Wednesday, April 14, 2010

|LV| Walka o WF na dworze.

14 kwiecień 2010

Alsoo… Po odwiedzeniu bloga jednej z moich czytelniczek… Stwierdziłam że coś jej udowodnię! Że zwykły dzień potrafi być ciekawy. Żeby w pełni wyszedł efekt tego co chcę pokazać… opiszę swój dzień najprościej jak tylko mogę. Nie obrażając… Zrobię to tak jak ona. Więc. O godzinie 5:20 rozdzwonił się budzik, poleżałam jeszcze w łóżku jakieś 20 minut i zaczęłam się ubierać, potem walczyłam z tatą o łazienkę. Po chwili byłam gotowa by wyjść. Oczywiście zapomniałam butów na zmianę… W szkole bałam się że oberwę za to uwagę ale nikt nie zauważył. Tak więc przesiedziałam 8 czy też 9 godzin… od 7:30, potem musiałam wrócić do domu. Zamknęłam się w pokoju i do teraz w nim siedzę. No czyż to nie nudne?
Można powiedzieć że ten dzień był mega nudny. A tak naprawdę nie był. Został tylko źle opisany. Trzeba zacząć dostrzegać szczegóły w naszym życiu. I cieszyć się każdą chwilą. To właśnie to zapewnia notkom fajny klimat. Więc jeszcze raz ;] Wcześnie rano, ale już jasno w okolicach 5:20 obudził mnie budzik w telefonie piosenką „Menschen suchen Menschen”. Moja leniwa natura nie pozwoliła mi wstać. Tym bardziej że słyszałam że tata krząta się po domu. Po dłuższym wylegiwaniu się wzięłam się w garść i wstałam. Dzisiaj było mi wyjątkowo zimno więc ubrałam się na cebulkę. Czarna koszulka z myszką Mickey (tak to się pisze?) na to obowiązkowo mundurek, bluza w kratkę, na nią druga bluza w kratkę. No i spodnie. I bielizna pod to wszystko. Następnie poszłam do łazienki. Po dłuższych zmaganiach została ona mi udostępniona. Zaczesałam tylko włosy, końcówki wyprostowałam, grzywkę spięłam do tyłu i praktycznie byłam gotowa. Wzięłam więc plecak, kartę autobusową, klucze, telefon, słuchawy… Założyłam buciki i wyszłam. Na dworze było mi nieco zimno. A dziwiłam się bo przecież byłam wyubierana jak nigdy. I podejrzewam że to z powodu chłodu – dostałam niezłego kopa. Rekordowo doszłam na przystanek w 3 minuty. Zawsze byłam tam w 5-7 minut. Czekałam chwilę na autobus, wsiadłam, zauważyłam kumpelę, standardowe ‚cześć’ i jadę. Autobus jedzie jakieś 10-15 minut. Wysiadłam i zaczęłam rozmawiać. (dopiero teraz bo w autobusie słuchałam Tokio Hotel przez słuchawy) Chwilę później (10minut) byłam już w szkole. Tam zrozumiałam że znów zapomniałam butów. Cóż. Zdarza się. Poszłam pod salę 44. Pierwsza lekcja to Historia. Nie mam pojęcia co za idiota układał ten plan że najnudniejsza lekcja na świecie jest o 7:30 rano! Przeważnie tam usypiam na siedząco! Ale tym razem nie. Było nieco zabawnie. Więc nie usnęłam. Chodź pod koniec powoli odlatywałam… ;D Następnie była religia. W sali 42. Religię traktuję jako lekcję wolną. Ksiądz gada, nikt go nie słucha… a ja nawet nie wiem po co tam chodzę. Ja już dawno przestałam wierzyć, praktykować… Chodzę tam tylko dla świętego spokoju. Ale tym razem owa lekcja mnie zainteresowała. Albowiem… rozmawialiśmy na temat tego że co by było gdyby nagle jakiś uczony powiedział „Chrystusa nie było” Hmmh.. ciekawy temat. Ale nie będę tego rozwijać. Bo nie bardzo wiem jak… Next. Matematyka. Matma w sali… 40… albo 41. Tam zawsze jest zabawnie. Nasza nauczycielka ma świetne teksty. Uczymy się obecnie algebry. Jakieś poplątane rzeczy… i kobieta nam próbuje jakoś to zabawnie i zrozumiale wytłumaczyć. Tak się złożyło że tłumaczy nam to na kurach. Tak więc. ‚Masz kurę i obetniesz jej głowę to nadal masz kurę?’ To był jakiś przykład z ułamkiem… Koleżanka zaczęła się śmiać że nadal mamy kurę tylko bez głowy. Potem padł tekst dotyczący odejmowania sum algebraicznych, x i y itp. ‚Masz kurę… i ją zabijasz. Co ci wyjdzie?’ A kolega wybuchnął śmiechem i palnął ‚Rosół!’. Po prostu matematyka jest mega. Następnie była Geografia. Na której żywcem zżynałam z książki. Bo sprawdzian był ;P Jednak najciekawszy był WF. Przebrałam się, cacy iwgl… i błagam panią żebyśmy na 2 lekcji WF-u szli na dwór. A dlaczego tak bardzo chciałam? Bo 3G w której jest mega zajebisty koleś, blondynek który na naszym 2 WF-ie ma Fizykę w sali 24… zaraz przy wejściu na dwór (w razie wf-u na dworze). Walczyłam o to długo bo babka chciała nas posłać tam na 1 lekcji. A mi się to nie zgadzało bo nie mogłabym kolesia wkurzać ani się na niego gapić. Ale jednak wygrałam. Na 1 lekcji byliśmy na korytarzu na piętrze a na drugiej na dworze. Ale jeszcze opiszę przerwę między jedną lekcją a drugą. Tak więc. Owy chłopak stał mi tuż przed nosem z uroczym uśmiechem. On po prostu czaruje swoją osobą. Ale jednak nie chciałabym z nim mieć nic bardziej wspólnego. Jego charakter mi nie odpowiada. Tak więc całą przerwę cieszyłam oczy zajadając się paluszkami i popijając Lipton zieloną w puszce. Przerwa jak przerwa. Minęła zabawnie. Na następnej lekcji wyszłyśmy na dwór. Ale to że babce było zimno to sobie poszła i nas zostawiła. Mogłyśmy robić co chciałyśmy. A na dworze padało! Bosko. Wyszłam i od razu spojrzałam na okno. Patrzył się na mnie z tym swoim uśmiechem. Jej ^_^. Na początku coś tam odbijałyśmy piłką w siatkę ale jak piłka wylądowała w wodzie, potem błocie a potem piasku… Więc zaczęłyśmy ją kopać. Ale to że każda przed nią uciekała bo brudna… No i potem leciały śmieszne teksty… np. jedna z lasek powiedziała że bardzo lubi lody. A ja ją objechałam tekstem że jest lodziarą. A ta się cieszy *.* No lol. Koleś w oknie śmiał się z mojego tekstu. Potem się jej ktoś zapytał czy lubi te lody jeść czy robić. My jesteśmy zboczoną klasą. 3G o mało się nie posikała ze śmiechu słuchając naszych tekstów. To zabawne. Cóż. Po lekcji pobiegłam pod salę 24 żeby przypadkiem się natknąć na blondyna z okna co mi się oczywiście udało… potem poszłam się przebrać i poszłam na kółko plastyczne. Trwało ok 1-2h. I było nudne więc nie warto opisywać. Po kółku wzięłam wszystko i zmierzałam na przystanek. Szłam otoczona 3G. Po dojściu nie czekałam długo. Może z 5 minut… I akurat jak wsiadłam, odwróciłam się to zauważyłam blondynka szeroko się uśmiechającego. Jego widok poprawia samopoczucie. No i wracałam z myślą o Kelly. Potem weszłam na gg i zaczęłam z nią rozmawiać. I tak do wieczora. A teraz piszę tą notkę. Ogólnie dzień był przezabawny. Czyż nie? I powiedz mi droga Katju… (chyba taki masz nick… przepraszam że nie jestem pewna) czy bardziej szczegółowa, rozbudowana forma nie jest ciekawsza? ;]

To tyle na dzisiaj. Widzimy się za niedługo. ;*

No comments:

Post a Comment