1 lipiec 2012
Później moje myśli zeszły na Koko. Rozmarzyłam się na temat dzisiejszego spotkania. I jak nigdy, nie będzie miał ze mną problemu przy stoisku z alkoholem. Wiem, że chcę się schlac i wiem czym się schleję. Połączenie Michaela i piwa powinno mnie położyc. Yeap. Szampan i desperados. To na co mam ochotę. Potem pójdziemy na nasze ukochane pobojowisko za cmentarzem i będziemy obijac o siebie butelki na znak toastu przy tym mówiąc: za miłośc. Tak właśnie będzie. Potem wrócę do domu na rozchwianych nogach, może i slalomem, modląc się tylko, żeby rodzice nie zauważyli. Cieszę się na myśl, że będę mogła się komuś wygadac z moimi myślami, problemami. Próbowałam z Kell – choc jej to bardziej rzygałam tęczą, no ale… ogólnie miała dośc tematu. Steffa – zaczyna przewracac oczami i nic nie mówi. Nie pomoże. Koko jest taki, że wysłucha i powie co sam o tym sądzi. A jeszcze najlepiej jak podaje przykład z własnego życia. I możemy gadac godzinami. Pamiętam jak rozmawialiśmy o facetach. – Dużo się dzięki niemu dowiedziałam. Gadaliśmy o tych facetach dobre dwie godziny. (kur. jest 10:10 znów się zaczyna…)
Tak czy siak bardzo długo nie mogłam zasnąc. W głowie przeplatały mi się toasty ‚za Mikołaja’ chlane razem z Koko, razem z wspomnieniami niesamowitych pocałunków w senatorium. Myślałam długo, dopóki marzenia nie zaniosły mnie do krainy snu. Zapewne usnęłam mając przed oczami obraz Mikołaja. Usnęłam spokojnie i spałam do dziewiątej. Rano zobaczyłam, że dostałam sms’a. Jednego z wielu tak słodkich. „Kocham cię, dzień dobry, a zarazem dobranoc”. Mam nadzieję, że to będzie dobry dzień.
Edit. 19:20
Dzień cholernie samotny.
Nie ma miśka.
Nie ma Kelly.
Nie ma Koko.
Ani Steffy.
Miałam na dziś wielkie plany. Upic się, zabawic, cokolwiek… Potem wrócic spokojnie do domku i porozmawiac troszkę z Mikołajem. A może on chce ode mnie troszkę odpocząc? Może. Rozmawialiśmy dzień w dzień. Czasem po 5 godzin. Teraz nie gadamy (na skype) od dwóch dni. Nie wiem o co chodzi. No ale cóż.
Obecnie rysuję. Po raz pierwszy tak na poważnie rysuję na zamówienie. Nigdy wcześniej tego nie robiłam. Rozkminiłam dlaczego. Zawsze wszyscy strasznie NALEGALI i naciskali, żebym ich narysowała i proponowali pieniądze. A dla mnie pieniądze są na jednym z ostatnich miejsc na liście rzeczy potrzebnych do szczęścia. Tym razem o ile dobrze pójdzie, za rysunek dostanę coś na czym naprawdę mi zależy. Coś, co da mi szczęście. Nie dostane marnego kawałka papieru, za którego kiedyś kupiłabym masę słodyczy i spędziła wieczór na kanapie użalając się nad własnym losem. Tym razem rysunek jest biletem do spotkania się z miłością. Utęsknioną miłością. I to mi daje motywację do działania. Rysuję dwa razy szybciej i lepiej, bo mi naprawdę zależy. Bo dostanę coś, co jest dla mnie ważne. Oczywiście nic pewnego, ale jeśli się uda? Będę najszczęśliwszą kobietą w galaktyce, kiedy go zobaczę, będę mogła wziąc rozbieg i wpasc w jego ramiona. Po prostu.
Czuję się dziś samotna, ponieważ… Pomimo, że w domu wszyscy domownicy to czuję się kompletnie samotna. Mikołaja nie ma. Poszedł gdzieś z Magdą, nie odzywa się… Nie wiem czy się martwic, czy jak… Nie daje oznak życia. Zakładam, że wciąż jest z Magdą i ufam, że nic się tam nie dzieje, bo mnie cholernie kocha, laska nie jest jego rangi i ma już kogoś. Tak więc o to jestem spokojna. Ale odpisac by mógł.
Byłam dziś umówiona z Koko na chlanie. Nie wyszło. Wczoraj był na imprezie i dziś nie był w stanie wyjsc z domu. Jednym słowem: kac. Mamy się niby widziec w poniedziałek, ale w poniedziałek wraca mój dyżur z babcią tzn. muszę byc w domu przed 18, żeby dac jej zastrzyk. A co to za chlanie, co za impreza, jeśli ja już o 6 jestem w domu? Bez sensu. Chyba, że go nakłonię na picie na moim osiedlu. I będziemy pic gdzieś w lesie, a potem się przeniesiemy do mnie. Zobaczymy. Michael na mnie czeka! I desperados. Gott, jak mi się chce pic… I muszę zapalic. Tak… Dużo się działo, za dużo wręcz i nie paliłam od 3 miesięcy. Znów wypalę jednego i będę miała spokój na kolejne 3 miesiące. Może i dłużej. Muszę się też umówic z Czoper na przekłuwanie. Całe 11 kolczyków. Powolutku, powolutku… i o. Wszystko się – zobaczy.
„-Ale tak poważnie… co jest we mnie takiego słodkiego?
-Szczerze?
-…no?
-Tak naprawdę szczerze? Idź, zobacz się w lustrze”
No comments:
Post a Comment