Monday, January 30, 2012

|CXLV| Fucking sadist

30 styczeń 2012

Oh jaki ze mnie sadysta. Odpręża mnie mieszanie w welcie. Ale może tylko dlatego, że to zawsze ma Happy End? Nie wiem. Ale lubię mieszać. Wtedy się coś dzieje. Akcja toczy się cały czas, nie ma przewijania taśmy co 5 minut i nie czekam na odpowiedź nie wiadomo ile. Wszystko toczy się już teraz, odpowiedź mam po kilku sekundach i ciągnie się do do późna. A potem jeszcze ciężko jest się od tego oderwać. To w tym wszystkim jest najlepsze. Jak się przejąć, że zapomnieć o świecie nr1. Tak teraz myślę, że gdyby takie The Sims (np) 3 miało rozbudowaną możliwość tworzenia historii, tragedii życiowych i całej tej życiowej masy gówna to gra byłaby ciekawsza. Robiłabym tam wielkie wojny, potem stopniowo żegnała spór, a potem tworzyła simsowy woodstock, który by ich wszystkich wprowadził w pokojowy nastrój. Ale chyba za wiele wymagam. Musi mi wystarczyć opcja: Wredne -> Kłóć się -> Walcz. Przy opcji kłóć się irytuje mnie to, że nie wiem o co się kłócą bo mówią pociętym tureckim. A ja chciałabym nad tym panować. To samo z obrażaniem. Walki to kłębek dymu i znaczków typu #, @, !. Fajniej by było gdyby to było bardziej realistyczne. Jak się komuś da w ryj, wkopie to powinien krwawić. … Jaka ja jestem chora XD. Lol. Ale wracając do welta. Naprawdę kojarzy mi się to z Zmierzchem xD Bill jest taki Edwardowy, Kell Bellowa… Ja jestem troche jak Alice, a może Rosalie… sama nie wiem. Nie. Bardziej jak Alice. Tylko Tom za chuja nie podobny do Jaspera. Prędzej do Emmeta właśnie. Jasper jest taki… wiecznie zahipnotyzowany, ma minę jakby mu kij wsadzili… niee to nie Tom. Emmet jest fajnym, silnym, pogodnym facetem… polującym na niedźwiedzie, ale to szczegół. Ale ej nie o tym chciałam! XD Akcje jakie się dzieją, choćby pocałunki… kiedy to się dzieje, widzę to w postaci filmu. Z tym że wszyscy jesteśmy bledsi, piękni i mamy niesamowite , jasne tęczówki. No coś pięknego. Albo ostatnia bitwa z twórcą siniaków i złamań otwartych. Żałowałam przez chwilę, że ktoś nie może mu złamać karku, tak żeby popękał, rozpadł się … a potem żeby zginął w płomieniach. Szkoda, że Bill nie może wziąć Kell na ręce i przebiec pół miasta w sekundę. Szkoda, że nie mamy tych właściwości do Zmierzchowe twory. I ich wyglądu. Picia krwi jakoś nie zazdroszczę. Choć przez chwilę kiedy nie miałam co zrobić z Billem, wyobraziłam go sobie siedzącego na kanapie, oglądającego tv, piękniejszego niż kiedykolwiek o niesamowicie bladej cerze, lśniących czarnych włosach luźno czymś związanych i… popijającego przez słomkę krew z szklanki do drinków (o.O i know, i know…). Oczyma wyobraźni widziałam jak jego oczy z wściekle czarnych robią się złote. Oh jaka szkoda, że wyobraźni nie można tak po prostu przelać na klatki filmu, żeby ona się tam magicznie zapisała i można ją było odtworzyć na kompie czy czym. To samo z zdjęciami. Szkoda, że oczy nie mają takiej funkcji. Oczy robiłyby zdjęcia, ucho by drukowało. Chuj, że w miodowej sepii (bo innego ‚tuszu’ raczej w uszach nie ma XD), ale by było xD nie no żartuję. fajnie gdyby się serio drukowały takie zdjęcia. Jakoś, gdzieś… fajnie. Gadam dziwne rzeczy nie? Wg mnie jestem po prostu kreatywna. Ale szczerze powiedziawszy wolę widzieć np takiego welta jako FILM zmierzchowy, bo zmierzchowy, niż jako serial. Seriale są tanie i żałosne. Często sztuczne.
