Thursday, August 26, 2010

|LXXIX| Krótko i na temat

26 sierpień 2010

Chcę powiedzieć tylko… że kiedyś byłam mądrzejsza. Dzisiaj jestem głupia i naiwna. Jako dziecko, patrząc na związki sióstr powiedziałam sobie że zostanę sama – bo miłość jest trudna, ciężka i pełna problemów. I co? I zgłupiałam dla takiej jednej… a teraz… dupa.

Nie powiem nic więcej bo każde słowo może zostać użyte przeciw mnie. Będzie że jestem biedną pokrzywdzoną Nelly i robię z siebie sierotę. Dlatego nic więcej nie napisze… powiem tylko -

Że zostałam zraniona jak nigdy.

To jak tak kiedyś… jednego dnia orgazm drugiego liść. Wczoraj byłam w kinie, śmiałam się, przytulałam i chciałam żeby było tak zawsze. Chciałam zatrzymać czas. Niebo było pięknie ugwieżdżone, ona przy mnie i pełnia szczęścia. Cóż dzisiaj powinnam o tym zapomnieć. „Bo musimy od siebie trochę odpocząć”. Myślę sobie tylko…

Nic nie myślę. Miałam nic nie mówić. Jebię to. Jebię to że ja sobie poryczę z tydzień, może dwa. – Niech ona będzie szczęśliwa.
Jebię wszystko.

Ale nie wiem czy jak od siebie odpoczniemy… czy uczucie będzie równie mocne. – nie wiem.
Póki co ona wybrała te 40% przyjaźni – teraz jeszcze nieco się potargała – co będzie dalej – nie wiem.

Piszę byle co… masło maślane ale.. nie potrafię się pozbierać. Pewne jest jedno że jako 8-latka byłam 20x mądrzejsza. Wtedy nie myślałam o cięciu w trudnych chwilach i byłam mocniejsza.

Aj i jeszcze jedno… nie wiem jak pisać. Bo jak napiszę że ja pocierpię a ty się ciesz – to może nie jestem egoistką ale znów twierdzisz że się nad sobą użalam. Jak coś napiszę o sobie to jestem albo egoistką, albo źle cię zrozumiałam.

I kto tu się w sobie gubi? – Już nie wiem kim jestem i kim mam być żeby ci się podobało. – Ale nie będę narzekać. Będę próbować dalej.

Monday, August 16, 2010

|LXXVIII| Wstyd, strach? … – Dlaczego? | Częste rozłąki – do czego u mnie prowadzą?

16 sierpień 2010

Bo mam taki temat… A nawet dwa. Ale zanim zacznę wywód – powiem tylko że animacja z boku po lewej mnie rozbraja. Meoow ^_^

TEMAT #1
Słowo „Kocham” i wyznawanie uczuć. Dlaczego tak wiele osób tego nie mówi…

Chodzi mi o to (przynajmniej z moich doświadczeń) że ludzie wokoło piszą sobie „Kocham Cię”, rozmawiają o swoich uczuciach… ale nigdy w oczy… (albo mega rzadko) I się zastanawiam dlaczego. Osobiście wiele miałam takich momentów kiedy chciałam przytulić, spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć że kocham. Tak na poważnie. Jeśli już to było to mówione tak… no nie tak jak się powinno mówić „Kocham”. Dajmy na to… – <opowiada żart> – <śmiech> Jaa to Cię kocham. Tak to wygląda. Coraz mniej ludzi rozmawia ze sobą o problemach, uczuciach i innych z tej beczki ‚na żywca’ To… smutne. JA żeby powiedzieć prosto w oczy „Kocham” – nie jestem na to gotowa. Po prostu… no… to chyba wstyd że coś mnie blokuje kiedy mam ochotę to wyznać. Powód 2 – strach.

TEMAT #2
„Rozłąki zbliżają”.

