Saturday, January 29, 2011

|CXVII| Jestem, jaka jestem.

29 styczeń 2011

Boaahh! Hejka! AvE! Jaką mam fazę! Ei uwaga, będę się zwierzać. Kilka lat temu… rok 2003, jakoś zimą zaczęto emitować reality show pt: „Jestem jaki jestem” oraz „Jestem jaki jestem RING” I wiecie co? … Kiedyś… nie tak. Wychowałam się na ich troje. Byłam malutka, miałam 4 latka i śpiewałam „Wstań, powiedz nie jesteś sam” itd. Byłam fanką Ich Troje. Byłam zakochana w Michale do … nie wiem może miałam z 12 lat kiedy mi się odwidział… Kochałam jego zachrypnięty, męski głos, jego włoski, o oczach nie wspomnę. Tatuaże, kolczyki – to z wyglądu. Z charakteru – umówmy się – nie znam go. Znam go tylko z telewizji. Z programu JJJ i filmu Gwiazdor. Z gazet, bloga… Zawsze go podziwiałam. I cholernie kochałam. Za wszystko. Od zawsze zazdrościłam jego żonom. Jak oglądam JJJ to tak patrzę jak się kłócą i tak myślę – cholera! Ja chcę być na jej miejscu! Tak było od zawsze. To ja chciałam się do niego tulić i z nim być. Można by powiedzieć, że był … hm… pierwszą miłością? Właściwie, to zupełnie nie wiem co w nim widzę. Naprawdę nie mam pojęcia. Ale cholernie mnie do niego ciągnie. Zwłaszcza głos. Gdyby mi tak coś zaśpiewał, tym swoim głosem… Choćby miał rękę stracić, za którą go bym ciągnęła, ale zaciągnęłabym do łóżka i wykorzystała. Wielu pomyśli, że coś mi się w łbie powywracało… no ale cóż – Jestem jaka jestem. I to wszystko było KIEDYŚ. Ale jakoś przez ferie, naszła mnie chcica na obejrzenie JJJ i oglądam na YT i cała miłość wraca. Ciągle nucę jego piosenki…

„Wydarte marzenia, pragnące spełnienia
jak bańki mydlane – to my.
Siedzimy szaleni w huśtawce z szerszeni
lubimy zabawy i gry”

Znam ich (prawie) wszystkie piosenki na pamięć i marzę o koncercie. Kiedyś nawet miałam pojechać, ale KURWA(!) pogoda się zjebała. Popłakałam się aż. Ah… to chore, ale co poradzę.

Michał, wyjdź za mnie!

EDIT! 18:47

Pan informatyk był! Wymienił mi napęd i całe ferie szastam w simsy! Fak yea!

