątki nie pije i cóż musieliśmy go przełożyć na day – 2. No więc ognisko skończyliśmy paręnaście minut po północy.

day – 3 (Niedziela)
To był dzień rowerów. Rano śniadanie… itd. Tata wziął rower wujka,mama cioci, a dla mnie zabrakło. Początkowo się ucieszyłam dopóki nie usłyszałam że niedaleko jest wypożyczalnia. Więc wiedziałam że jestem skazana na rower. Więc przejechaliśmy ok. jakieś 40km. Sromowce Wyżne-> Sromowce średnie -> Sromowce Niżne. Tu odpoczęliśmy pod trzema koronami. -> Czorsztyn. Potem wracamy. Czorsztyn -> Sromowce Niżne -> Słowacja. Tak. Po drodze była kładka prowadząca na Słowację. Bo ogólnie to jest tak fajnie że jak jestem nad rzeką…przejdę na drugą stronę i jestem w innym kraju. Zabawne, prawda? No i tam pojechaliśmy do czerwonego klasztoru z którego nie chciałam wyjść bo nie miałam sił jechać dalej. Ale pojechaliśmy. Wróciliśmy do Polski i jedziemy. Sromowce Niżne -> Sromowce średnie -> I tuż przy Sromowcach Wyżnych zatrzymaliśmy się na wodę. Bo ja już nie mogłam wytrzymać. Bo całą drogę powrotną zostawiałam rodziców z tyłu. Po małym orzeźwieniu zajechaliśmy nad spływ i usiedliśmy sobie na chwilę odpoczynku na łodzi flisackiej która leżała na brzegu. Po odpoczynku wracamy do domu. Wykończeni. Wszyscy od razu pod prysznic. 