Myślę że każdy, każdemu mówi że rozłąki umacniają związek… I okej umacniają. (wypowiadam się o swoim przypadku, nie wiem jak jest z innymi) Jak pierwszy raz wyjechała, cholernie tęskniłam, jak wróciła to myślałam że ją zjem. Było fajnie… Ale koleje wyjazdy… Jeszcze w te wakacje – gdy wyjechała do Anglii – przyznaje że umierałam. Bo wyjechała na sporo czasu. Ale z każdym wyjazdem coś się zmieniało. Niedawno wybyła do Chorwacji. I wiecie co? … Na początku trochę było przymulania ‚Weź nie wyjeżdżaj’, ale potem… Powiedziałam sobie – trudno. Po prostu to zlałam. Wyjechała to wyjechała, wróci to wróci. I tyle. Co prawda trochę tęskniłam ale … nawet specjalnie nie zwróciłam uwagi na to że wyjechała. I przy tym wyjeździe więcej było złości niż tęsknoty. Bardziej się wkurwiałam na to że znów wyjeżdża. Po prostu się wściekałam. I w tym momencie potwierdza się reguła – co za dużo, to nie zdrowo. To tyle na dzisiaj. A i żeby nie było, Kelly – nie poczuj się urażona tym co napisałam.

Wednesday, August 11, 2010

|LXXVII| Spontaniczne myśli

11 sierpnia 2010

Wiem że avatar obok jest tragiczny. Ale mi się spodobał. Krążąc dzisiaj po deviantartcie natknęłam się na pewne zdjęcie [LINK] pod spodem zdjęcia widniał opis (po ang oczywiście) że uśmiech Billa jest… niesamowity. I tak się teraz zastanawiam – jak to jest. Przyznam że moim jednym z największych marzeń – stanąć twarzą w twarz z chłopakami z Tokio Hotel. (A miałam okazję, ale ze mnie ciota i o…) Stanąć naprzeciw takiego Billa… Który na patrzy właśnie na Ciebie i do Ciebie się uśmiecha – w ten piękny, najpiękniejszy sposób. Jesteś tylko ty i On. Świat się zatrzymuje, nic się nie liczy… Słyszysz „Cześć” (po ang/niem) – odpowiadasz. Powiedział coś do Ciebie! – Niesamowite… Nie wierzysz w to co się dzieje. Wręczasz mu list z wyznaniami, bądź płytę aby złożył na niej swój autograf. Kolejna osoba popycha Cię w bok. Stajesz przed Tomem. TYM Tomem. To jak powtórka z rozrywki z Billem. Kolejny który na Ciebie patrzy, uśmiecha się i poświęca Ci swoją uwagę. Później Georg. W tym momencie ten jego ‚bezczelny’ uśmiech wydaje się być piękny. Następny Gustav… Odchodzisz… Czujesz pustkę. Cholerną pustkę. Co teraz? Masz tak po prostu wrócić do domu?…

Tia… włączyłam wyobraźnię. Ciekawa jestem co się czuje tak stojąc… i… nie wyobrażam sobie żeby Bill się tak pięknie do mnie uśmiechał. Od samego myślenia, wyobrażania sobie tego ryj mi się cieszy, puls przyspiesza, brakuje mi powietrza i mam ochotę zemdleć. A jak jest na żywo?

Co ja jeszcze… ah tak! Mam ostatnio sporą wenę twórczą. W przeciągu 3 dni narysowałam 3 portrety. 9.08 – Guss, 10.08 Tom, 11.08 Bill. ^^ Słodko.

***

Jestem wkurwiona. I oo! Tak! Właśnie to piszę – JESTEM WKURWIONA. Na co? Na tate Kelly -.-’ Nie lubię goooo! Wywozi mi moje słońce i co? I mi ciemno! -.-’ (przynajmniej humor się jeszcze mnie trzyma) I i i wgl! I co chwile mi ją wywoozi i o. Niby rozłąki zbliżają i coś tam coś tam umacniają… bla bla.. A mnie to kurwa wkurwia. Bo ile można? W tym roku (chyba) wyjeżdżała już z 4 bądź 5 razy. -.-’ W tym jeden wyjazd był na więcej niż tydzień. No masakra no! Oddajcie mi moje światełko! Bo mi ciemno jak w dupie i nie wiem dokąd mam iść i wgl jeden wielki wkurw. Błądzę sobie po świecie bez sensu. I tyle no. Oddajcie moje słońce! ;/

… I to już. Mam dość rozłąk.