Sunday, January 23, 2011

|CXVI| Ciche dni

23 styczeń 2011

Mhh od czego zacząć… Może od tego, że zupełnie nie chce mi się żyć? No bo ej… po co? Co za życie, w ogóle? Spytałabym za jakie grzechy, ale to nie na miejscu, bo grzechów mam wiele. Dziękuję Boku za to, że ostatnio jestem cholernym zmarzluchem. Gdyby nie to, ugotowałabym się w tej bluzie… Ogólnie od kilku dni moje życie polega na wymienianiu dwóch ulubionych płyt i słuchaniu ich na zmianę, łażeniu w bluzie… ba! Ja nawet w niej śpię. 1. Zimno mi. 2. Mama wstaje wcześnie rano, przede mną i kto wie czy nie będę miała ręki na wierzchu i oups nie zauważy? A nie lubię piżamek z długim rękawem. Ba! Ja w ogóle nie lubię piżamek. No chyba, że spodnie… Śpię w różnych koszulkach, bluzach i jakiś spodniach…, zapomniałabym o dwóch parach skarpetek. Rany na ręce nie bolą. Gorzej z tą na udzie, bo jest głębsza, większa w sensie dłuższa no i no. Nie mogę siedzieć z podkulonymi nogami, bo się skóra napina i mi tą ranę normalnie… no wiecie o co chodzi. Po prostu boli. I każdy nieprzemyślany ruch kończy się sykiem w moim umyśle. Przed rodzicami gram. Rodziną i i o. Mam już to opanowane. Nikt nic dziwnego w moim zachowaniu nie zauważa. Ostatnio sis mnie zaczepiła co się stało, ale to nie ma nic wspólnego z samookaleczeniem. W ogóle jeszcze mnie dobiła, bo ja jej powiedziałam co jest grane, a ta: no mówiłam Ci, że tak będzie. No normalnie… nie wiedziałam czy ją wziąć i udusić czy też się rozpłakać. Mówiłam już, że chcę iść do szkoły? Męczy mnie siedzenie w domu. I nie bardzo mam gdzie wyjść, bo jestem uziemiona ze względu na babcię. Chcę iść do kina, to nie bo kto zostanie z babcią. Chcę iść na roczek siostrzenicy, to nie bo kto zostanie z babcią. Ale w sumie to mi to wisi. Bo gdybym miała już gdzieś iść w rodzinnym gronie to musiałabym iść z ojcem, bo on nie potrafi się babcią zajmować. Więc musiała by zostać mama. A ja z ojcem łazić nigdzie nie będę. Więc jak się gdzieś idzie to oni razem, albo ja z ojcem. No więc… siedzę w domu. W ogóle, rozumiecie coś z tego? Bo ja nie. Szczegół.

Mam lodowate nogi. Znów. Zw – wymieniam płytę. W ogóle, jakie te płyty są stare… 2004 i 5 rok. Wow. Szukałam dla was okładek, ale nie znajdę -.-’ No w sumie się nie dziwię. To siara, ale mam je z mega starego bravo. I nie mogę uwierzyć, że tak beznadziejna gazeta, wklepała jako dodatek, dwie, tak zajebiste i porządne płyty. Mh… wyszłam z transu pisania -.-’

Te tygodnie cholernie mi mijają i mam wrażenie, że niedziela jest co dwa dni, więc rosół też. Jak po raz kolejny słyszę, że na obiad rosół i czy chcę, to mam ochotę przebiec maraton do kibla i wyrwać sobie żołądek, po czym spuścić wodę. Amen. Niech nikt nie wspomina mi nawet o rosole. Bo zabiję.

Dawno z nikim nie gadałam. Tak, żeby gadać, naćpać się i być hepi. … Nikodem, cholera właź na gg ;D. Nie no. Powaga. Dawno z nim nie gadałam. A on mnie naćpawa. I nie wiem jak on to robi.

Dzisiaj ma do mnie wpaść informatyk. W ogóle, jak to brzmi.. <lol2> No, ale ma wpaść i mi wychować kompa. Bo ja, samotna matka, nie radzę sobie z nim. Grymasi mi jak cholera. Wybiera sobie losowo płyty i ich nie odtwarza. Taki foch. Nie odtwarza mi:
# Tokio Hotel – Best Of – Dvd z teledyskami i making of’ami. | Cd odtwarza. o.-
# TH TV Caught on camera!
# TH Schrei – Live
# Nie odtwarza mi zajebistej gry Airline tycon czy jakoś tak… nie pamiętam nazwy ;[
# Nie odtwarza mi „Syberii 2″ B. Sokala. To normalnie skandal jest!
# Film z Eminemem – biografia.
# The Sims 3 intro – takie gówno z mini dodatkami, kodami itd.
# Fakt – A wszystk oto… bo Ciebie kocham! – Jezu. Ich troje. Żenada. Ale cholera, mam dni, kiedy mam na nich chcicę i muszę, wręcz MUSZĘ odpalić sobie ich karaoke i pośpiewać. Starocie z dzieciństwa rządzą! ^^
# Michael Jackson – Niezwykłe życie – film dokumentalny.
# Kolejny skandal. DVD- This is it – MJ
# MJ – Live in Bucharest: the dangerous tour – zapis z koncertu.
# The sims 2, ts2 zwierzaki, ts2 na studiach, ts2 własny biznes, ts2 cztery pory roku
# The sims 3, ts3 po zmroku.

