Saturday, June 4, 2011

|CXXXIII| Da*Grasso

4 czerwiec 2011

O boże… Aż nie wiem jak to streścić. No więc… Piątek. Godzina 19. Siedziałam sobie w domu, smutna, pisałam smutne posty na facebookowej tablicy… które zauważył On. Odpisał, że też ma smutne myśli i źle się czuje. Po krótkiej rozmowie zaprosił mnie do siebie na pożegnalną imprezę, nim wyleci do Anglii. Wahałam się chwilę. Miałam iść sama do pizzerii i i co? Spytałam czy mówi poważnie. W między czasie licząc na to, że nie żartuje najszybciej jak potrafiłam – umyłam głowę, uczesałam włosy, podmalowałam się i ubrałam. Dostałam odpowiedz, że nie żartuje. Trochę się bałam. To stresujące iść tak sama… W sumie dawno z nim nie gadałam i cholernie tęskniłam, o czym wiedział, bo mu powiedziałam. Wsiadłam w autobus 303 i wysiadłam koło kościoła. Zeszłam niżej, niżej i kierowałam się w stronę lokalu. Wchodząc usłyszałam ciepły, męski głos: o! Idzie. W twarz uderzyła mnie fala gorącego powietrza. W środku było mega gorąco. Wysłał mnie to stolika vipów, gdzie siedział już jego ojciec (przyjemny facet) i kobieta, która była (jak się potem okazało) szalenie w nim zakochana – On przeciwnie. Zrobił mi gorącą herbatę z cytryną (cholernie dobrą). Ogólnie na początku śmiejąc się spytał czy chcę coś do picia. „Wody z kibla? Mineralnej?” Oj, Boże, kocham jego humor. Kobieta, która siedziała obok mnie zaczęła jęczeć, że chce zapiekankę. Bardziej upartej baby nie widziałam. On jej tłumaczy, że jeśli chce, to niech sobie zamówi, a nie za darmochę, bo mu potrącą. Nie dało się jej przegadać. Uparta nawijała dalej. Miała dziecko, które potem poszła zawieźć do ojca. Zniknęła na jakieś 20 min. Kiedy tylko wyszła, On jęknął zrezygnowany: Tato, weź ją stąd, bo nie wytrzymam! – W nerwach ścisnął dłonie w pięści i westchnął. Zaczęliśmy sobie rozmawiać. Laska była okropnie zazdrosna o jego koleżankę (po tym wieczorze – o mnie pewnie też). Ba! Była CHOROBLIWIE zazdrosna. Opowiadał, jak bardzo jest zazdrosna, czasem robił jej na złość… (nie dziwię się – musielibyście ją poznać…) -Chodźcie zapalić… – zawołał i poszliśmy przed lokal tonąc w dymie tytoniowym. Zazdrośnica zdążyła wrócić i uważnie lustrowała go wzrokiem. A On… wiedział o tym. Szła jakaś dziewczyna. Prowokująco się za nią obejrzał i mruknął: To jest kobieta… mrr. Blondynka gotowała się z wściekłości xD Zazdrosna jak nigdy. Potem temat zszedł na jego koleżankę, z którą miał lecieć do Anglii. Kłócili się nieźle, ale z humorem. Ja, razem z jego tatą pokładałam się ze śmiechu. Wróciliśmy do środka. Łukasz był tak zdenerwowany, że pizza mu się w piecu potargała… Więc mieliśmy co jeść. Dobra była. Ser, cebula, zielone, pieczarki… no ogólnie dużo dodatków. Dużo gadaliśmy, śmialiśmy się… z wyjątkiem zazdrośnicy. NARESZCIE się skapnęła, że on jej widzieć nie chce. Szkoda, że dopiero teraz, kiedy już zdążyła do kilka razy złapać za tyłek (po czym oberwała od niego mega surowym spojrzeniem i usłyszała ostrym tonem: przestań). Wychodziliśmy co chwilę na papierosa rozmawiając, żartując i śmiejąc się. Blondynka jak i ojciec Łukasza – poszli. Lokal był już prawie pusty. Siedzieliśmy przed pizzerią gadając, kiedy usłyszałam „Billie Jean”. Zapewne