Tak czy siak… to wszystko przez to, że tak dużo czytam. Po pierwsze jestem kreatywniejsza, wróciła i urosła mi wyobraźnia do opowiadania (ale nie pisania niestety ani rysowania). I szczerze to kiedyś w to nie wierzyłam, w mądrość, którą dają książki, ale teraz po sobie widzę, że każda książka niesie mądrość, a to coś niesamowitego… Jestem ostatnio zaczytana w losowe, różne (naprawdę różne) książki, ale nie takie z biblioteki, bo rzadko można tam znaleźć coś fajnego. Zawsze wybieram się do empiku, kupuję te, które zainteresują mnie okładką i opisem i czytam. Oprócz tych losowych czytam sumiennie Paulo Coelho i Zmierzch. Mam też ambitny plan przeczytać całego Harrego Pottera i Eragona (czy jak to tam było). I książki autora który napisał Marzenie celta. A no i Cmentarz w Pradze. JEST TEGO SPORO. Tak samo mam w planie obejrzeć pewne filmy. Harrego Pottera, Władcę pierścieni całość zaliczyłam. Jeszcze 2 części Zmierzchu, wszystkie filmy z Jaredem Leto… i jeszcze kilka innych. Bawi mnie, że rodzice nie rozumieją, dlaczego tyle pieniędzy wydaję na filmy i książki. I chyba nigdy tego nie pojmą pomimo tłumaczenia. Ja naprawdę wolę się rozwijać kulturowo, niż kupić sobie bluzkę, która za jakiś czas będzie za mała, albo jeśli mi się uda – za duża. A po za tym szafę mam pełną. Nie wiem jak można tego nie ogarniać. Muszę kiedyś obejrzeć Ojca Chrzestnego. Podobno kultowe. Co znaczy, że wypada obejrzeć. Ale się rozpisuję *_______* Mamuniu…
Bo to wszystko w sumie z nudów. Na gg nikogo nie ma, Kell również, więc welt nie zabija mojej nudy co za tym idzie – się rozpisuję. Amen.
Aaaaaa bym zapomniała. Dzisiaj jest premiera teledysku Lambiego – Better than i know myself. Ciągle teledysku nie ma. A jest 18! (o shit nowy odc lekkostronniczych *_*) Jednak cierpliwie poczekam, bo czuję, że warto. Teledysk z tego co obczaiłam jest podobny do Whataya want from me. Tylko że wygląda jeszcze lepiej. Makijaż jakby makijażu nie miał, fajnie ubrany, w sweterek.. mry. Już ten sweterek kocham. Kocham go miłością podobną do tej jaką darzę Georgowy, wsiowy sweterek z Comet 2008 ( o ile dobrze pamiętam). No kocham. I Adam jeszcze nigdy nie był TAK piękny. Moje marznie z nim związane? Mam trzy. 1.Tommy ma być równie piękny, a kiedy już się to stanie powinien się związać z Adamem … wiązem małżeńskim! Żeby nie było odwrotu. Po czym co chyba jasne mieliby być razem najszczęśliwszymi ludźmi w galaktyce. 2. Chciałabym iść na Glambertowy koncert. Tak. Wysłuchać Outlaws of love na żywo i się poryczeć w tłumie. 3. Po czym wejść za kulisy i (okazałoby się, że j.ang mam w krwi) pogadać z kochaną parą gejów, rozkochać ich w sobie i byłoby friends forever. No idealnie. Ale bym się jarała… Nie wiedziałabym czym i kim się jarać bardziej. A gdybym spotkała Kogoś z marsów… Podeszłabym do niego z papierkiem adopcyjnym, poprosiłabym o autograf i spierdoliła z zacieszem jakiego świat nie widział. Najlepiej żeby był to Tomo. Bo Jezusa raczej nie mam ochoty przelecieć (on wygląda jak Jezus… rly). Ale z kumplem mojego „taty” … czemu nie? XD Albo inaczej: z kumplAMI taty ;3 Nie no raczej bym ich nie przeleciała. Ale dzieckiem takiego Tomo to bym chciała być ;3 Jeśli spotkałabym Shannona to bym go przytuliła. Jeśli Jareda zaczęłabym nucić chórki Kings&Queens XD. Po czym (w obydwóch przykładach) ich w sobie rozkochała i… FRIENDS FOREVER. Ej właśnie odkryłam Amerykę o.o Miałabym okazję znaleźć mr miłość, a ja chcę przyjaźni. Łoł. Ale to chyba tylko dlatego, że Adam jest gejem, a Tommy pomimo hetero orientacji do niego pasuje. A Jared, który nazywałby mnie Echelonem, czyli rodziną, czyli siostrą… niee nie widzę siebie jako ‚siostry’ np liżącej się z Jaredem czy Shannonem. O Tomo nie wspominam, bo jest żonaty. Jeśli chodzi o tych ‚sławnych’ to raczej zależy w dużej mierze od nich co fani z nimi zrobią. Bo np Toma to bym zgwałciła na środku ulicy. ;x

xoxo

No comments:

Post a Comment