18 styczeń 2011
Afe! Wpadłam, bo wczoraj miałam… dwa dziwne sny. Wczoraj nie znalazłam czasu by opisać, więc robię to dziś. No więc… Po pierwsze bardzo długo nie miałam snów. W tą noc nadgoniłam.
Pierwszy sen.
Śniły mi się moje urodziny, które organizowała mi Kelly. To były mega huczne urodziny. Był tam Nikodem, znajomi ze szkoły… Stałam na parkingu z wszystkimi, patrzę a tu jedzie wielki autobus. Zakryłam usta dłońmi i rozpłakałam się ze szczęścia. Kell mnie przytuliła i coś tam: Wszystkiego naj. I się zaśmiała. Autobus zaparkował, a z niego wyszedł Bill, Tom, Gustav i Georg. Nie mogłam opanować łez. Mocno mnie przytulili i weszliśmy na salę, czy gdzieś, żeby się bawić.
Chlas. Urwało film. A teraz kontynuacja.
Dzień się kończył i sądziłam, że pójdę do domu, ale nie. Tołkioł Hołtelowcy porwali mnie do tourbusa. Nie pamiętam z kim spałam. Kojarzę jedynie Toma, jak się tulił do moich pleców, ale czy to z nim spałam – nie wiem. Życie w autobusie przypominało mi jedną wielką orgię. W powietrzu unosił się seks. Naprawdę dziwne uczucie.
Chlas. Obudziłam się. Znając siebie pomyślałam, że znów wstałam o 12. Poszłam do kuchni napić się mleka. Zastałam mamę zszokowaną moim zachowaniem. – Co ty robisz o tej porze na nogach? – To która jest godzina? – Siódma. – Wtf… – Idź dośpij. No i poszłam. Położyłam się i ani myślałam zasnąć. Zazwyczaj jak już się obudzę, to już potem nie śpię. Nawet nie wiem kiedy padłam.
Drugi sen .
Wakacje. Kąpałam się w morzu z wielką gromadą ludzi. Chłopaki i dziewczyny. Potem już był wieczór i powędrowaliśmy do chatki. Dziewczyny i chłopcy spali w osobnych pokojach. Z dziewczyn mnie wygoniono w obawie, że będę je gwałcić/podrywać/macać. Poszłam do chłopaków. Kiedy otworzyłam drzwi do ich pokoju, to tak jakbym przeszła do innego świata. Był tam mały parkiet, jakieś kolorowe płótna na ścianach, blade światło i mnóstwo przytulonych do siebie chłopaków. I grupka dziewczyn – lesbijek lub biseksualnych – tak myślę. Ja nie wiem co się tam działo, ale po chwili jakaś dziewczyna zaczęła się całować z jakimś chłopakiem na samym środku. Równą minutę i 22 sekundy. Po chwili usłyszałam: – Kto teraz? – grupka dziewczyn uśmiechnęła się do mnie. – Twoja kolej. – zaprotestowałam, no bo ej, z obcym mam się lizać tak o, przy wszystkich? Noł łej. Ale wypchali mnie na środek, a za mną poleciała jakaś dziewczyna. Wydawała mi się znajoma. Pociągnęła mnie na środek i delikatnie pocałowała. Po kilkunastu sekundach zapomniałam o świecie i się wczułam. Kiedy czas minął wróciłam na swoje miejsce.
Chlas.
Znalazłam się jakby w… teatrze na lodzie. Czyli przedstawienie odgrywające się na lodowisku. Byłam jakoś bosko uczesana i ubrana w mega kieckę. Wyszłam na lodowisko i zaczęłam jakąś jazdę figurową. (o.o)
Chlas.
Potem byłam przebrana za lisa. (o.o) Moja mama też (O.O). Przedstawienie się skończyło i postanowiłam pojeździć z mamą jeszcze trochę. A to chyba nielegalne było, bo zgarnął nas czarnoskóry policjant, któremu potem zwiałyśmy. Biegłyśmy przez las. Była jesień. Nie wiem skąd się wzięła wielka ‚proca’ no ale dobra. Wpadłam w nią razem z mamą, guma mocno się naciągnęła i wyrzuciła nas w powietrze (o.o) leeciiiiimy, leeciiimyy. Przed nami była przepaść, nad nią most. Po prawiej stronie mostu był zator/tama, więc było płytko i można było się nie zabić. Tak czy siak się bałam, bo mama nie potrafi pływać. Niestety wylądowałyśmy właśnie w wodzie. Wyrzuciłam mamę na brzeg, ja sama do niego podpłynęłam i jakoś wyszłam. Poszłyśmy na most. (ten most i przepaść, to nie pierwszy raz mi się śni) Opiszę go. Ogólnie była to taka 500m-1km-a przepaść, a na samym dole kolejny kilometr wody. Pod samym mostem były jeszcze metalowe, szerokie, mocne, grube kraty. (nie jak w więzieniu, okrągłe. Tylko takie wielkie kwadratowe coś…O jak w kratkach kanalizacyjnych! Tylko że większe i jeszcze idące w drugą stronę tworząc kratkę) Gdyby ktoś tam wpadł… śmierć pewna. Most był z żelaza/metalu, nie wiem. Ale wyglądał na niesamowicie mocny i wytrzymały. Jednak… brzegi nad przepaścią, nie były zabezpieczone. Każdy mógł wpaść. Ja z mamą zadowolona idziemy wolnym krokiem… Ale moja mama weszła nie na drewniano- metalową część mostu, tylko na gruby kawał metalu, który był obok. Było to jakieś dodatkowe zabezpieczenie. Po obu stronach tego czegoś była przepaść. Wydarłam się: – Mamo, nie tamtędy! A ona spojrzała w dół, spanikowała i spadła. Nie wiedziałam co zrobić. Mega szybko zaczęłam myśleć. Jest jedyną osobą, która mnie bezgranicznie kocha. Gdyby nie ona – jestem sama. Więc co mi tam. Skoczyłam za nią. Bałam się. Wyprostowałam się przez co leciałam szybciej. Złapałam ją i rzuciłam na ścianę z wgłębieniami i prętami utrzymującymi most. Potem zaczepiłam się ja. Podciągnęłyśmy się, usiadłyśmy w bezpieczniejszym miejscu. Wybuchłam płaczem. MOGŁAM JĄ STRACIĆ. Rozglądnęłam się, żeby znaleźć wyjście. Była tam drabinka. Wspięłyśmy się i wydostałyśmy na górę.
Obudziłam się z łzami w oczach. W pokoju była mama. Aż ją przytuliłam. To był NAJGORSZY koszmar, jaki wyśnił mój głupi łeb.
No comments:
Post a Comment