No ej, to mało nie jest. Simsów trójki po zmroku, nawet nie zainstalowałam ;[. Za Syberią cholernie tęsknię, bo to najpiękniejsza gra w jaką grałam. To coś Airline czy jakoś tak… staaara gra, którą kiedyś kupiła mi mama. Prowadzi się własną linię lotniczą, buduje samoloty, organizuje loty itd. Boskie ^^ . No i wszystkie ukochane filmy ;[. Boli. Bardzo boli.

Lubię wino. Wczoraj trochę wychlałam. Nie pamiętam jak się nazywa… ale jest pyszne. W niedzielę (następną – chyba) sis mnie do siebie zaprasza na lampkę. Znając życie, zacznę jej się zwierzać, opowiadać co u mnie i wypijemy pół butelki, po czym zatańczymy walca w kolorowych, urodzinowych czapeczkach i pójdziemy spać. … A tak poważnie to trochę popłynęłam XD Po prostu fajnie by było, gdyby właśnie tak było. Ale zapewne nie będzie tam urodzinowych czapeczek ;[ XD Ehhh…

Idę sobie, bo coś mi się z mózgiem dzieje…

DOBRANOC. Czy coś.

Thursday, January 20, 2011

|CXV| Nie wiem

20 styczeń 2011

Źle się dzisiaj czuję. Ogólnie się ostatnio źle czuję, ale dziś to przegięcie. NIBY jest dobrze… Hmm… Jeśli chodzi o Nikodema, to chyba właśnie… mogę go nazwać przyjacielem. Wie o problemach i moich uczuciach, o których nie wie nikt. Niedawno (2-3 dni temu) pochwaliłam się, że przestałam się okaleczać. Byłam z siebie dumna. Byłam. Do wczoraj. Rodzice ostatnio ostro się kłócą, moje kontakty z ojcem, z dnia na dzień są coraz gorsze. Coraz częściej widzę łzy własnej matki. Nie zniosłam tego psychicznie. Poszłam do łazienki i … Dawno tego nie robiłam więc wypadłam z wprawy, a po za tym, moje narzędzie było jakieś dziwne, więc się tylko dźgnęłam. W lewe przedramię. Trochę zabolało. Ale krwi nie było więc… przycisnęłam kawałek metalu do ręki i przejechałam po niej. Nieco gwałtownie. Dwa razy. Zobaczyłam krew. Rozpłakałam się. Nie było jej dużo, bo zawsze staram się ciąć delikatnie, nie chcę blizn. Przez głowę przemknęło mi bardzo głupia wypowiedź: To Nelly. A to krew Nelly. Co to miało znaczyć? – Nie mam pojęcia. Później powtórzyłam to samo tylko że na udzie. Najpierw się dźgnęłam, a potem mocno przycisnęłam i pociągnęłam. Teraz mi trochę głupio. Bo no cóż… tyle czasu walczyłam i uległam w jednej chwili pod wpływem emocji. Teraz muszę nosić bluzę. Nie chcę, żeby mama zobaczyła. Nie chcę znów widzieć jak płacze. Jednak.. pomogło mi to. Kiedy się cięłam, nie czułam bólu psychicznego. Teraz mam małego dołka, no bo jednak zawiodłam siebie, Nikodema, Kelly (nie jestem do końca pewna czy ją też), Dominikę i Adę. Ładne grono. Dwie lesbijki, przyjaciel i hm… Kelly.

Co do Kell. Pieprzy się. Mówi, że jestem na równi z jej nowymi friendsami, no ale wątpię, żeby im ciągle przypominała, jacy są źli, żeby przy nich ciągle miała zły humor i obrażała to, dzięki czemu żyją (II welt). Pogodziłam się z tym, że są lepsi i wyżej ode mnie.

W szkole jestem lubianą i docenianą osobą, niby jest dobrze, ale czy ktoś wie, jak bardzo jestem samotna? Czy ktoś wie kim tak naprawdę jestem?

