Monday, April 5, 2010

|LII| Czarne chwile

5 kwiecień 2010

Mam wielkiego doła. Popadam powoli w depresję. Właściwie nic się nie dzieje… a jednak smutek, cholerny smutek… i dlaczego? Nie wiem.Słucham w kółko jakichś trzasków…Właściwie samo w sobie trzaskiem tonie jest… ale po założenia słuchawek, pogłośnienia tak że rodzice zza grubej ściany w 2 pokoju słyszą… wtedy jest to trzask. I nawet działa na doła. Bo nie słyszę własnych myśli, ale rodzicom przeszkadza. Więc albo rodzice, albo moje czarne myśli. Co wybrałam? – Rodzice. Ehh… więc muszę słuchać „cicho”. A czego słucham?
Ehhh… nie TH. Święto, ne? Ale oni mi nie pomogą… Nie teraz. Nie muzyką.

Słucham System’a Of a Down’a… eh jak to wygląda… jak się napisze… Omg… Also… konkretnie to Chop Suey. W najgłośniejszym stopniu naprawdę … uszy płoną. Next… Linkin Park. W kółko słucham ich dwóch piosenków… Also… New Divide - to się czuje aż w żyłach. Tak więc … „Stosowane dożylnie” next… Leave Out All the Rest to jest nieco spokojniejsze… ale też pomaga. Next… Panic! coś tam… Disco. Lubię kolesi. A z ich kawałków to hmm I write sins no tragedies – to znam na pamięć. Nie wiem o co w tym kaman bo ne znam tłumaczenia piosenki ale jest cool. Co jeszcze? Paramore i ich Decode, Brick by Boring Brick. Next – My chemical Romance i ich Helena, Famous Last Words, I don’t love youi Welcome to the Black Parady i póki co chyba tyle. Więcej grzechów nie pamiętam… Eh… Ah… pominęłam Fall out Boy. Cóż.

Wiecie co? Miałam psychiczny sen… naprawdę psychiczny. So… Śniło mi się że wracałam z spaceru z Kelly i nagle poczułam na swoich plecach ciężar który wspinał się poprzez kark i aż do głowy. Z mojego łba spadł… Kot. Biało brązowy, ani młody, ani stary kot. – Kszz! – odganiałam go. Kelly milczała. Po chwili znów poczułam ciężar. Znów ten kot. Ten sam! Znów spadł. Za trzecim razem się wkurzyłam i rękoma zrzuciłam go z siebie. Cały czas odganiałam ale jak zaklęty wracał i wracał. Robił się coraz bardziej agresywny. Nagle pojawiło się kilku przechodniów którzy krzywo na mnie patrzyli. Jakbym nie wiadomo co robiła. A ja tylko odganiałam natarczywego kota. Możliwe że miał jakąś wściekliznę czy coś. W końcu wkurzony wlazł mi w nogawkę. mocno go ścisnęłam bo bałam się że zacznie się wspinać i mnie zrani. Złapałam go za łapę. A konkretnie za pazura. Jezu był potwornie długi. Mocno szarpnęłam tego kota i rzuciłam ile sił gdzieś w bok. Zwinął ogon i schował się pod jakimś samochodem. Usiadłam z Kelly na ławce. Ta mi powiedziała że kotek dalej się czai. Przesiadłam się, skryłam za nią i wtuliłam. Już nie zaatakował. Za niedługo opiszę swój poprzedni sen… piękny sen z TH w roli głównej.

No comments:

Post a Comment