Saturday, July 9, 2011

|CXXXVII| Otworzyłam się niczym puszka z śledziem w pomidorach.

9 lipiec 2011

Dziś, koło 22 wpadłam w kolosalnego doła. Tak się złożyło, że mój Aniołek był na chacie na gg. To przykre, że otwieram się na facebooku, no ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Napisałam, że jest mi strasznie smutno. Zapytał co się stało. So: ” jestemczłowiekiem który potrzebuje kontaktów. rozmów, śmiechu, przytulasów…i jak jestem dłużej sama i nie mam się nawet do kogo odezwac to mismutno w cholerę. mam beznadziejny charakter. eh.” Jego odpowiedź, nie brzmiała inaczej niż: „Ja cię kocham :* i jest dobrze :D”. Zaczęłam delikatnie tłumaczyć, że nie chcę wybrzydzać, ale mi potrzeba rozmów i tego wszystkiego na żywo. A on jest pół miasta stąd, jak nie lepiej. To nie to samo, co w Da Grasso, kiedy się widzimy, kiedy wywija tyłkiem, kiedy obieramy razem cebulę przy czym razem płaczemy. Ale „liczą się chęci” i stwierdziłam, że trzeba się spotkać. Zgodził się. Potem stwierdziłam, że siebie nie lubię. Jestem zbyt uczuciowa i wrażliwa. „Nie znasz mnie od tej strony, nie? ; ] „małe” zaskoczenie co?” I co mnie zdziwiło, nie zgodził się. Uparcie twierdził, że to żadne zaskoczenie. Że mnie zna. „Skąd? nigdy nie widziałeś moich łez. a bywało dużo gorzej.” I w tym momencie… przekonałam się jak dobrze go znam. „ejjj masz nie plakac! bo ci jebne!” – to w jego stylu. Kocham go za to. Nie pierdoli się z dawaniem rad, pocieszaniem tylko od razu: nie rycz, bo ci jebnę. Ale, żeby nie wyszedł na jakiegoś skurwysyna, jestem pewna, że gdybyśmy rozmawiali w cztery oczy – w tym samym momencie by mnie przytulił. ” Hahzabawne, ale kiedyś ojciec powiedział mi coś mega wrednego. Wybiegłam zdomu grożąc, że popełnię samobójstwo. hahaha jakie to było cudowne jaksię martwił. wiele nie wiesz, ANIOŁKU. ;] masz spore zaległości. i jak chcesz to mi jebnij.” Uwielbiam się otwierać przed ludźmi, bo zazwyczaj to odwzajemniają. „ejj będzie dobrze, ja też mam czasem dosc tego życia, ale daje rady. chcialbym inaczej, ale sie nie da i tak z dnia na dzien tak samo czasem lepiej czasem gorzej”. On jest naprawdę uroczy. „zawszesię da. można pogadac, wygadac sie. od razu jest lżej. chciałam cikiedyś opowiedziec co cie ominęło, ale nie ma czasu, miejsca.. okazji. wiesz czego zazdroszcze ludziom po 18? onijak mają problem, idą się napic właśnie. Procenty, albo zapaląpapierosa, na chwilę odlecą i zapomną o bożym świecie. Ci przed 18 niemają co ze sobą zrobic.” Zakończyliśmy rozmowę na tym, że on właśnie idzie się napić procentów. Jeszcze nie wiem co jest nie tak, ale się dowiem. A i obiecał mi, że jak kiedyś do niego zadzwonię, to pójdziemy na procenty razem. Amen. Co ja jeszcze chciałam powiedzieć? Aa.. So… otwieram się. Chcę mu zaufać bardziej. Nie jestem pewna czy dobrze robię. Może być jak z Nikodemem. Wysłucha, ale cholernie go to boli i wolałby tego wszystkiego nie wiedzieć. Eh. Pożyjemy zobaczymy. Póki co, mam ochotę się przytulić. Pokocham każdego (o ile nie będzie to menel), kto zapuka kiedyś do moich drzwi z otwartymi ramionami, tak, żebym mogła się przytulić. To już chyba jakaś desperacja. Jest ze mną źle.

No comments:

Post a Comment