Tuesday, September 8, 2009

|XXIII| Odchudzanie? / Kto przyjacielem jest?

8 wrzesień 2009

Przeglądałam przed chwilą blogi… i trafiłam na jeden wyglądający na nie ciekawy… ale tylko graficznie. Blog należał do osoby, która przy swojej wadze 54 kg przy wzroście 165cm uznawała siebie za otyłą! A chce ważyć 45 kg… jak dla mnie to chore! Odchudzać to się mogę, ja a nie TAKA dziewczyna! To ona nie jest sama… każda z nich przelicza uważnie kalorie, jeśli zje odrobinę za dużo – karci się psychicznie. One uważają uczucie głodu za wspaniałe! Nie zgodzę się, ale też nie zaprzeczę ponieważ w święta wielkanocne 2009 też prawie nic nie jadłam i było to uczucie za razem fajne – takie lekkie, ale z drugiej strony na nogach nie mogłam ustać, donieść koszyka do kościoła. O tym że kiedyś sama się głodziłam (ale nie celowo, po prostu nie odczuwałam głodu) nie wie nikt… oprócz tych co to teraz przeczytają. Co do dziewczyn… jedna z nich zjadła 800 kcal… ale ja nie potrafię sobie wyobrazić jak się czuła ta co zjadła tylko 200! – autora tego bloga –> KLIK.

Nie rozumiem takiego zachowania… a drugiej strony – kłamię tutaj w tym zdaniu. Bo kiedyś nie jadłam, byłam słaba, ale dobrze się czułam. I jestem przekonana że jeśli ktoś to przeczyta to będzie do mnie zrażony choć troszkę, ale będzie.

Wg.mnie do odchudzania, a potem anoreksji prowadzą po prostu depresje. Ktoś przezwał cię grubą już po raz 1000, masz dość, masz depresję i zaczynasz jeść coraz mniej. Oni wyzywają dalej, jesz mniej i mniej, ciągle płacząc. W końcu nie jedzenie sprawia ci przyjemność. I jak pstryknięciem palców – jesteś anorektyczką.

***

Szkoła… co ja mogę powiedzieć… uszczęśliwia i dołuje mnie na raz. Ale mówiąc szkoła mam na myśli towarzystwo. Jestem człowiekiem innym, nie o takim samym sposobie życia, myślenia i ‚łapania’ dołów co inni. Prócz tego mam taką dziwną cechę że dobre zdarzenia zasłaniam tymi dwa razy mniejszymi sprawami złymi… Tak więc przez jedną chwilę śmieję się w tym … idiotycznym, ciasnym kole na przerwach, a na lekcji to co się zdarzyło zakrywa mi jakieś choćby najmniejsze zdarzenie czy wspomnienie. To głupie i źle mi z tym, ale co poradzę jak już taka jestem.

Co do towarzystwa to już sama nie wiem czy mam jakich kolwiek przyjaciół. Zaczynam wątpić. Napiszę szczerze…

Kinga uważa mnie za dobrą ze względu na odpisywanie zadań, choć… no może nie tylko… zapewne przesadzam, bo już wcześniej mi mówiła że mnie lubi, ale jednak… czuję w sobie taki głos… który mi mówi że ona jest tylko koleżanką.

Kelly stwierdzam że tak na prawdę przyjaciółką nie jest. Bo przyjaciel nie obraża osób które kocham, lubię, szanuję. Miałaby taka przyjaciółka blokadę bo wie że mogłoby mnie to urazić. Ale z drugiej strony to wiem, że ona wie o mnie wszystko. Wystarczy że na mnie spojrzy a wie co mnie boli, o czym myślę…

Łukasz można powiedzieć że jako dziecko kochałam go jak brata. Długo ze sobą nie rozmawialiśmy i ja nie wiem czy ta przyjaźń to przetrwała. Sądzę że nie. On teraz ma dziewczynę, a mnie nie poznaje. To przykre… aż serce krwawi i łzy piętrzą się do oczu, aby się uwolnić.

Angela nie wiem czy kiedy kolwiek była moją przyjaciółką tak do końca… choć uratowała mnie od samotności, dając mi grupkę dwóch chłopaków do towarzystwa, a to że jeden z nich zabawił się moimi uczuciami to nie jej wina, ale my praktycznie się nie znamy – więc czy jesteśmy przyjaciółkami? Raczej nie.

No i doszłam już (chyba) do tego punktu bo (chyba) więcej przyjaciół nie mam.

Filip nie wiem czy przyjaźń kwitnie już po tygodniu od poznania się. Wątpię w to, ale myślę że byliśmy na dobrej drodze. Powiedziałam co czuję, dla własnego lepszego samopoczucia, wiedziałam jakie mogą być tego skutki, ale zaryzykowałam, teraz widzę jak wiele mogłam stracić. Choć myślę że trochę straciłam. Bo na przerwach znów tworzy się wokół niego koło i nie śmiejemy się już z „potrzeba mi tlenu!” – to przeszłość.

Tak więc…. jak o tym myślę to płakać mi się chce. Bo większość to ja zepsułam. A przynajmniej znajomość z … no tylko z Filipem. Nie jestem taka zła… ale cóż.

No comments:

Post a Comment