If you really knew me… wiedzielibyście, że kiedyś o mało nie zostałam zmolestowana przez własnego kuzyna.
If you really knew me… wiedzielibyście, że ostatnio chciałam spędzić z ojcem trochę czasu i iść na łyżwy… wolał iść z kolegami na piwo.
If you really knew me… wiedzielibyście, że coraz częściej rozważam pozbycie się siebie. Czuję się nie potrzebna i nie kochana. Zastanawia mnie to, jak ludzie zachowaliby się, gdyby mnie zabrakło.

Tuesday, January 18, 2011

|CXIV| Dwa sny jednej nocy

18 styczeń 2011

Afe! Wpadłam, bo wczoraj miałam… dwa dziwne sny. Wczoraj nie znalazłam czasu by opisać, więc robię to dziś. No więc… Po pierwsze bardzo długo nie miałam snów. W tą noc nadgoniłam.

Pierwszy sen.

Śniły mi się moje urodziny, które organizowała mi Kelly. To były mega huczne urodziny. Był tam Nikodem, znajomi ze szkoły… Stałam na parkingu z wszystkimi, patrzę a tu jedzie wielki autobus. Zakryłam usta dłońmi i rozpłakałam się ze szczęścia. Kell mnie przytuliła i coś tam: Wszystkiego naj. I się zaśmiała. Autobus zaparkował, a z niego wyszedł Bill, Tom, Gustav i Georg. Nie mogłam opanować łez. Mocno mnie przytulili i weszliśmy na salę, czy gdzieś, żeby się bawić.

Chlas. Urwało film. A teraz kontynuacja.

Dzień się kończył i sądziłam, że pójdę do domu, ale nie. Tołkioł Hołtelowcy porwali mnie do tourbusa. Nie pamiętam z kim spałam. Kojarzę jedynie Toma, jak się tulił do moich pleców, ale czy to z nim spałam – nie wiem. Życie w autobusie przypominało mi jedną wielką orgię. W powietrzu unosił się seks. Naprawdę dziwne uczucie.

Chlas.
Obudziłam się. Znając siebie pomyślałam, że znów wstałam o 12. Poszłam do kuchni napić się mleka. Zastałam mamę zszokowaną moim zachowaniem. – Co ty robisz o tej porze na nogach? – To która jest godzina? – Siódma. – Wtf… – Idź dośpij. No i poszłam. Położyłam się i ani myślałam zasnąć. Zazwyczaj jak już się obudzę, to już potem nie śpię. Nawet nie wiem kiedy padłam.

Drugi sen .

Wakacje. Kąpałam się w morzu z wielką gromadą ludzi. Chłopaki i dziewczyny. Potem już był wieczór i powędrowaliśmy do chatki. Dziewczyny i chłopcy spali w osobnych pokojach. Z dziewczyn mnie wygoniono w obawie, że będę je gwałcić/podrywać/macać. Poszłam do chłopaków. Kiedy otworzyłam drzwi do ich pokoju, to tak jakbym przeszła do innego świata. Był tam mały parkiet, jakieś kolorowe płótna na ścianach, blade światło i mnóstwo przytulonych do siebie chłopaków. I grupka dziewczyn – lesbijek lub biseksualnych – tak myślę. Ja nie wiem co się tam działo, ale po chwili jakaś dziewczyna zaczęła się całować z jakimś chłopakiem na samym środku. Równą minutę i 22 sekundy. Po chwili usłyszałam: – Kto teraz? – grupka dziewczyn uśmiechnęła się do mnie. – Twoja kolej. – zaprotestowałam, no bo ej, z obcym mam się lizać tak o, przy wszystkich? Noł łej. Ale wypchali mnie na środek, a za mną poleciała jakaś dziewczyna. Wydawała mi się znajoma. Pociągnęła mnie na środek i delikatnie pocałowała. Po kilkunastu sekundach zapomniałam o świecie i się wczułam. Kiedy czas minął wróciłam na swoje miejsce.

Chlas.
Znalazłam się jakby w… teatrze na lodzie. Czyli przedstawienie odgrywające się na lodowisku. Byłam jakoś bosko uczesana i ubrana w mega kieckę. Wyszłam na lodowisko i zaczęłam jakąś jazdę figurową. (o.o)

Chlas.

