14 październik 2010
Ostatnio moja ukochana stwierdziła że jestem niewrażliwa. No i racja. Ale jestem niewrażliwa na rzeczy które mnie nie dotykają. Cała reszta, cóż. Mnie nie obchodzi. Ale… ostatnio wracając ze szkoły poszłam „górą” czyli drogą na miasto. „Dół” prowadzi na przystanek autobusowy. Więc poszłam górą do miasta. Przeszłam uliczką zwaną „kocią” mijając liczne stragany, wspięłam się po schodkach i weszłam do sklepu muzycznego kopić sobie prezent na urodziny. Od siebie dla siebie. Zamówiłam sobie Humanoid DE ver. CD+DVD. 2 czy 3 lata temu ją zamawiałam, ale jej nie dostałam. Mam nadzieję że tym razem się uda. Później miałam jeszcze trochę forsy to poszłam do „Natury”, kupiłam sobie balsamy do ciała i poszłam do piekarni. Kupiłam co miałam kupić, kiedy kierowałam się do wyjścia, wszedł mały chłopiec. Miał może 5-6 latek. Był potargany, widocznie zmarznięty bo dygotał, brudny i biedny. Miał ciemną cerę co dawało mu niesamowity urok i duże, piękne oczy przypominające rozgwieżdżone niebo. Ciemne i błyszczące. Mruknął coś pod nosem i wyciągnął w moim kierunku kubek po jogurcie. Spojrzałam na niego mimochodem i… wyszłam. Niczego chyba w życiu bardziej nie żałowałam. Cały czas mam przed oczyma jego piękne oczy i błagalny wyraz twarzy. Że też nie kupiłam mu choćby bułki… Był pięknym chłopcem, gdyby tak o niego zadbać… Ehh.
A co do dzieci – niedawno Kell wypomniała mi że ‚chciałabym przecież taką małą kruszynkę’. I mnie rozbawiła i to nieźle. Bo tak w ogóle to takie dziecko to ktoś zrobić musi, nie? A mną się kolesie nie interesują, ani ja kolesiami. Nie wyobrażam sobie siebie z chłopakiem. Niektórych mogę uznać za przystojnych, fajnych, miłych i można wymieniać w nieskończoność, ale nie wyobrażam sobie być z takim stworzeniem. Nie wyobrażam sobie pocałunków, chodzenia za rękę, a tym bardziej stosunku! Chłopaki to tylko takie… koledzy. Hahaha właśnie pomyślałam że potrzebuję obojnaka xD. Potrzebuję laski z chujem. Wolne żarty. Kolejna sprawa to, to że może potrafię doskonale zadbać o dzidzię to nie wiem jak niby miałabym przejść ciążę i jakbym w ogóle to przeszła. Zwłaszcza że mam zrypaną psychikę. Kolejna sprawa to nie wyobrażam sobie mnie 15 letniej Nelly mówiącej matce: Mamo, jestem w ciąży. I to nie jest wpadka. – Śmieszne. No właśnie i za młoda jestem. Pożyję jeszcze trochę, a potem może i stworze jakąś rodzinkę (o ile dożyję i ktoś mnie zechce). Nie no, stwierdzam że nie będę mieć dzieci. Chcę, a nie mogę. Brzmi dziwnie. Po prostu… jest wiele przeciwwskazań. O.
Ludzie wokół mnie. Wszyscy są debilami tak naprawdę. Stefa się tnie nożami jak jej się nudzi, do tego jej koty ją tną, kolega Antek w 5 klasie podstawówki się ciął, Kinga się kiedyś pocięła (choć jej ciężko w cokolwiek wierzyć), większość ludzi wokół mnie zachowują się jak rasowe pedały – nie geje! – i w ogóle… czyli co? Chyba pasuję do swojego otoczenia. Wklepali mnie w idealną klasę. Oh i wychodzi na to że codziennie wchodząc do szkoły, każdy zakłada maskę. To mnie pociesza. Okazuje się że nie tylko ja jestem takim zjebanym dzieckiem ;].
Wkurzam się na Kell. O ok.19 wzięła „zw” i jest już 21 a jeszcze nie otrzymałam zbawiennego „jj”, ileż ja mam jeszcze na nią czekać? Tak w ogóle to ciągle na nią czekam. Miałam jej [sexy] dupy nie lizać i co? I kurwa Nelly kocha, Nelly poczeka. Eh. Kiedyś się wkurzę i to ona poczeka. Wymiękam. Eh. Ja jestem stworzona do samotności. Czasami mam ochotę się poddać i po prostu zabić, ale cóż. Prawda taka że nie mam odwagi się zabić. „Bo Kelly” a tak naprawdę nie wiem co Kelly czuje. I ja już naprawdę chcę skończyć tą przerwę. Czuję że się od niej oddalam. Bo jak rozmawiamy… jak to ujęła „rozmawiam z lalką o sztucznym uśmiechu 24 na dobę”, ja nie jestem sobą. Ja gram. Chcę przestać. Chcę żeby mi na to pozwoliła. Skończmy ten scenariusz i nagrajmy kolejną cześć filmu, tą lepszą, błagam. Nie wiem, czuję się jakby to był cholerny sprawdzian mojej wytrzymałości. Jeszcze trochę, a mimo błagań i próśb, wewnętrznych blokad, weżrę całą apteczkę i podetnę sobie żyły. To nie jest groźba. To jest po prostu… ja umieram wewnętrznie. I ona dobrze wie co mnie na nogi postawi. Myślę że potrzeba niewiele, a przecież mnie kocha, więc dlaczego znów trzyma na dystans, niszczy, sprawia że właśnie teraz płaczę i wmyślam czarne scenariusze? Dlaczego każe mi błagać? Przecież mnie kocha…
No comments:
Post a Comment