Wednesday, August 4, 2010

|LXXVI| Za 4 lata…

4 sierpnia 2010

Właściwie to nie wiem po co wgl się logowałam. Chyba jakaś podświadoma potrzeba pisania. Ostatnio jak pisałam komentarz na pewnym, innym blogu przyszedł mi pomysł na jakąś tam notkę. Czyli co zrobię ze sobą za 4 lata. Jeap. To straszne że już za 4 lata będę pełnoletnia. Niby chcę ze względu na pozwolenia, ale nie chcę … bo nie jestem do tego przygotowana. Nic a nic. Dowody, papierkowe sprawy… mdli mnie jak pomyślę. Dlatego o tym pisać nie będę. So… o ile mi TH „nie przejdzie” to się zafarbuję na czarno i zrobię sobie kilka białych pasemek. Co dalej… ah kolczyk w języku (w brwi się trochę boję, ale … pomyśli sie). Choć myślę że zrobię go nawet wcześniej, no ale jak się nie uda to wtedy. Dalej… będę się zastanawiać nad tatuażem. Małym. Jak mi się spodoba to zrobię sobie coś większego. I zapewne ojciec pośle mnie na prawo jazdy. Może jakaś praca… I założę się że będę jeszcze się uczyć. I albo będę siedzieć gdzieś wyżej, albo będę kiblować w liceum czy czym tam. Wgl tą moją dorosłość widzę czarno. Taka brudna mi się wydaje. Wyobrażam sobie siebie w tych czarnych włosach, kolczyk w języku, brwi, maleńka literka „D” na lewym cycu (tak to … a myślcie co chcecie), może Freiheit na ręce… nie wiem, i wyobrażam sobie siebie leżącą na środku jakiejś meliny – zaćpana i wypuszczająca kłęby dymu tytoniowego z ust… No i bym zapomniała – liczne blizny po cięciu się. Tak to widzi moja wyobraźnia. Ale … jako że to moja wyobraźnia to pewnie będzie inaczej. Ah i liczę na to że nadal będę z Kell. Ale znając życie (-że nie wierzę w siebie) to tak nie będzie. (zwieje albo do innego kraju, albo do jakiegoś kolesia) Albo mi się coś z orientacją stanie. Nie wiem. Przyszłość ma wiele opcji. Można by tak gadać bez końca. No ale liczę że w końcu pojadę do tych Niemiec, rzucę się kiedyś na Billa- deBilla i na resztę chłopaków, polubią nas i II welt stanie się rzeczywistością. Bajeczka… Tia… to by się nigdy nie zdarzyło. Śmieszne o jakich rzeczach ja marzę. A marzę ostatnio dużo. Śnię na jawie, fantazjuję… ehh. Chora moja biedna psychika ; ) A może to normalne? o.O No nie wiem czy to takie normalne że leżąc wieczorem w łóżku „śnię” że idę z Kelly w głąb lasu i się na siebie rzucamy. – To też jest nie realne. Oj głupia ja. : ) – „Naćpana życiem” – zazdroszczę Ci z caaałego serca. Nie masz pojęcia jak bardzo. I zapewne myślisz że to ja mam lepiej… i może masz rację bo wg. mnie ta twoja „przyjaciółka” się tobą po prostu bawi i cię wykorzystuje, robiąc ci w głowie mętlik – kocha/lubi? Mam nadzieję że posłuchałaś moich rad. <zief> Zeszłam z tematu. Ale no nie no. Szkoda mi dziewczyny. I zżera mnie ciekawość co z nią będzie. Eh chyba już skończyłam swój temat. Ale mam jeszcze miejsce… powiem wam o moim nowym … uzależnieniu. Mega ciekawym! Otóż… codziennie rano… jem płatki z mlekiem! o.O Ale to takie mówie wam meega! Kiedyś po mleku rzygać mi się chciało. Ale od Billa przejęłam nawyk i wżeram takie ilości że masakra. Zaczęło się niewinnie od takich… miodowych kółkóf XD potem musiałam jeść Cini minis (nienawidzę ich – za dużo cynamonu – za słodkie) a potem jakieś Fitnes (pyszne są mmrr) a teraz Nesquik XD I wszystko zalewam zimnym mlekiem i wcinam XD No i ten XD Czasem nawet je na obiad i kolacje jem. Zakochałam się w płatkach i mleku XD Boooże XD sialala. ADHD mam XD

Sunday, August 1, 2010

|LXXV| Otwieram się… nie chcę się już bać… i nie chcę czekać kolejnych 3 miesięcy. To dla mnie za dużo. Potrzebuję Cię.

