Tuesday, November 2, 2010

|CII| Cześć dziadku, to znów ja.

2 listopad 2010

Wkurzają mnie te reklamy na prawo… coś z nimi zrobić, bo tych na górze raczej nie usunę, ale po prawej… mała poprawka graficzna i po problemie. Tak na początek pogadam trochę jak przeciętna nie-dziewica, potem jak profesor, a potem nie wiem xD. No więc zaczęłam pracę w gimpie, nie powiem, póki co wybielam zęby -.-’ ale dobre i to. Uczę się tego durnego programu na informatyce, fotografii (dodatkowe) i grafice komputerowej (dodatkowe). Teraz koleś sprawdzi czy dobrze to robię i przejdziemy do fotomontaży (podmiana twarzy) i upiększanie oczu. Potem poprawa cery i wszystko na raz. Liczę na 5. Później ponoć mamy zając się tworzeniem sygnatur (coś jak powyżej) i tym podobnych. Szkoda że Photoshop jest aż tak drogi (3000PLN wzwyż). Póki co operuję PhotoFiltre i Gimpem. ^^.

A tak po za tym… narzekam na kobitę od plastyki, ale w gruncie… zmusiła mnie do namalowania trzech dzieł w miesiąc, bez większego problemu. Miała tak fajne pomysły, że już po chwili miałam jakąś wizję. Pierwszy obraz to były figury geometryczne (3D z cieniami) żeby zobaczyć jakie mamy możliwości. Następnie był kosmos, abstrakcja Namalowałam czarne niebo przechodzące w niebieski po błękit no i ziemia. Ale to nie byłaby abstrakcja. Więc namalowałam ‚gwiazdy, kometę’ i tym podobne… fajnie było tak chlapać farbą na pół sali ^^ potem mieliśmy piękną podłogę,mundurki i twarze. Za obie prace dostałam po 6. Obecnie maluję konkretną abstrakcję. Jakichś wykrzywionych ludzi, mężczyzna ma jakby ogon? A druga ‚noga’ jest poskręcana w spiralę o.-, kobieta zaś jest ruda, ma zieloną twarz i jej dolne kończyny nikną. Od tak. W tle narysowałam jakieś oko w kole, jakiś kwadrat, fale, cienie, ‚ptaka’(który ptaka nie przypomina – czyli jest gut :D) i dalszych planów nie mam. Ale liczę na 6. Jak już wywieszą mój kosmos na szkolnym korytarzu to zrobię zdjęcie i tutaj wstawię. Co jeszcze z zajęć dodatkowych…hmm ah!

Kobita z świetlicy, nie ma dzieci, ma 2koty, 3 psy i królika i chyba za dużo pieniędzy. Kupuje mi Humanoid City Live. Poprzednio kupiła mi pastele suche, które tanie nie były,blisko 50 PLN. A to wszystko za to że chodzę na zajęcia… Ja i koleżanka z klasy. Ona już dostała CD Rihanny, farby i pędzle. Mi obecnie kupiła piórko do lawowania. Ciekawa jestem co mi wyjdzie,doczekać się nie mogę. Ostatnio narysowałam też całującego się Billa z Tomem, może potem wrzucę ;] Ogólnie co do plastyki, jak nienawidziłam farb tak z temperami (Koh-i-noor) zaczynam je lubić, ale jednak zostaje wierna ołówkom. Nie pastelom, nie farbom, nie kredkom, nie atramentowi tylko ołówkom. Ymm to jedna z nielicznych rzeczy które nigdy mnie nie zawiodły. Ołówek, temperówka i muzyka. One nigdy mnie nie zawiodły. O reszcie nie myślę. Piszę bardzo spontanicznie. Jest już dziewiąta, no cóż…

Zaczęłam czytać kolejną książkę B.Rosiek -Alkohol, prochy i ja. Kocham Barbarę Rosiek. Jak jeszcze nie czytaliście ‚Pamiętnika Narkomanki’ – tak kultowej książki to ja was nie rozumiem. Na prawdę. To się czyta z pełnym napięciem,ciekawością… od niej nie da się uwolnić. Kokaina jest jeszcze lepsza.Pamiętam, rano ją wypożyczyłam, a po lekcjach oddałam… bo już przeczytałam.Książka genialna. Dużo dragów, seksu (prostytucji, gwałtów, dzieci),alkoholu i zjebanej psychiki. Czytając te książki, człowiek może na siebie spojrzeć i powiedzieć – Kurwa! Jesteś pięknym, zdrowym człowiekiem, który jednak jest coś wart i coś znaczy. Ciebie rodzice kochają i naprawdę, nie masz powodu żeby się dołować. Ale są też totalnie zrypani ludzie, którzy po przeczytaniu tego widzą w autorce cześć siebie. Widzą, jak bardzo ich życie jest żałosne. Ale żeby zobaczyć cześć Rosiek w sobie, trzeba najpierw upaść bardzo nisko.Kokaina podobała mi się bardziej niż Pamiętnik Narkomanki. W pamiętniku właściwie jest opisany moment pierwszej dawki, to jak walczy by zdobyć towar, całe jej uczucia… i raz bierze, raz nie, trafia do Monaru,robi „kompoty”, ucieka, znów ćpa, chce się zmienić, idzie do Monaru,nie wytrzymuje, ucieka, ćpa, do Monaru i w kółko. Robi się trochę nudno. A Kokaina jest inna. Ją seryjnie trzeba przeczytać. Bardzo podobały mi się opisy w obu książkach. Były bardzo mądre, smutne… Po prostu przeczytajcie.

