Monday, September 12, 2011

|CXXXVIII| Damy radę?

12 wrzesień 2011

„Oczy potrafią powiedzieć więcej niż słowa
Potrzebujesz mnie! No powiedz!
Teraz wszyscy zobaczą, że możemy być razem
Słyszysz ich kroki? Już idą… idą, żeby cię zabrać,
ale nie znajdą ciebie
Nikt mi ciebie nie odbierze – pamiętaj”


Zaczyna się psuć. Przedwczoraj było wesele siostry. Poszłam z Gabrielem. Wydawało się, że jest idealnie. Byliśmy szczęśliwi, uśmiechnięci, buziaki, przytulasy, śmiech, żarty, rozmowy… Tańczyliśmy razem, luźno rozmawialiśmy z innymi, tańczyliśmy nawet razem na ulicy. Boso. Pełnia szczęścia. Po bosym tańcu na chodniku dostałam słodkiego, czułego buziaka. Wszystko było idealnie. Aż mama nie zaczęła ze mną rozmawiać na balkonie. Zaczęła, że to facet nie dla mnie, że różnica wieku, że może mieć każdą… Teraz jak o tym myślę i spojrzę na to z każdej strony, to te słowa ludzi brzmią tak, jakbym nie była dla niego wystarczająco dobra. I owszem. On może mieć każdą, ale nie ma. Szanuje kobiety. Nie jest takim, za jakiego go uważają. To że jest przystojny, nie znaczy, że musi być sukinsynem, który co tydzień ma inną dziewczynę. Nie. Przeciwnie. Szuka czegoś poważnego, czegoś, co sprawi, że będzie mieć sens w życiu. Nie szuka laski, którą przeleci i zostawi. To nie on. A z tą różnicą wieku to mnie to irytuje jak cholera. Bo gdybym miała dajmy na to 20 lat, a on 27 to byłoby dobrze. A to że ja mam 16 a on 22 to łuu źle. Rozumiem, że niektórzy się troszczą i martwią, ale za bardzo. Martwią się tak, że próbują mnie od niego odseparować. Chronią mnie przed nim, bo boją się, że mnie skrzywdzi. Chronią tak bardzo, że otrzymują odwrotny efekt. Sami mnie ranią. Każda kolejna ‚poważna rozmowa’ kończy się moim płaczem. Dawno nie byłam tak szczęśliwa. Żyłam w euforii. Wreszcie znalazłam człowieka, którego darzę prawdziwą miłością. Człowieka, który daje mi tego ciepła i miłości, której mi brakuje, a rodzina chce mi to zabrać, pod pretekstem troski. Tłuką mi, że on nie dla mnie, ale co ja mogę poradzić? Serca nie oszukam, nie wyrwę, nie uśpię, nie zagłuszę. Serce kocha. I nie do końca rozumiem. Mama mi ufa, wie, że jestem z nim grzeczna i nie dam dupy od tak, a jednak również staje przeciw nam. Przy okazji … powiem inaczej. Szukałam naprawdę dobrego momentu, żeby mu konkretnie powiedzieć o swoich uczuciach. I go nie znalazłam, więc zostałam zmuszona. Mama nie pozwala mi tam chodzić ‚często’ tzn co kilka dni, kazała mi wybrać czy jesteśmy przyjaciółmi czy parą, podkreślając, że na parę się nie godzi. Po chuju wybór. No i powiedziałam mu, że musimy ograniczyć spotkania. Spytał dlaczego więc byłam zmuszona… Opowiedziałam wszystko, powiedziałam co jest grane. Był w szoku, z wrażenia napił się piwa i wypalił papierosa, ale się ode mnie nie odwrócił. Obiecał, że będzie dobrze, że nic się nie zmieni. Że damy radę. Wierzę mu. I w tym momencie ja się pytam, przed czym rodzina mnie chroni? Przed chłopakiem, który stoi za mną murem? Który jest przy mnie w najgorszych momentach? Przed chłopakiem, który nie pozwoli mi sobie zrobić krzywdy? Sam na weselu powiedział do mojego ojca: Ma pan tak piękne córki, że mógłbym się za nie pociąć. Wierzę, że będzie dobrze. Jutro mam iść do siostry po zdjęcia z wesela. Pójdę, ale z niechęcią, bo mama powiedziała mi, że chcą ze mną porozmawiać o moim zachowaniu na weselu. Co ja kurwa zrobiłam? Byłam szczęśliwa. To takie złe? Takie złe, że kilka razy daliśmy sobie buziaka i się przytulaliśmy? Czy to jakiś grzech, że wszyscy mnie pouczają i robią pranie z mózgu? Ale pójdę tam, przeżyję to dla zdjęć. Chcę mieć zdjęcia. Duuużo zdjęć z nim. Jak już powiedział: będzie dobrze. A w czwartek wraca Piotrek z Anglii i idziemy do DG! I chrzanię wszystko. Będziemy sobie dawać buziaki. Czysty między ludzki wyraz sympatii. Nic złego nie robię. Amen.


Zła, ale pełna nadziei i siły. Przez niego i Krzysia, który pozwolił mi się wygadać i pewnie to czyta. Dziękuję z całego serca. Damy radę.

No comments:

Post a Comment