Potem byłam przebrana za lisa. (o.o) Moja mama też (O.O). Przedstawienie się skończyło i postanowiłam pojeździć z mamą jeszcze trochę. A to chyba nielegalne było, bo zgarnął nas czarnoskóry policjant, któremu potem zwiałyśmy. Biegłyśmy przez las. Była jesień. Nie wiem skąd się wzięła wielka ‚proca’ no ale dobra. Wpadłam w nią razem z mamą, guma mocno się naciągnęła i wyrzuciła nas w powietrze (o.o) leeciiiiimy, leeciiimyy. Przed nami była przepaść, nad nią most. Po prawiej stronie mostu był zator/tama, więc było płytko i można było się nie zabić. Tak czy siak się bałam, bo mama nie potrafi pływać. Niestety wylądowałyśmy właśnie w wodzie. Wyrzuciłam mamę na brzeg, ja sama do niego podpłynęłam i jakoś wyszłam. Poszłyśmy na most. (ten most i przepaść, to nie pierwszy raz mi się śni) Opiszę go. Ogólnie była to taka 500m-1km-a przepaść, a na samym dole kolejny kilometr wody. Pod samym mostem były jeszcze metalowe, szerokie, mocne, grube kraty. (nie jak w więzieniu, okrągłe. Tylko takie wielkie kwadratowe coś…O jak w kratkach kanalizacyjnych! Tylko że większe i jeszcze idące w drugą stronę tworząc kratkę) Gdyby ktoś tam wpadł… śmierć pewna. Most był z żelaza/metalu, nie wiem. Ale wyglądał na niesamowicie mocny i wytrzymały. Jednak… brzegi nad przepaścią, nie były zabezpieczone. Każdy mógł wpaść. Ja z mamą zadowolona idziemy wolnym krokiem… Ale moja mama weszła nie na drewniano- metalową część mostu, tylko na gruby kawał metalu, który był obok. Było to jakieś dodatkowe zabezpieczenie. Po obu stronach tego czegoś była przepaść. Wydarłam się: – Mamo, nie tamtędy! A ona spojrzała w dół, spanikowała i spadła. Nie wiedziałam co zrobić. Mega szybko zaczęłam myśleć. Jest jedyną osobą, która mnie bezgranicznie kocha. Gdyby nie ona – jestem sama. Więc co mi tam. Skoczyłam za nią. Bałam się. Wyprostowałam się przez co leciałam szybciej. Złapałam ją i rzuciłam na ścianę z wgłębieniami i prętami utrzymującymi most. Potem zaczepiłam się ja. Podciągnęłyśmy się, usiadłyśmy w bezpieczniejszym miejscu. Wybuchłam płaczem. MOGŁAM JĄ STRACIĆ. Rozglądnęłam się, żeby znaleźć wyjście. Była tam drabinka. Wspięłyśmy się i wydostałyśmy na górę.

Obudziłam się z łzami w oczach. W pokoju była mama. Aż ją przytuliłam. To był NAJGORSZY koszmar, jaki wyśnił mój głupi łeb.

Saturday, January 15, 2011

|CXIII| Again.

15 styczeń  2011

Niby jest fajnie. Ale wiecie co? Zakochałam się. Nienawidzę się zakochiwać. Głowę mam w chmurach, myślę tylko o jego uroczych piegach, cudnych oczach, o jego głosie, który mam wrażenie, że wciąż słyszę. Myślę o tym jak zawsze po wejściu do szkoły, przybijał mi żółwika i uśmiechał się, a jego oczy się śmiały.

