Friday, September 4, 2009

Nowa szkoła.

4 wrzesień 2009

Wielu nie chciało iść do szkoły. Ja mogę się tylko śmiać. Bo połowa z nich obecnie tylko ciągle myśli kiedy pójdzie do szkoły bo, o jak tam fajnie! Tia… Mi się nie chce powtarzać że od początku się cieszyłam bo to drugi dom, ale opiszę co się przez te cudowne 4 dni działo. W pierwszy dzień, jak weszłam do szkoły i nie chciałam początkowo iść do klasy tylko stałam koło mamy powiedziała że nie powinnam tak się jej ‚kiecy trzymać’ i iść. A potem robiła mi marę bo poszła ze mną na apel i do klasy z której została ‚wyrzucona’ i jeszcze nie rozumiała o co chodzi. W każdym bądź razie, rozmawiałam w ten dzień tylko z jedną dziewczyną, Magdą, która usiadła koło mnie na apelu. W następny dzień, o ile dobrze pamiętam to opuściłam lekcję WDŻ – miałam źle zanotowaną godzinę na, której miałam przyjść. Potem miałam kolejne lekcje… test z angielskiego… i trafiłam do pierwszej, grupy – na wyższym poziomie. Cieszyłam się, nie powiem. Kolejnego dnia, spóźniłam się na Religię bo po prostu nie mogłam znaleźć klasy, choć szkołę znam dobrze. Myślę że to przez zamieszanie jakie jest w godzinach 7:30 do ok.15:00 a ja wcześniej bywałam w niej powyżej godziny 15 więc widząc tłumy doznałam dezorientacji. W trzeci dzień… Chyba na nic się nie spóźniłam… ok przyznaję się wczorajszego dnia nie pamiętam. Ale dziś… spóźniłam się na Geografię – autobus mi uciekł. Jak tylko przydarzała mi się okazja odwrócić w stronę klasy, tak żeby nie wyglądało to na ‚przeszkadzanie’ na lekcji i ciągle patrzyłam na jedną i tą samą osobę. Na wyraz twarzy, czy się nie zgłasza, czy nic nie mówi, czy oczy błyszczą czy też nie, czy się uśmiecha… Po lekcji Geografii była lekcja niemieckiego. Najpierw małą grupką szukaliśmy sali (czyt. przeszliśmy pod salę obok :D) i czekaliśmy na dzwonek. Zaczęłam rozmawiać z ów osobą, ale nie dużo – powiedziałam tylko że jestem w grupie drugiej na niemieckim, a on tak ładnie się uśmiechną, oczy mu zabłysnęły i powiedział że on też. Poszliśmy na niemiecki… a klasa była komputerowa, na środku sali trzy ławki… i krzesła przy biurkach ułożonych w podkowę, babka kazała usiąść do niej przodem. Ów osoba usiadła w środkowej ławce na początku sali, Magda wzięła usiadła na krześle, obok niego przy biurku zostawiając lukę, pomiędzy nim, a nią. A ja… wzięłam krzesło usiadłam pomiędzy nich. Cieszyłam się każdą sekundą tego że siedzę koło niego, właśnie niego. Po lekcji niemieckiego była lekcja matmy. Zaczęłam z nim rozmawiać trochę więcej. Zapytałam czy ma podpisaną umowę przedmiotową z matmy i temat się potoczył, potem go zostawiłam i popędziłam podrobić podpis przez portierkę za zgodą mamy bo sama go nie miałam. Potem wróciłam, usiadłam za nim… spojrzał na mnie, ja uśmiechnęłam się i powiedziałam 
- ja podpis już mam i nie pytaj skąd. (ja)
- podrobiłaś? (on)
- nie. (ja)
Uśmiechnął się i odwrócił się z powrotem. Matma mijała. Następnie poszliśmy wszyscy na polski, nie rozmawialiśmy, potem przerwa, ja się przeszłam na stołówkę (na obiad) ale to że było dużo ludzi postanowiłam przyjść na następnej przerwie. Wróciłam na górę i zaczęła się rozmowa. Sama z siebie. Wyszedł z ciasnego kółka otaczających go dziewczyn (one potem rozmawiały ze sobą) i podszedł mniej więcej do mnie.
- kto jest normalny niech wyjdzie z koła. (czy coś takiego)
ja się tylko uśmiechnęłam na to że stoję z boku.
Rozmawialiśmy przez chwilę. Zauważyłam jaki jest no cóż słodki i kochany. Bo nie chciał się dopasować do innych, być jak większość, ba! Wpadł na pomysł żeby podejść do tych nieśmiałych osób z klasy i spróbować z nimi porozmawiać. Wiedziałam że dla niego nie liczy się tylko jego tyłek, ale także sprawa innych. Potem po pierwszym dzwonku przerwy stanęliśmy w rzędach. Rozmawialiśmy gdzie kto mieszka itp. Z takim zainteresowaniem wpatrywał mi się w oczy. Zaś jego tak ładnie błyszczały i były pełne koloru. Zauważyłam że lubi kontakt cielesny. Jak z kimś rozmawia to tak gestykuluje że nie zdarzyło mi się żeby choć ze dwa razy nie dotknął mnie w rękę lub ramię. Jest też zabawny. Mówił że nie mieszka w centrum… że w polach. Ja zaczęłam się śmiać i zapytałam:
-aha, czyli taki domek wśród zbóż?
I tak cudnie się śmiał. Jak choć na chwilę odwróciłam wzrok, bądź głowę, mówiąc, zaczepiał moją rękę żeby zwrócić na siebie uwagę. Jego wzrok był tak cudowny… jakby skanował moją duszę, myślałam że za chwilę się roztopię. Po polskim poszłam na obiad z Magdą, a potem na wf który wf-em właściwie nie był bo omawialiśmy tylko regulamin itp. W każdym bądź razie ze względu na chłopaka, który spodobał mi się już na rozpoczęciu szkoły… który ma na imię Filip – moje życie nabrało różowego koloru. Zabujałam się na AMEN.

No comments:

Post a Comment