1 sierpień 2010

Eeehh.. jest późno, wstawiłam za dużo awatarów po lewej, mam mało czasu. Dzisiaj wam pogawędzę jak wygląda moja miłość. Znaczy nie moja 2 połówka, a życie po znalezieniu jej. Napiszę to jakbym mówiła sama do siebie. W specyficzny sposób. Otóż to wygląda tak… Kochasz całym swoim małym serduchem ile sił, walczysz żeby „zdobyć” tą drugą osobę, przy okazji trochę pocierpisz… Jak ci się uda… owa osoba wyjeżdża na tydzień lub dwa. Zostawiając cię samą ze sobą i swoimi pięknymi uczuciami. Masz ochotę się przytulic, pocałować, ale nie możesz. A po 2 – boisz się. (ci którzy teraz pomyślą – czego się bać!? – nigdy nie byli zakochani) Boisz się czy to nie za szybko, czy czasem nie urazisz tej drugiej osoby, przeszliście wiele, musicie się przyzwyczaić do nowego stanowiska ‚dziewczyna’. Oswoić się. Ale ty cholernie chcesz! A nie możesz… Bo jej nie ma. Wyjechała na ferie. Zdychasz, usychasz z tęsknoty, nudzisz się, żyjesz jak robot. Wstajesz, jesz śniadanie, wleczesz się na kanapę, włączasz tv/kompa/laptopa i tak do wieczora. Potem prysznic i idziesz spać. Życie przelatuje przez palce bo tak bardzo tęsknisz… Okej. II połówka wraca. Co teraz? Ja się czułam zmieszana. Atmosfera jest napięta i gęsta… niby jest dobrze, ale nie jest. Po pewnym czasie to przemija. Jest jak dawniej. Czasem zdarzy się romantyczny moment… jest dużo uśmiechów… Potem się pokłócicie i znów ciężka atmosfera. Ale kochasz. I pragniesz być blisko. I to nic że bardzo rzadko jesteście blisko… Ja się bałam. Czekałam na nią. Aż to ona coś zrobi. Robię tak do dziś. Do dziś się boję. Choć jak na nią patrzę mam ochotę choćby ją cmoknąć… taki mały buziak, nawet nie koniecznie w usta… Ale nawet tego się boję. Czekam na nią bo powiedziała żebym była cierpliwa… więc jestem. Po jakichś trzech miesiącach, TA osoba wpada do ciebie, na początku atmosfera gęsta… zaczynacie gadać, rozgadywać się… siadacie na łóżku, śmiejecie się, zamawiacie pizzę, brakuje miejsca na wasze wygłupy więc rozkładacie owe łóżko, śmiejecie się, łaskoczecie, rozmawiacie… Patrzysz jej w oczy i ze sobą walczysz. Masz chcicę żeby pocałować… Nie robisz tego. Ona/on znów zaczyna żartować… dzwonek u drzwi. Pizza. Odbieracie ją, jecie… jeśli jest ktoś zboczony (jak my) kojarzy sos czosnkowy z czymś… innym, dużo śmiechu… Wciąż czekasz na ruch drugiej osoby. Pozwalasz sobą manipulować, oddajesz się w jej ręce. Może się przytulicie, może nie. Ja się wtuliłam. Było mi tak dobrze że mogłabym się nie ruszać. Ale szczerze… po 3 miesiącach bycia razem chciałam więcej. Los chce was do siebie zbliżyć. Robi coś przez co ona jest bliżej ciebie. Pierwsza otwarta chwila. Przełamujesz się. „A gryyź…” Po chwili masz gigantyczną malinę na szyi. Mało ci. Chcesz więcej bo cie to jara. Jara jak cholera. Prosisz o więcej, drażni się z tobą, w końcu dostajesz czego chcesz. Powstaje kolejna malina. Oddech przyspieszył. Myśli odpłynęły. Wiesz tylko że nie możesz jęczeć bo za ścianą jest twój tata, który ogląda tv. Nieco ci się wyrywa, ale nadal się powstrzymujesz. Odrywa się od ciebie. Myślisz: koniec? Chcę więeceejjj… Całus w policzek. Zerkasz na nią. Patrzy na twoje usta… wiesz co się stanie. Co czujesz? Podekscytowanie, spięcie, lekki strach… radość że nareszcie