W czwartek, napisałam mu na gg co czuję. W piątek miałam znów iść do szkoły i się z nim spotkać, spojrzeć mu w oczy. Cholernie się stresowałam. To takie niezręczne… czułam się głupio. Wypiłam cały termos melisy na uspokojenie. Przyszło parę osób, rozgadałam się z nimi, w brzuchu miałam motyle, w gardle klucha i wir w głowie. Kiedy zauważyłam że idzie, wszystkie dolegliwości osiągnęły poziom maksimum. I … zignorowałam go. Spanikowałam (potem na gg go przeprosiłam). Weszłam do sali, w której mieliśmy pisać egzamin. Dziękowałam Bogu, że wylądował na drugim końcu sali. Usiadłam w ławce, spuściłam wzrok i zaczęłam się bawić moim szczęśliwym kamieniem. Ale prędzej czy później, zawołał mnie kumpel, odwracając się za siebie poczułam JEGO wzrok, na mojej skromnej osobie. Gadałam z kolegą trochę…, trochę z innymi, starając się nie patrzeć w jego stronę. Zrozumiał o co chodzi. Chyba zrozumiał, no ale przejął stery i sam zaczął, widząc, że ja jestem zmieszana. Zawołał mnie. I przybił żółwika na odległość, lekko się uśmiechając.

Kiedy skończyłam egzamin, wyszłam z klasy i leniwie skierowałam się do sekretariatu po odbiór telefonu, którego dla pewności, wolałam nie wnosić do sali. Szłam bardzo leniwie. Czekałam na kumpla. Chciałam spytać jak mu poszło. Kiedy wracałam z sekretariatu, Filip już stał i rozmawiał z koleżanką. Podeszłam i zagadałam. Po chwili drzwi sali 22 się otworzyły. Nikodem kierował się w naszą stronę. Nieśmiało na niego spojrzałam. Onieśmiela mnie *_*. Zagadał. Pogadaliśmy o egzaminie… i się rozeszliśmy. Potem nie było okazji, żeby pogadać.

Wyszłam ze szkoły i uderzyłam się w czoło z otwartej dłoni. Nie poczorchałam go! Cholera! A miałam to zrobić! I teraz przez te pieprzone ferie będę cierpieć, bo poczorchałam go ten „ostatni” raz. ;[

Weźcie mnie w ogóle zabijcie. Nienawidzę go za to, że go uwielbiam. No bo jak można być, tak… uroczym, cudownym… kurwa. Ciągle o nim gadam! Przedawkowałam.

Thursday, January 13, 2011

|CXII| „Jestem psychiczna, że Ci to mówię”

13 styczeń 2011

Ludzie, dobrzy doradcy, kazali mi przyznać się, co do NIEGO czuję. Zwlekałam nieco, bo się bałam reakcji. Nie wiedziałam jak to powiedzieć i czy tym nie zniszczę naszej przyjaźni. Po dłuższym zastanowieniu, postanowiłam z nim pogadać. Nie wiedziałam czy mu zaufać. To mógł być kolejny kretyn, który zacznie się śmiać, unikać mnie, albo ochrzcić mianem debilki. Ale nie on. Zaufałam mu.

„Hmm,muszę Ci coś powiedzieć. Rozpisze się trochę. Pisze to na gg (za co Cię przepraszam) bo w oczy nie umiem. Nie jestem tak odważna, jak się wydaje. Mam nadzieje że to co powiem, nie zniszczy naszej, hmm…przyjaźni? Tak to nazwijmy. I ufam, że potem nie będziesz na mnie krzywo patrzył albo unikał. Otóż… moim ostatnim powodem do dołów, problemów itd… jest to, że Cię lubię. Lubię… trochę za bardzo. Lubie twoje piegi ^ ^, oczy i grzywkę, której pewnie właśnie się pozbyłeś … itd. nie wiem co mi odbiło, że odważyłam się to napisać, ale cóż. No i wiem że raczej ze mną nie będziesz (hahaha no w życiu, nie?). A no i nie bój się. Ja nie Marlena, nie będę się na Ciebie rzucać, narzucać czy błagać o coś więcej. Po prostu… no. Chyba, że będziesz chciał w co wątpię. Ja w ogóle, pewnie pójdę do klasztoru,albo zostanę starą panną z psem. Bo na sierść kotów, kurwa mam alergie … jestem psychiczna, że Ci to mowie. A no i wydałeś mi się rzeczywiście wrażliwy i fajny, wiec mam nadzieje ze nie rozgadasz, nie zaczniesz się śmiać czy coś z tej paki. A no i jeszcze : przepraszam :)”

Jako, że to mój ukochany luzak jest powiedział tylko „spoko”, zapewnił, że to nie zniszczy naszej przyjaźni, zaczął podziwiać, że się odważyłam, stwierdził, że on by się na to nie zdobył.

