Thursday, September 30, 2010

|XCVI| Kolejny obrót o 180 stopni. – „Co ja robię?”

30 wrzesień 2010

Tak to w życiu bywa że raz pod wozem raz na wozie. Jak już wiadomo teraz mnie z ów wozu zrzucono i… wracam do poprzedniej siebie. Ja siebie nie poznaję. Nie wiem co się ze mną dzieje i wiem że jestem żałosna. Naskakuję na ludzi, robię coś głupiego a potem przez to płaczę. Przez własną głupotę. Dodam jeszcze że ja już chyba naprawdę jestem chora. I mieli rację. Raz zaczniesz to już nigdy nie skończysz. To śmieszne, ale czuję się jak bohaterka książki Barbary Rosiek. Może to ona pisze moją książkę? Pisała o alkoholu, dragach, prostytucji i uzależnieniach. Ze mną jest podobnie. Mój problem? Samookaleczenia. Obiecałam że tego już nie zrobię. I wygrywałam z tym spory kawałek czasu. Od dnia 18 lutego się nie cięłam. Byłam można by powiedzieć szczęśliwa, nie miałam większych problemów to też się nie cięłam. Przyszedł czas kiedy ukochana osoba – ta, która zawsze podnosiła na duchu i mówiła że będzie dobrze – oddala się ode mnie, rodzice w ogóle ze mną nie rozmawiają, a w szkole też nie najlepiej. Większość głównie z mojej winy – to kolejny powód do zadawania sobie bólu. Ta beznadziejność. Wszyscy w kółko mi to powtarzają. Eh i wiecie co? Mam to co chcę… mam komputer, internet, telefon, duże łóżko, własny pokój, dobrą szkołę, forsę i inne dobra materialne, ale wiecie co? Tnę się kiedy… brakuje mi miłości. Więdnę. Jak już wspomniałam jestem duszą towarzyską. Przyjaciółka nie ma na mnie czasu, nie ma ochoty rozmawiać, nic o sobie nie powie bo „mnie to nie zainteresuje”. Mama po powrocie z pracy idzie do babci, ojciec ze mną nie rozmawia. Jedyną radością w życiu jest mój ojciec chrzestny – ale to nie zasłoni wszystkich problemów. Cóż… dzisiaj nerwy mi puściły. Ile można wytrzymać. Dosięgnęła mnie presja i … wybuchałam płaczem, położyłam się, schowałam pod kołdrą, zwinęłam w kłębek… i płakałam. Nie… nie, ja nie płakałam. Łzy same płynęły. Tułałam się po łóżku… i naszła mnie ta ochota. Jestem sama. Sama jak palec, a zawsze w takich momentach myślę o jednym. – Znaleźć coś ostrego. Zawsze używałam czegoś… czego nikt by nie podejrzewał. Teczka tekturowa na dokumenty… z gumką. Na końcu gumki jest ostre, metalowe zakończenie. Szybkie cięcie nożyczkami. Łzy kapią na rękę. Przyciskam kawałek metalu do przedramienia. Mocne, szybkie i stanowcze pociągnięcie. Raz, drugi i trzeci. Krew się leje. Teraz zauważyłam co robię. Jestem słabą i nędzną istotą. Łzy lecą potokami. Przytulam misia. – Co ja robię?. Łamię obietnicę. I przepraszam, ale nie potrafię… nie potrafię normalnie żyć i cieszyć się życiem. „Jak chory pustelnik” – żebrzę o miłość. I myślę że to naprawdę żałosne. Do dna brakuje mi już chyba tylko dragów. Tak po prostu brać i dobić się do końca. Spotkać się z upragnioną śmiercią. Ale… ale ja nadal liczę na zmiany. Liczę że jednak ktoś mnie przytuli, czule ucałuje w czoło i powie że kocha. Że mogę się nie bać. Jestem bezpieczna. Kolejny powód że jestem idiotką. – Nadzieja matką głupich. Ja wcale nie chciałam się ciąć. To potoczyło się samo. I wiem że teraz nie będę mogła przestać. Będę się ciąć o najmniejsze głupstwa, a moje narzędzie zbrodni będę nosić w kieszeni. Czy już zawsze? Ehh… wiem jedno…

Morał mojego życia jest krótki i niektórym znany
muszę nosić rękawiczki by nikt nie zauważył.

Tak… to zawsze było wyjście. Rękawiczki. Czarno-białe, bez palców, w paski… długie aż do łokcia. Chcę żeby chociaż ludzie w szkole uważali mnie za osobę w miarę normalną i mieli do mnie szacunek. Choć wiem że na niego nie zasługuję. I piszcie ludzie co chcecie. Ja piszę co czuję, co mi ślina na język przyniesie. Ja sama siebie nie rozumie, potrzebuję pomocy… ale nikt tego nie widzi. A jak widzi… to nic nie robi. Chciałabym być normalną dziewczyną. Normalną… Nienawidzę oglądać filmów… w nich wszystko jest idealne. Dziewczyna, ładna, szczupła, zdrowa fizycznie i umysłowo, pięć przyjaciółek i 4 w szkole… A ja? Phh… ja w ogóle… szkoda mówić. Płaczę jak to piszę. Rany pulsują i palą żywym ogniem. Ja… Cóż. Nie wiem czy JA jeszcze istnieje. Ale ta „Ja” jest przeciwieństwem tych filmowych badziewi. Nie jestem ładna, będę miała ok 80-90 kg, tnę się, marzę o używkach żeby sobie ulżyć, fizycznie to też ze mną źle, jedna przyjaciółka z którą mi się nie układa. Kocham ją ponad wszystko i jak mamę i wszystkie ukochane osoby razem wzięte, dwóje i tróje w szkole… jedynki tym bardziej… Ja… nie doczepiajcie się żebym nie zwracała uwagi na laski w tv bo są charakteryzowane i to tylko rola… bo ja wiem… Ale… po prostu piszę. Nie wiem po co piszę.

Krwawe ślady, blizny, łzy i strach.
-Jak kiedyś.


Nic nowego.

No comments:

Post a Comment