Tuesday, May 3, 2011

|CXXVIII| Zakaz!

3 maj 2011

Mam zakaz na książki science-fiction. Za bardzo pobudzają moją wyobraźnię w snach. Moja mama tak uważa. Wg. mnie – nareszcie się coś dzieje! Codziennie mi się coś śni od 3 dni!

Przed wczoraj śniła mi się szkoła. Przytulałam wfistę, a ten potem mnie molestował.
Wczoraj śniło mi się, że mnie Lambert gwałci (w sumie to przyjemne, ale widok okropny).
A dziś…

Spacerowaliśmy z klasą z podstawówki… gdzieś daleko daleko. W ów klasie były też bliźniaki… w sensie Kaulitzówki. Und… oczywiście zabujałam się w Billu, ten mnie nie chciał, ale wyraźnie mnie polubił, no to postanowiłam zawalczyć. Często spędzałam z nim czas, często rozmawialiśmy i duuużo rozmawialiśmy… poznałam kilka jego tajemnic. Był nieśmiertelny. Razem z bratem. Kiedy trwała pełnia świat cofał się w rozwoju. Budynki nikną, drzewa maleją, aż w końcu znikają, ziemia zmienia swoje ukształtowanie, do momentu aż wszędzie będzie pusto i ponuro. (co dalej opowiem zaraz) No więc udało mi się do niego zbliżyć, często się przytulaliśmy (ja się tam do wszystkich tuliłam -.-’), dzieliliśmy się jedzeniem i napojami. Reszta świata nie miała teraz znaczenia. Pewnego dnia pojechaliśmy do jakiejś zmutowanej Mirabilandii. Były tam pół świnie pół ludzie, pół krowy pół ludzie, syreny i inne kombinacje. I my – ci najnormalniejsi. Pędziliśmy jakąś rurą z wodą, aż do wielkiego basenu. Bawiłam się dobrze. Aż do pewnego momentu. Czarny zniknął pod wodą – zdawał się topić. Chciałam go ratować, wyciągnąć, ale on tego nie chciał. Pociągnął mnie na dno. Woda zaczęła szybko wysychać. W dłoń wcisnął mi mały pierścień i kazał nie wypuszczać, bo inaczej zginę. Został on, ja i Tom. Dziura po basenie zaczynała się wypełniać. Po chwili po parku rozrywki została sama ziemia. Ludzi też ani śladu. Pustka. Po chwili pojawił się cmentarz – który również powoli znikał. Widziałam tysiące ludzkich szkieletów – kiedy nagrobki poznikały. Potem zniknęły nawet szkielety i został sam piasek. Uspokoiło się. Byłam przerażona. Przed chwilą idealnie się bawiłam, wszędzie było kolorowo i co chwile było słychać śmiech. Teraz jakby od pstryknięciem palców – nie ma nic. Wiał zimny wiatr. „-Słuchaj, nasza matka zmarła przy porodzie zmarła. Teraz co pełnie nas nawiedza i rodzi na nowo. Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale zaufaj mi. Usiądź. Nie patrz i nie słuchaj, bo to okropny widok. Widok nie do zniesienia. Widok, który będzie cię prześladować” – powiedział mi na wdechu, po czym podszedł do Toma i czekali na nadejście matki. Usiadłam, skuliłam się i mocno zaciskałam oczy. Dłonie przylegały do moich uszu jednak tak czy siak sporo słyszałam. Naprawdę nie chciałam otwierać oczu. Same się otworzyły – nawet nie wiedziałam kiedy. Wpatrywałam się w swoje nogi, a kątem oka widziałam jak ich matka krąży wokół mnie i ich. Widziałam jedynie czarne poszarpane, luźno powiewające płótna. Bałam się spojrzeć wyżej – na twarz. Słyszałam jak żałośnie jęczała. Spostrzegłam że bliźniaki zamienili się w dzieci, potem niemowlaki i noworodki. Schowałam twarz między nogi. „Miałam nie patrzeć!” Nagle poczułam na sobie czyjąś dłoń, która pociągnęła mnie do góry. Woda. Istoty ludzkopodobne. Śmiech. Mirabilandia. „- Już po wszystkim” – powiedział Czarny i mocno mnie przytulił. Wtuliłam się i wybuchłam płaczem. Dlaczego ja nie zniknęłam jak reszta ludzi? Dlaczego krążyła również wokół mnie? Dowiedziałam się, że przeżyłam tylko dlatego, że miałam coś, co należy do niego. Krążyła, bo wiedziała, że w sercu mam cząstkę niego. Że go kocham. Wiedziała, że dzieli ze mną swoje tajemnice. „-To co ci dałem… jeśli mi to oddasz, znów będziesz śmiertelna i przy następnej wizycie cie zabije uznając za intruza” Nie wiedziałam co o tym myśleć. | zmiana otoczenia| Znów jestem na spacerze daleko daleko. Chodziliśmy po sklepach, przytulaliśmy się, delikatnie całowaliśmy, a czasem znów obserwowałam jak rodzą się na nowo. | zmiana | Byłam z klasą i nimi w jakimś parku. Chciałam się przedostać do Billa, ale wpadłam w dziurę. Wyszłam, wpadłam, wyszłam, wpadłam i ledwo wyszłam. Droga dalej była zablokowana. Poszłam w dół i trafiłam do apteki. Kobieta uznała, że przyszłam szukając pracy podała mi jakąś butelkę i kazała ją opisać. W moich dłoniach zawartość butelki się zamieniła w… Whiskey! Opisałam, ale mnie nie słuchała, nie patrzyła, to zdenerwowana wyszłam. Tym razem trafiłam do Billa. Świat znów zaczął znikać… i się obudziłam.

Amen. Ja wiem, że popieprzone. Ale jeezu… trza było być w środku akcji! Widzieć to wszystko… Przerażające i fascynujące za razem.

No comments:

Post a Comment