wasze usta mogą zasmakować siebie nawzajem. Pierwszy pocałunek. No… nieco nie wyszło. Śpieszyła się. Odrywa się. „Muszę iść”. Jesteś sparaliżowana. Nie bardzo wiesz co się dzieje ale wiesz że chcesz zaprzeczyć, nie pozwolić. Przewidziała to. Znów się całujecie. Po chwili nawet nie zauważasz kiedy druga połowa już na tobie nie leży. Wychodzi z uśmiechem rzucając „Do widzenia” mojemu ojcu. Ogarniam sytuację w pokoju. Kołdra poskręcana pod ścianą, poduszki walają się po podłodze. Czujesz ten zapach? Przesiąkłaś jej perfumami. Twoje włosy, ubrania i łóżko. Czujesz jakby wcale nie wyszła. Stwierdzasz że używa cudownych perfum. Po chwili otwierasz szeroko oczy, biegniesz do łazienki, zerkasz na maliny, cicho się śmiejesz. Oznakowała cię. Czujesz się jej? Owszem. Fajne uczucie, nie? Tata woła żebyś wyniosła śmieci. Ogarniasz się, wychodzisz nieprzytomna z domu, ciągle się uśmiechasz. Na drugi dzień jesteś tak szczęśliwa że nawet odkurzasz z przyjemnością, masz tzn. ADHD. Włosami zakrywasz maliny i zgrywasz przed mamą grzeczną. Nie zauważa. Spotykasz się z tą swoją połówką. Nie wiesz jak się zachować. Czujesz się nieco zakłopotana i zawstydzona. Ale potem te uczucia idą w las. Jest jak zawsze. Tylko nieco… ciszej. Następnego dnia rodzice odkrywają maliny, mała afera, przechodzi im, ludzie w szkole pytają z przerażeniem, ty zawstydzona, ale z uśmiechem odpowiadasz „Poniosło nas..”. Lecą kolejne dni. Czasem chodzicie razem podczas burzy, mokniecie… marzysz o niej. O tym żeby pocałować ją w ulewę, kiedy wasze twarze obmywają krople deszczu… żeby pochodzić trochę za rękę… Tylko marzysz. Co wieczór, choć powinnaś zapomnieć, wspominasz tamten dzień kiedy obżarłyście się pizzą i… no właśnie. Już tylko wspominasz i marzysz. Wspominając jej o tym… chyba ją peszysz. Znów się boisz. Czekasz na jej ruch. Mija miesiąc, dwa… wakacje. Ona wyjeżdża. Znów żyjesz jak warzywo. Potem i ty wyjeżdżasz, trochę odpoczywasz. Wracacie. Zanim wyjechała odważyłaś się odważnie o coś poprosić. Jak wrócicie, powtórzycie to. Spotykacie się i cisza. Mija trochę czasu, ale dalej nic. Tracisz nadzieję że jednak spełni twoją prośbę. Wracasz do marzeń i już nawet nie odważysz się zaproponować czegoś znowu… Masz wiele okazji żeby zrobić krok w przód, ale się boisz. Bo ‚obiecała’ a nic się nie dzieje – znaczy się – może po prostu nie chce? Nie naciskasz, boisz się i czekasz na nią. Wiecznie się boisz. Dalej marzysz. O tym żeby móc bez skrupułów podejść i po prostu pocałować. Nie myśląc o niczym. No… ale się boisz. I tak jest do dziś. Śmiejemy się, żartujemy… i cholernie tęsknię za zimą. Myślisz… przyjdzie zima, zmarzną nam dupy, będzie ciemno… wejdziemy do mojej klatki schodowej, klepniemy na schodach i zacznie się coś dziać. Lecz ja do zimy czekać nie chcę. Postanowiłam się znów otworzyć. Wyjść z tej twardej skorupy i powiedzieć co czułam, czuję i o czym marzę. Może będzie chciała mnie za tą notkę zabić, może nie. Może atmosfera będzie do niczego… Ale ja w końcu się muszę otworzyć. Bo potrzebuję jej bliskości. Chcę znów słyszeć bicie jej serca i tym razem czule, wolniej, całować. Cieszyć się że ją mam. I raz na 3 miesiące nie wystarczy… A może ona nie chce…?

Tak wygląda moja miłość, z mojego punktu widzenia.