1 listopada. Nienawidzę tego święta. Wszyscy nagle przypominają sobie o tym że wypada ogarnąć wieczne łoże dziadka/babci czy kogo tam. To pretekst do tego żeby ludzie ruszyli dupy i poświęcili swoim zapomnianym bliskim-dalekim trochę czasu. Choć i tak nie wygląda to tak jak powinno. Bierzemy znicze, kwiaty, palimy znicze, żegnamy się, idziemy dalej, żeby tylko odhaczyć. Ja osobiście jak mogę to nie obchodzę tego święta. Czasem po szkole idę pogadać z dziadkiem na cmentarz, pozwierzać się, powiedzieć co nowego, uściskać od babci, usiąść mu na kolanach i uruchomić wyobraźnię. Siadam mu w nogach i opowiadam. O swoim życiu, o mamie, o ojcu… To jest jedyny taki przyjaciel, który milcząc, ale dając po sobie znać że jest i słucha (czuć tą obecność, uwierzcie, konsystencja powietrza jest inna i człowieka przeszywa lekki strach) i tym właśnie pomaga. Że można się wygadać a on milczy. Od zawsze żałowałam że nie mam dziadków. Marzyłam żeby usiąść mu na kolanach i pogadać, wypłakać się… żeby czule starł kciukiem srebrną łzę z mojego policzka,ucałował w czoło i… i przytulił. Ponoć bardzo lubił dzieci. Nigdy się o tym nie przekonałam. Podobno lubił jeździć na ryby. Podobno lubił rozmawiać. I nigdy nie zrozumiem tego że moja najstarsza siostra niebyła na jego pogrzebie. Wszystko bym dała żeby go zobaczyć (w jej przypadku, ostatni raz). Podobno był bardzo miłym człowiekiem. I kocham go seryjnie całym serduchem, całą duszą. Kocham mamę, kocham Kelly, ale on jest kimś naprawdę wyjątkowym.

Sny, sny, sny. Ostatnio są porąbane. Śniło mi się że byłam w szkole i jedna z dziewczyn (siostra kolegi z klasy D) miała sprzęt do tatuaży. Złapałam ją i poprosiłam o tatuaż lekko nad lewą piersią. „Kelly”. No i zaczęła pracę, bólu nie czułam, napisała tylko K, ale bardzo jej się ręka trzęsła, bała się, pobrudziła mi dekolt… wzięłam i dokończyłam resztę sama. To nie były jakieś zakrętasy, romantyczna ani gotycka czcionka.Proste Kelly, jakby dziecko pisało.

STOP KLATKA

Znalazłam się zupełnie gdzieś indziej – na studiach. Szłam długim korytarzem z jakimś mężczyzną. Korytarz był ciepłego odcienia żółci, ciemne drewniane drzwi, które były wszędzie (no wiadomo że nie w suficie i podłodze, nie?) a podłoga była pokryta beżowym dywanem w jakieś małe brązowe kwadraty. Weszłam do pokoju. Był mój. Ściany miały kolor limonkowo-cytrynowy taki po środku. Duże podwójne łóżko z ciemnego drewna, eleganckie meble… Zostawiłam walizki i wyszłam w poszukiwaniu toalety. Nagle jakby ktoś poprzestawiał wszystkie drzwi. Zaczęłam się gubić. Weszłam do jednego pokoju a tam jakiś ksiądz udzielał rozgrzeszenia młodemu chłopakowi, w następnym były wampiry a w kolejnym wilkołak. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Miała długie czarne włosy, mniej więcej do połowy pleców. Cała była ubrana na czarno. Wymalowana w tonacji czarno-fioletowej. Przyłożyła dłonie do czoła jakby teatralnie myślała i cicho mruknęła „Chodź”, poszłam za nią. Chyba była jasnowidzem i potrafiła czytać myśli. Zaprowadziła mnie do pokoju. Nagle pojawiła się moja mama. Zaprowadziła mnie do pokoju na przeciwko. Pokazała mi chłopaka, który był uderzająco podobny do Damiana Razora [KLIK] i powiedziała że będzie mi pomagał, oprowadzał i spędzał ze mną wolne chwile. Usiadłam obok i sprawiał wrażenie mi bliskiego, łatwo i szybko się rozgadaliśmy.

STOP KLATKA

Byłam na jakiejś wyprawie z uczelni. Najpierw płynęliśmy jakąś łódką. Było ciemno. Zdani na siebie i wiosła. Duże jezioro, ciemno jak w dupie, przy dalekich brzegach trzcina… Potem byłam nie wiem gdzie coś jak tor przeszkód.Kłody pływające po wodzie, różne kształty po których trzeba było sprytnie skakać żeby wyjść z – bodajże labiryntu.

Chyba na tyle. Do zobaczenia ;]

No comments:

Post a Comment