Sunday, September 27, 2009

|XXVI| Przemyśleń kolejnych czas.

27 wrzesień 2009

Michael Jackson – I’ll be there

No więc… czas przemyśleń. Czasem idiotycznych, bądź idiotycznie napisanych. Czasem w głowie mam piękne zdania, które można by wyrwać i napisać właśnie tu, ale gdy tylko przychodzi na to czas, jestem w rozsypce. Również teraz. Jak zwykle moje uczucia nie pojawiają się od tak. Dziś moim natchnieniem
był blog:
 
Najpierw przeczytałam notkę pierwszą. Podziwiam siłę jaka jest w tej dziewczynie że potrafi tak łatwo pisać o śmierci babci. Potem notka: Wielkie Bum! Która… dała mi troszkę do myślenia. Tak naprawdę… nikogo już na świecie nie ma. Pozostała żenada i zepsuta muzyka. Nie będzie drugich takich. Dziś pozostała kiczowata, pokazująca swoje stare ciało Madonna, skandaliczna Britney Spears, zepsute Tokio Hotel, zadłużone Ich Troje i jeszcze długooo by tak wymieniać. Bo odeszli ci najlepsi. I zupełnie nie mogę się z tym pogodzić. Ciągle pytam „dlaczego?”.


To właśnie z bloga „poprzednia-era” Ok… za królem reggae nie płaczę bo tak znów reggae i samego króla nie lubię, ale szanuję… jednakże… Kurt Corbain, Elvis Presley i Michael (wg mnie) najbardziej zapisali się w historii. To byli ludzie muzyki. Tej prawdziwej i niepowtarzalnej.

Na tym właśnie blogu pod właśnie tą notką znalazłam taki właśnie komentarz:

„Ja nie byłam jego wielką fanką i nie wkleiłam żadnych obrazków na nk, a gdy umarł smutno mi było. Kocham jego piosenki, chociaż nie znam wiele,ale najbardziej „Billie Jean” oraz „Thiller”. Szkoda,ze zrobił sobie operację, bo to tylko przez to…”

Uznałam że dziewczyna po prostu nic nie wie i jakoś jej to wybaczam, ale nie rozumiem jak mogła być fanką, czy tam jest i myśli że umarł przez jakieś operacje! Po pierwsze Mike został zamordowany, a po drugie Mike miał tylko dwie operacje. Wiele gwiazd Hollywood miało ich nie mało więcej. Ale i tak jak już kiedyś powiedziałam :Każdy, zawsze i wszędzie będzie uprawiał własną filozofię. Czy jakoś tak to powiedziałam.

Kolejną przeczytaną notką była: Do you remember? Muszę dziewczynie pogratulować życia, rodziny i wszystkiego co posiada. Po pierwsze miała ten zaszczyt żeby o mało nie nazywać się Diana… ja staram się jak mogę żeby mnie tak w szkole nazywali, jednakże nawet to nie wychodzi. Po drugie rodzina ją zna na wylot. Ja za niedługo mam urodziny, bo 12 października i mogę sobie dać łeb uciąć że wszyscy dadzą mi pieniądze bo nie będą wiedzieli co mi kupić… a przypomnę że ściany, pulpit na komputerze, i wszystko inne w tym moje serce jest wytapetowane Michaelem. Tak więc… cóż. Zazdroszczę. Po trzecie zazdroszę ci dziadka. Ja nie poznałam ani jednego. Kocham zwłaszcza jednego całym sercem choć go nie znam. Choć może i to lepiej? Może tak los chciał? Żebym jeszcze bardziej nie cierpiała? Ja wiem że on mnie czasami odwiedza nocami, czuję jego obecność, to przerażające, ale też nieopisane uczucie. Cudowne. Czuję że jednak jest. Z rodziny jest mi chyba najbliższym zaraz po mamie.

No i kolejna to: Have you seen my childhood? Ja nigdy nie zauważałam tego jak moje dzieciństwo było cudowne i fajne, radosne i pełne zabawy. Jak przeczytałam tą notkę i pomyślałam o takim jednym chłopcu którego dzieciństwo rozpoczęło się dopiero w około 1990 roku… takim jednym Piotrusiu Panie… zaczęłam docieniać świat, życie, wszystko co mam, to co miałam, co przeżywałam, co przeżywam, jakie miałam dzieciństwo… i długo by wymieniać.

Jednakże wszystko kręci się wokół jego osoby. To on zmienia mnie na lepsze. Zmienia świat na lepsze. I nie ważne że 25 czerwca zmarł – bo ja i tak w to nie wierzę. Dla mnie on zawsze będzie żył w moim sercu ratując świat od wszelakiego zła. Nadal będzie tym dobrym, jednym z najlepszych Aniołów strzegących mnie w momencie zapadania w sen. Nucących mi cicho moje ulubione piosenki prosto do ucha. Nigdy nie zapomnę. [*]


Jeszcze chciałam dodać że umiem zrobić moonwalk! (w sensie iść do tyłu tak jak to robił MJ)

No comments:

Post a Comment