day – 4 (Poniedziałek)
Tak więc to był dzień odpoczynku. Chociaż nie… ten chłopczyk zwany tatą nie chciał odpoczywać i pojechał do Czorsztyna starego czyli nad jezioro Czorsztyńskie. Uf. A ja z mamą poszłyśmy wylegiwać się nad Dunajcem. Dodam że dno jest całe usłane śliskimi kamieniami przez co nie da się po dnie chodzić bez butów – dlatego też ludzie pobudowali dla dzieci przybrzeżne bajorka. Obłożyli mały teren kamieniami i oczyścili dno. Woda tam była cieplejsza. (przy brzegu zawsze woda jest cieplejsza) Potem stwierdziłam że chcę być hiroł i założyłam moje japonki i po kamieniach! Z tatą za rękę. Bo kamienie nawet jak się szło w butach to mogło się to skończyć tragicznie tym bardziej że kamienie lubią się przesuwać i można skręcić kostkę, albo nawet się utopić jeśli zaplątamy się w metrowe glony. I doszłam tak na środek rzeki. Tata zauważył wysoki podłużny kamień. Ledwo go podniósł, a ja zaczęłam ten kamień obkładać innymi kamieniami z czego powstał pomnik. O tak.Pomnik. Stabilnie obłożony dużymi, średnimi i małymi kamieniami nie ma szans się przewrócić. Chciałam iść dalej. Powiem tylko tyle że było niebezpiecznie. Stanęłam na środku prądu. Chciałam się wycofać i wyjść z niego, ale kiedy chciałam iść w przód to nogi mi ciągnęło w tył i naprawo. W końcu udało mi się wyjść z lodowatej i porywistej wody i powoli, chwiejnym krokiem kierowałam się do dalekiego brzegu. Kiedy podeszłam do bajorka… wydawało mi się że to jacuzzi było takie ciepłe! Wracając zauważyliśmy że pod domem jest duża grupa ludzi. Coś ok. 30 osób. Przechodząc koło nich nie zwróciłam uwagi w jakim języku mówią bo zagapiłam się na takiego jednego pięknego gościa… ahhh ^^ imama wypaliła od razu: Niemcy. A ja odwalam podnietę. O boże Niemcy!Niemcy w własnej osobie! Moja głowa krzyczaała - Podniecałam się nawet niemieckim ręcznikiem z niemieckimi napisami. przeczytałam tylko końcówkę „…Du?” Ale to niemieckie było! Poszliśmy do domku na obiad. I tuż przed podaniem zupy podchodzi do nas Niemiec. A ja taka na jarana… Dziadek coś po 50. Siwa, dosyć długa broda, okulary,zielony kapelusz… ogólnie ubrany na ciemno zielono. I jako tako nie łamie Polskiego i pięknie z nami rozmawiał.
-Dzień dobry. Wypalił a wszyscy oprócz mnie
- Dzień dobry. A ja oczywiście
- Guten Tag!- Dziadek mi odpowiada i wszyscy się cieszą.
D:Można kupić miód?
Ja: Ja! <tz.Tak ;D>
No i córka cioci pobiegła po dwa miody i pyta czy chce jasny, czy ciemny.
D:Ten po prawej.
K: Ten?
D: Po pani prawej.
No i teges fajnie jest nie XD
D:Ile ten miód kosztuje?
Wszyscy wzrok na mnie żebym gadała no to odpalam.
J: Draicyś
A dziadek płaci… Wszyscy ucieszeni.
Tata odwala to co umie czyli Danke szyn.
D:Danke. Do widzenia.
Wszyscy oprócz mnie: do widzienia.
J: Aufwiedersehen!
D: Aufwiedersehen, aufwiedersehen!
(D-Dziadek, J-Ja)
I wszyscy ucieeeszenii na makksa, a najbardziej ja. Jak gościu odszedł zaczęłam klaskać w ręce i gadać : Gadałam z Niemcem! Gadałam z Niemcem! Allellluuuuja! Haallelluuja! I wszyscy happy. Potem jakaś dziewczyna przyszła i też chciała coś od pszczół. Coś na choroby czy ukąszenia…Pytaliśmy czy chodzi o kit to ona – nne. Pytaliśmy czy chodzi o wosk -nee. Myślę że dalibyśmy jej to co trzeba gdyby tylko znalazła odpowiednie polskie słowo. Bo widać było że ma na końcu języka. W końcu sobie poszła. Potem ci Niemcy jak się okazało zapomnieli dwóch kobiet.Które chyba były upośledzone. Przez pół dnia śmiałam się jak można zapomnieć dwóch osób… w dodatku KOBIET. No to my siedzieliśmy na ogródku, a babki na przeciwko domu pod drzewem. Jedna babka siedziała pod drzewem z jakąś beczką, a druga puszczała papierowy samolot i go goniła. Komicznie to wyglądało… 50 letnia kobieta goniąca kawałek papieru. Ale co zrobić choroba nie wybiera. Potem ta babka od samolotu dostała od pierwszej lornetkę. I ta usiadła sobie na ławce i patrzyła komuś w okna. Najśmieszniej było jak patrzyła w stół. Chyba jakaś mrówka tam była i patrzyła przez te lornetki tak nisko… że buhahhaha.Potem babki we dwie wzięły beczkę i szły w kierunku gdzie jechały wcześniej niemieckie samochody. Pół godziny później ten dziadek się wrócił i babek szukał. Pojechał znów i znów wrócił ale… z dwoma facetami i… jak wysiadł z samochodu… Hmm jak ktoś ma brodę to zawsze jakoś wydaje się bardziej wyubierany, prawda? A gościu wysiadł,z tą swoją brodą, kapeluszem … na sobie miał przeźroczystą białą koszulką na ramiączkach i w samych majtkach! Zwijałam się ze śmiechu inie mogłam na niego patrzeć bo mi się śmiać chciało. Choć sama nie wyglądałam lepiej. Byłam w piżamie, No. I gość poszedł z facetami w kierunku rzeki. Zostawiając samochody. I te samochody tam stały do późnego wieczora, a po Niemcach brak śladu. I czas jakoś tak mijał i poszliśmy na górę się spakować. Właściwie pakowała moja mama. A ja siedziałam na balkonie.

day – 5 (Wtorek)
Wstaliśmy rano i poszliśmy na przystanek. I jechaliśmy Sromowce Wyżne do Krakowa. Trochę jechaliśmy więc i zgłodnieliśmy. Poszliśmy do baru mlecznego (W KR) Tam zawsze jest tanio i dobrze. I z powrotem na minibus. No i znów trochę jazdy. I wysiadłam w centrum Jaworzna. Kiedy tylko to zrobiłam… zgadnijcie co powiedziałam… – Jaaak tuśmierdzi! OO tak. To nie to samo powietrze co tam. Wróciłam z gór, z Niemcami nie wiem co się stało – może się potopili i ten ahhh niemiecki chłopczyk też.

***

Uprzedzam że nie chciało mi się opisywać wszystkiego. Z Niemcami to za dużo opowiadać by było.