ojciec. Przeprosiłam, odebrałam, podczas kiedy Łukasz pisnął: Kurwa! – I zaczął skakać jak poparzony. Rozżarzony szary pył z papierosa wpadł mu za koszulkę. Zaczęłam mu go wytrzepywać. Chciałabym widzieć minę ojca, słyszącego jego „Kurwa”, bo powiedziałam przed wyjściem z domu, że kolega zaprosił mnie do pizzerii (zapewne sądził, ze to będzie jakiś 15 letni mięczak, który nie wie co znaczy seks, a kurwa boi się powiedzieć). Mruknęłam obojętnie, że będę za niedługo, potem znów: Za niedługo! – Zaczynałam się denerwować, bo psuł mi wieczór. Łukasz zawołał: Jest bezpieczna! – po czym się zaśmiał. Kocham jego uśmiech… i śmiech. Strasznie ciepły z niego człowiek. Rozłączyłam się i wróciliśmy do żartów, kiedy Grażynka z kuchni zawołała: Gabriel! Pizza dla Szczakowej! – no i wróciliśmy i podziwiałam jak tworzy kolejną pizzę. Patrząc na godzinę zauważyłam, że jest już prawie 22. – Łukasz, weź mnie wygoń – mruknęłam, na co on ciepło się uśmiechnął. – Eee, dlaczego? Fajnie jest. Dawno Cię nie widziałem i mam Cię wyganiać? – Oj no, babci zastrzyk muszę dać. – No kurwa, ktoś inny jej da -zaśmiał się. Parsknęłam cicho. Gadałam jeszcze przez chwilę, kiedy zadzwonił mu telefon. -Piotruś sobie o mnie kurwa przypomniał (jego brat bliźniak)… – odebrał i zaczął rozmowę. Ja korzystając z chwili rzuciłam: To ja idę – i skierowałam się do wyjścia. Usłyszałam wołanie: Czekaj! No jezu, poczekaj chwile, muszę ją mocno przytulić, nie? – mówił do telefonu, wyszedł zza pieca, podszedł w moją stronę. Dostałam mega soczystego i długiego buziaka w policzek. (myślałam, że zemdleję) Po chwili objął mnie delikatnie swoimi silnymi ramionami i przytulił. Był tak ciepły… ohh… matko. Mruknęłam mu do ucha: Pamiętaj, żebyś mi napisał sms’a jak dolecisz… – zaśmiał się po czym pozwolił mi iść. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, podziękowałam za mega przyjemny wieczór i wyszłam. Miałam ochotę piszczeć. Euforia. Myślałam że wybuchnę, ale… zeszłam na ziemię. Była godzina 22:03. Biegłam jak głupia w dół na przystanek, przez ulice zalane ciemnością, aż w końcu dotarłam. 22:05! Cholera! Autobus dopiero za 5 minut. Czyli wrócę 22:10 do domu dojdę na ok. 22:30. Ojciec mnie zabije. Ale jakby tego było mało… wsiadłam do minibusa, a tam mnie ktoś zaczepia. Mama. Matko święta. Granica do której mogę być po za domem to 21:30. A teraz była ok.22:15. Spojrzała na mnie zszokowana jak nigdy. -Co… co ty tu robisz? – U Łukasza byłam – Z kim? – Sama, a co? – O.O i o tej porze? – No wypuścić mnie nie chciał. – Aha… – Fajnie było – uśmiechnęłam się szeroko. Wróciłyśmy do domu, jeb do łóżka. Zdążyłam powiedzieć tylko: Pod żadnym pozorem mnie rano nie budzić, w razie pożaru – wynieść razem z łóżkiem. Wstałam o godzinie 10. Idealnie! Akurat wtedy jechał na lotnisko. Napisz nową: Bezpiecznego lotu. Kocham Cię :* -> wyślij -> Łukasz. Poszło. Ah… I zaprosił mnie po powrocie na powtórkę tego wieczoru. Nareszcie będę miała gdzie spędzać czas. I będę miała z kim. Kazał mi się nawiedzać najczęściej jak to tylko możliwe ;] Jestem mega szczęśliwa. A i jeszcze jedno dodam – powinni mnie wpisać na listę ludzi nienormalnych. Bujam się w nim już od 8/9 lat.

No comments:

Post a Comment