Tuesday, August 13, 2013

|CLXXIII| Freaking out.

13 sierpień 2013

Jestem z dnia na dzień coraz bardziej zmęczona. Tak bardzo, cholernie zmęczona. Wszystko mnie dobija. Ojciec wpędza mnie w jakąś depresję, moją mamę również – już bierze leki. Kiedy przyjdzie kolej na mnie? Świat mój tak bardzo zmęczony. Śnią mi się głównie koszmary, w domu ciężko, mama znów musiała ode mnie pożyczyć pieniądze. Chłopak? Ciągle pracuje. Teraz ma wolne, to znowu go nie ma i nie odpisuje na smsy. Jestem tym wszystkim zmęczona. Chciałabym, żeby było dobrze. To tak wiele? Chcę wracać do domu i czuć miłą atmosferę, ciepło rodzinne, spokój, chcę czasem popisać z chłopakiem, przed moim wyjazdem, chcę normy. Nie radzę sobie z tym wszystkim. Staram się być silna, nie łamię się. Nie ma łez, ale jest dużo agresji i złości. Dziś znów miałam ochotę się pobić – ojciec mnie wkurwił. To są chyba jedne z najgorszych wakacji, kiedykolwiek. Tyle siedzenia w domu, tyle znoszenia ojca, tyle duszenia tego w sobie. Źle się czuję. Cholernie źle. Duszę to w sobie, walczę z tym, ale nie jest dobrze. Dziś pojechałam z Kwasem do Katowic. Zakupy, dobra kawa, spacer, wygłupy… Było naprawdę fajnie, ale zauważyłam jedno. Dużo krzyczałam. Niby głupoty, niby nie głośno, ale krzyczałam. Często. Jakbym podświadomie chciała wyrzucić siebie frustrację krzykiem. Rzadko mogę pokrzyczeć, a tak często mam taką potrzebę… Mam wiecznie zaklejone usta. Byłyśmy w Saturnie, zaczęłam krzyczeć, że szukam majtek. Głupota, dużo śmiechu, ale krzyczałam, ale był też moment, że przechodziłyśmy obok dużego garażu. Krzyknęłam. Pisnęłam. Poczułam się lepiej, uśmiechnęłam. Później usiadłyśmy w przejściu podziemnym i głośno śpiewałyśmy. Jakiś pan zapytał, dlaczego nie gramy. Zaśmiałyśmy się że nie mamy przy sobie gitary, nie potrafimy grać i że tylko śpiewamy, tak po prostu, nawet nie chcemy pieniędzy. Pan się ciepło uśmiechnął. Śpiewałyśmy dalej. „Kiedy byłem małym chłopcem” , Dżem, Marsów – Up in the air, The Kill, City of Angels, Kings and Queens; Potem Hallelujah, Gdzie ci mężczyźni, Pretty woman, It’s raining men… Po prostu głośno śpiewałyśmy i dałyśmy naszym głosom odbijać się z echem.

Mam ochotę krzyczeć.

No comments:

Post a Comment