Tuesday, September 10, 2013

|CLXXVII| It’s fine

10 wrzesień 2013

Póki co wszystko jest całkiem w porządku. Obrywam pozytywne ocenki… czuję, że to się skończy kiedy nadejdą lekcje rosyjskiego. Czuję to w moczu. Fascynujące. Tak po za tym… to trochę kiepsko się czuję. Mam problem z stopami, moje życie wydaje się jakieś puste. Nikt nie chce ze mną nigdzie iść, jedynie Arek w ostatnim momencie decyduje się dołączyć do mojej wyprawy do sklepu plastycznego. Później herbata, kanapka na mieście, spacer w deszczu i do internatu. Nie ma nikogo kto by mnie gdzieś wyciągał, ciągle ja się kogoś proszę. Kwas jest dla mnie ostatnio jakoś oschła, wredna, ostra. Wkurwia mnie to. Wkurwia mnie jej zachowanie czasami. Jest świetna, ale czasem brakuje jej wyczucia. Kiedy mam problem nie mogę jej o tym powiedzieć, bo nie potraktuje tego poważnie. Jestem dla niej miła, dzielę się z nią tym czym mogę, a ona kiedy dziś poprosiłam ją o podanie mi jedzenia – rzuciła nim we mnie. No kurwa. Ja jej jedzenia jak psu i to z łaską nie rzucam. I twierdzi, że nie sięgnęłaby żeby mi podać. No kurwa, albo mi podaje albo wcale, po za tym zawsze mogłam wyciągnąć bardziej rękę i tyle, to nie… bo po co. Wkurwiła mnie.

Byłam dzisiaj w domu. Chujowo się tam czuła. Cieszył mnie widok własnego łóżka i nic po za tym. Chujnia.


Rzeczywistość internatu. Żadne kolorowe pokoje, imprezy i alkohol – tylko mleko, matematyka i rozszerzona geografia, zmęczenie i podkrążone oczy. Pozdrawiam.

Saturday, September 7, 2013

|CLXXVI| I’m tired of the waiting

7 wrzesień 2013

SONG FOR THIS MOMENT

Mam ochotę już tylko płakać. Ojciec mnie obraża, potem chce żyć ze mną, jakby nic nie zaszło. Niestety ja jestem pamiętliwa i po kolejnej krzywdzie z rzędu przestaję wybaczać. Nie chcę z nim rozmawiać. On to spierdolił. I jeszcze mówi mi, że poczeka, aż JA zmądrzeję. Jest mi przykro. Kolejna sprawa to Mikołaj. Cholera, jeśli mężczyźni żyją w przekonaniu, że kobiety szukają partnerów na wzór ojców to ja mówię temu – Hell no! Mam dość obietnic, z których nic nie wynika. Kolejny wieczór czekam, aż napisze, po tym jak powiedział, że to zrobi i po raz kolejny żadnych smsów. Potem tylko tysiąc powodów dlaczego tego nie zrobił. Jestem zmęczona. Chcę czystej relacji. „Jutro wracam wiec od jutra masz spam na tel” – BULLSHIT. To przypomina mi sytuację, kiedy ojciec mówił mi, że mnie kocha, po czym mnie zwyzywał, nazwał mnie chorą i trzasnął drzwiami. Dziękuję za takie coś. Jak ja mam w takim przypadku wierzyć, że on mnie kocha? Że mu zależy? Kiedy znowu zawodzi? Dokładnie jak ojciec. Jest mi przykro. Doszło do momentu, że ojcu zaczęłam mówić: nic od ciebie nie chcę. Ile jeszcze potrwa moja cierpliwość zanim Mikołajowi powiem: nie chcę twoich obietnic?


Czekałam cały wieczór. Jestem już tym zmęczona.

|CLXXV| Who you calling Artist?

7 wrzesień 2013

Doprawdy bawi mnie, kiedy co drugi dzieciak z liceum plastycznego tworzy sobie fanpage na facebooku np: Zielony ziemniak Art. Bawi mnie to i doprowadza do szału. Bo właśnie co drugi dzieciak nie radzi sobie z ołówkiem. Profesorzy bez przerwy powtarzają – nie rysujemy z wyobraźni tego, co można zobaczyć. Nie rysuje się wróbli z pamięci, zwłaszcza, że ich się perfekcyjnie nie zna, ani kiedy żyjemy w dobie internetu – kiedy możemy znaleźć zdjęcie takiego wróbla, ewentualnie spotkać takiego prawdziwego. Takich rzeczy nie rysuje się z pamięci bo gubi się proporcje, walory, cienie, głębię, wszystko. No i koleżanka z klasy wszędzie chwali się na facebooku i w szkole swoim genialnym osiągnięciem – ptakiem z wyobraźni, który bardziej przypomina znak Nike i przyprawia resztę szkoły o poczucie wstydu za naszą koleżankę. Każdy artysta, który się artystą nadmiernie i zbyt często nazywa – artystą nie jest. To tak jak geniusz nigdy nie nazwie siebie geniuszem. Bawi mnie to i irytuje.