„posłuchaj, nie ważne co bd potem najbardziej niesamowite jest to, że się odważyłaś” 

Dowartościował mnie…
„właśnie ty, jesteś lubiana praktycznie przez wszystkich w klasie”

I podziękował, podziwiał za to, iż nie jestem laską, której się już, teraz, nie powie – kocham Cię – to zniszczy mu życie. ;] Oj kochany jest. : ) Potem dłuuuugo ze sobą rozmawialiśmy, gadając o wszystkim i o niczym. Dosłownie. Rozmawiałam z nim całe 7 godzin. Przeżywałam jego wizytę u fryzjera… Ponieważ, kocham go czochrać. Bałam się, że teraz nie będę mała co. Zapewnił, że trochę ich dla mnie zostawił. Jutro sprawdzimy.

„-wiesz co mi fejsbruk powiedział ? że nie masz włosów na łbie przeeesadziłeś z fryzjerem
-nie prawie nie widać
-nie widać zmiany czy nie widac włosów?
-włosów ;D
-oh nie! ;[ co ja będę czorchać? ;[
-żartuje
-uf
-jest jeszcze coś
-coś? ;[ czyli nie mam co czorchać ;[
-masz masz

;] … nie chcę iść na ferie. Chcę zostać w szkole. Żeby móc się z nim widywać. Nie chcę ferii ;[

Sunday, January 9, 2011

|CXI| Życie sypkie niczym popiół

9 styczeń 2011

Godzina 21.00 w domu roznosi się głośny szloch. Przez pierwsze kilka chwil nikt nie zwraca uwagi. Dopiero po chwili do pokoju wchodzi matka.
– Znów?
– Tak.
– Wypłacz się, przejdzie Ci – wyszła. Szloch jeszcze głośniejszy i nie ustępujący. Po 15 minutach kobieta wraca, mocno przytula, całuje w czoło i delikatnie gładzi po włosach, buja się na boki. Dwie godziny uspakajania nie pomogły. Skończyło się na dużym kubku melisy. Usiadła na krześle w kuchni, bawiła się długopisem. Jej pusty wzrok wbił się w blat stołu. Cisza. Po dwóch godzinach i kolejnym kubku melisy – poszła spać.

Rano, wyglądała jak trup. Była blada, prawie przeźroczysta. Słaba. Oczy puste i podkrążone. Usta spękane. Ani się śniło uśmiechać. Wyglądała odpychająco, wręcz ohydnie.

Nikogo to nie obchodziło. Jedynie jej matkę. Jej serce pęka.
Jej mała córeczka „wygląda jak śmierć.”* 
Cierpiała. 

***

Jestem idiotką. Nie słucham mamy. A mądrze mówi. Nie mam silnej woli i nie słucham. I żałuję, że jej opowiadam, zwierzam się bo potem… muszę patrzeć jak przez moje problemy cierpi. Ale nie mogę też nic nie mówić. Jako jedyna się interesuje tym co dzieje się z moją psychiką, sercem i nerwami. Gdybym z nią nie rozmawiała – zamknęłabym się w sobie, a wtedy to myślę że wszyscy mnie otaczający ludzie… skrzywdziłabym każdego po trochu. * – tekst jest autentyczny. To nie moje myśli. To słowa wypowiedziane w moim kierunku.

***

Co do nerwów – mój ojciec zgredzieje. Ma już ponad 50 lat na karku. Ja jedyne 15. On się starzeje, ja dojrzewam. Co z tego wychodzi? Żyjemy jak pies z kotem. Gdyby nie melisa, którą swoją drogą ostatnio ratuję sobie dupę, nie wiem co by ze mną było. Mama twierdzi że wysiadłabym psychicznie. Ona sama znów zaczęła palić. Przez niego i moje problemy – swoje też pewnie ma.

Moja rodzina, moje serce i wszystko co mnie otacza… 
się sypie. 
Co robić?