10 wrzesień 2013
Póki co wszystko jest całkiem w porządku. Obrywam pozytywne ocenki… czuję, że to się skończy kiedy nadejdą lekcje rosyjskiego. Czuję to w moczu. Fascynujące. Tak po za tym… to trochę kiepsko się czuję. Mam problem z stopami, moje życie wydaje się jakieś puste. Nikt nie chce ze mną nigdzie iść, jedynie Arek w ostatnim momencie decyduje się dołączyć do mojej wyprawy do sklepu plastycznego. Później herbata, kanapka na mieście, spacer w deszczu i do internatu. Nie ma nikogo kto by mnie gdzieś wyciągał, ciągle ja się kogoś proszę. Kwas jest dla mnie ostatnio jakoś oschła, wredna, ostra. Wkurwia mnie to. Wkurwia mnie jej zachowanie czasami. Jest świetna, ale czasem brakuje jej wyczucia. Kiedy mam problem nie mogę jej o tym powiedzieć, bo nie potraktuje tego poważnie. Jestem dla niej miła, dzielę się z nią tym czym mogę, a ona kiedy dziś poprosiłam ją o podanie mi jedzenia – rzuciła nim we mnie. No kurwa. Ja jej jedzenia jak psu i to z łaską nie rzucam. I twierdzi, że nie sięgnęłaby żeby mi podać. No kurwa, albo mi podaje albo wcale, po za tym zawsze mogłam wyciągnąć bardziej rękę i tyle, to nie… bo po co. Wkurwiła mnie.
Byłam dzisiaj w domu. Chujowo się tam czuła. Cieszył mnie widok własnego łóżka i nic po za tym. Chujnia.
Rzeczywistość internatu. Żadne kolorowe pokoje, imprezy i alkohol – tylko mleko, matematyka i rozszerzona geografia, zmęczenie i podkrążone oczy. Pozdrawiam.
No comments:
Post a Comment