Cięłam się. Dużo się cięłam w życiu, nie powiem, że już się nie tnę, bo mam jeszcze ślady po ostatnim razie, ale powoli zamieniam to na naukę, sztukę, ludzi i jest mi łatwiej. Życie jest przyjemniejsze. Potrzeba mi tylko spaceru wokół Stadionu Śląskiego. Mam potrzebę pooddychania nocnym, świeżym powietrzem i odpoczynku nad jeziorem. Ale musiałabym po to wrócić do Katowic, więc zrobię to jak tylko tam wrócę. Może w wtorek, poniedziałek wybiorę się na owy spacer.


Będzie lepiej. Wierzę w to.

|CLXXIV| Everythings looks little better

7 wrzesień 2013

Chyba nie mogę powiedzieć, że jest dobrze, ale jest dużo lepiej niż było. To bardzo pocieszające. Postanowiłam wziąć swoje życie w własne ręce, przyłożyć się do nauki, później zrobić coś sensownego z własnym istnieniem. Nie podoba mi się wizja nauki do 25 roku życia, żeby kolejne 25 lat spędzić pracując. Chcę robić coś więcej. Chcę przeżyć to życie, a żeby to zrobić – muszę się przyłożyć. Dream hard, work harder. Dotarło do mnie, że bez pracy nie osiągnę zbyt wiele. A tak po za tym ucząc się zapominam o problemach. Książki zajmują mi tyle czasu, że zapominam o wszystkim innym, ale to jest w porządku. Co więcej spotkałam się ostatnio z Arkiem. Porozmawialiśmy. Byłam z siebie dumna, że w momencie w którym miałam ochotę płakać – powstrzymałam się. Po prostu rozmawiałam, przy okazji krzyczałam. Zaczęłam głośno mówić, a potem nieświadomie krzyczeć. Biedny musiał tego słuchać. Ale naładował mi troszkę bateryjki, żebym miała siłę dalej ciągnąć własny żywot.

Wracając do szkoły to w tym roku mamy dwie pierwsze klasy, a właściwie trzy, bo jedna podzielona na pół. Ludzie całkiem w porządku, choć ci gimbazjalni są straszni. I nowi ludzie w internacie odbierają mi poczucie ‚jak w domu’, bo ciągle się przewijają, są obcy, a z obcymi ludźmi pałętającymi się pod nogami nie można czuć się jak w domu. Niestety.

Do lekcji doszła mi tzn. Pfif. Podstawy fotografii i filmu. Pan nauczyciel bardzo przyjemny, ale na dzień dobry byłam przerażona. Był uderzająco podobny zachowaniem, sposobem mówienia, ruchami, sposobem chodzenia – uderzająco podobny do Mikołaja. Nie wiedziałam jak się zachować. Bo jeśliby pominąć wygląd nauczyciela - inny od mojego pana mężczyzny – czułabym się totalnie niezręcznie. Czułam się jakbym stała przed własnym chłopakiem, kiedy stałam przed kimś zupełnie obcym. What the? Co chwile krążyła mi po głowie myśl: Ja pierdolę, boję się. – Ale fotografia fajny przedmiot i fajny nauczyciel. Zwiedziliśmy studia fotograficzne i … ciemnię. Facet zgasił światło i nigdy nie byłam w takiej ciemności. Aż kusiło, żeby kogoś dotknąć. Mój umysł wymyślał różne scenariusze dzikiego seksu … bez obrazu – bez wyobrażenia sobie ciał i spojrzeń – bo było kompletnie ciemno. Zaczęłam myśleć nad tym jak wyglądałaby godzina czy może dwie podczas zatrzaśnięcia się w takim pokoju z ukochaną osobą i wyłączeniu światła. Kiedy widzi się tylko czerń. Zostaje zupełnie wyłączony jeden ze zmysłów. Nie można obejrzeć czyjegoś ciała. Trzeba je zbadać rękoma. Fascynujące. Kolejny nowy przedmiot to snycerstwo, ale to mi się nie podoba. Ja lubię rąbać drewno. Wyżywać się na nim, a nie go skubać, dłubać, ryć i rzeźbić. Nie wytrzymam tego – zwłaszcza nie z takimi dwoma profesorami, którzy tworzą razem mieszankę wybuchową. Oni nie lubią siebie, my ich, a oni nas. To nie będzie miły semestr. Rzeźba jak zwykle ciężka w projektowaniu – jak zwykle nikt nie ma żadnych pomysłów. Czas wziąć się do roboty. Czas najwyższy wziąć długopis w dłoń i zacząć kreślać notatki.


Chyba nigdy nie wstawiałam tutaj swoich zdjęć. Może to pora żeby zacząć?